Doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko ocenił, że około 27 tys. osób może być przetrzymywanych w obozach filtracyjnych, utworzonych przez Rosjan. Andriuszczenko wymienił obozy w rejonie miast: Manhusz i Nikolske oraz Jałty.
"Zgodnie z aktualnymi danymi okupanci przetrzymują co najmniej 20 tys. osób w obozach filtracyjnych na linii: Manhusz, Nikolske i Jałta" - napisał Andriuszczenko. Kolejnych 5-7 tys. osób znajduje się według niego w obozie filtracyjnym koło wsi Bezymjanoje. Ludzie ci są przygotowywani do deportacji.
Andriuszczenko podał te dane w komentarzu na komunikacie Telegram.
Wcześniej, w sobotę, doradca mera informował, że Rosjanie planują od poniedziałku zamknąć Mariupol uniemożliwiając wjazd i wyjazd z miasta, by prowadzić działania filtracyjne. W tym czasie ma być przeprowadzona "filtracja" wszystkich mężczyzn, którzy pozostali w mieście. Zostaną przewiezieni do Nowoazowska.
Część osób ma być zmobilizowana do rosyjskiego korpusu okupacyjnego, inni mają być zmuszeni do oczyszczania gruzów, a osoby uznane za "podejrzane" mają być izolowane - twierdził Andriuszczenko.
Wcześniej szef policji Mariupola Mychaijło Werszynin mówił, że rozległy teren i zabudowania huty Azowstal w Mariupolu to główny ośrodek oporu obrońców miasta przed nacierającymi wojskami rosyjskimi. Na terenie huty znalazła też schronienie duża liczba cywilów.
Na terenie Azowstalu jest wielu cywilów - kobiety, dzieci, osoby starsze. Ci ludzie schronili się przed ostrzałem w magazynach huty bowiem nie ufają rosyjskim najeźdźcom po tym, co widzieli na mieście - powiedział Werszynin w wypowiedzi zamieszczonej na YouTube.
Jak poinformował, Rosjanie wykorzystują ludność cywilną Mariupola, która pozostała jeszcze w mieście, około 100 tys. osób, do uprzątania gruzów i zbierania ciał poległych. Ludzie "pracują", aby zdobyć żywność, głównie przy masowych grobach. Tak armia rosyjska zaciera dowody swoich zbrodni - mówił Werszynin.
Wczoraj agencja Ukrinform, powołując się na Olhę Skrypnyk szefową Krymskiej Grupy Praw Człowieka, poinformowała, że żołnierze rosyjscy wywieźli pod przymusem z Mariupola ok. 150 dzieci, w tym ok. 100 chorych i rannych, które przebywały w szpitalu.
Według Petra Andriuszczenko, doradcy mera Mariupola, większość dzieci została zabrana ze szpitala bez rodziców. Dalsze 16 dzieci uprowadzono z pobliskiej miejscowości, przed wojną popularnego ośrodka wypoczynkowego.
Niektóre z uprowadzonych dzieci straciły rodziców w rezultacie popełnionych przez Rosjan zbrodni wojennych, ale miały one opiekunów lub znajdowały się pod opieką państwa - powiedział Andriuszczenko.
Jego zdaniem uprowadzone dzieci mogły zostać przewiezione do Doniecka.
Mariupol może stać się "czerwoną linią" w rozmowach z Rosją o zakończeniu wojny - powiedział ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba dla CBS News.
Nie mieliśmy w ostatnich tygodniach kontaktu z rosyjskimi dyplomatami na szczeblu ministerstw spraw zagranicznych. Jedynym poziomem kontaktu jest zespół negocjacyjny, który składa się z przedstawicieli różnych instytucji i parlamentarzystów. Kontynuują oni konsultacje eksperckie. Ale na wysokim szczeblu negocjacje nie toczą się, po Buczy szczególnie trudno było kontynuować rozmowy z Rosjanami. Jak powiedział nasz prezydent, Mariupol może stać się "czerwoną linią" - oświadczył Kułeba.
Podkreślił, że sytuacja w Mariupolu jest bardzo zła militarnie i humanitarnie.
Miasto już nie istnieje. Pozostała armia ukraińska i duża grupa ludności cywilnej, w zasadzie otoczona przez wojska rosyjskie. Nadal walczą. Ze sposobu, w jaki armia rosyjska zachowuje się w Mariupolu, widać, że zdecydowali się za wszelką cenę zmieść miasto z powierzchni ziemi - powiedział Kułeba.
W niedzielę obrońcy Mariupola odrzucili ultimatum Rosjan: poddanie się w zamian za darowanie życia.
Rosjanie zapowiedzieli, że dziś całkowicie zamkną wszystkie drogi dojazdowe do Mariupola i zabronią przemieszczania się po mieście, aby odnaleźć wszystkich mężczyzn, którzy jeszcze w nim pozostają.
Zdaniem agencji Associated Press ewentualny upadek Mariupola, bezlitośnie obleganego i ostrzeliwanego od 7 tygodni, byłby największym dotychczasowym sukcesem Moskwy w tej wojnie. Umożliwiłby skierowanie znacznych sił do Donbasu, gdzie - jak się ocenia - Rosjanie szykują się do ofensywy na wielką skalę.
Opanowanie Mariupola, praktycznie już całkowicie zrujnowanego, umożliwiłoby ponadto Rosjanom - zaznacza AP - utworzenie lądowego korytarza do anektowanego w 2014 r. Krymu. Ukraina utraciłaby też ważny port i ośrodek przemysłowy. Obrońcy miasta stawiają jednak wciąż bohaterski opór.
Według mera Mariupola w mieście zginęło od początku inwazji ok. 20 tys. cywilów.