Kreml poprosił państwowe rosyjskie media, by w piątek, w setnym dniu inwazji na Ukrainę, "nie skupiały się" na czasie trwania wojny - informuje Meduza, powołując się na swoje źródła. Władze nie chcą, by przypominać Rosjanom, że ponad trzy miesiące trwa "operacja wojskowa", która miała być błyskawiczna.
Jak podaje Meduza, administracja prezydenta Rosji "poprosiła" redakcje państwowych i prorządowych mediów o to, by nie powtarzały, że "specjalna operacja wojskowa" trwa już 100 dni i "nie skupiały" uwagi czytelników i widzów na czasie trwania wojny.
Jak zauważa portal, liczne prorządowe media w Rosji podają tylko aktualną datę walk, nie podając, który to już dzień wojny. Skupianie się na datach związanych z wojną może sprawić, że Rosjanie będą myśleli o celach i sukcesach inwazji - mówi źródło Meduzy.
Kiedy mówimy o okrągłej liczbie dni, zawsze pojawiają się pytania: co zostało osiągnięte do tej daty? Tak było od czasów sowieckich, kiedy były plany pięcioletnie. Okazało się, że tego dnia (setnego dnia wojny - red.) nie ma prawie niczego do zaprezentowania. Można powiedzieć, że niektóre osady zostały zajęte, ale ich nazwa nic ludziom nie mówi - przekazał rozmówca portalu.
Agresorzy spodziewali się, że inwazja będzie stosunkowo łatwa. Wywiad rosyjski miał donosić Kremlowi, że na wschodzie mieszkańcy rosyjskojęzycznych regionów Ukrainy będą wręcz witać z kwiatami nadchodzące wojska. Zdobycie Kijowa też miało być błyskawiczne. O tym, jakie były nastroje, mogą świadczyć choćby wiadomości od jednego z najemników z tzw. grupy Wagnera. Na początku inwazji pisał on do dziennikarza portalu śledczego Bellingcat Christo Grozeva, że "do końca tygodnia nie będzie Ukrainy".