Co praktycznie można zrobić w sprawie Brytyjczyków skazanych na śmierć przez sąd w separatystycznym Doniecku? Zostali oskarżeni o bycie najemnikami, próbę przejęcia władzy i szkolenie innych w celu popełniania aktów terroru.

Wczoraj "Sąd Najwyższy" samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej skazał na karę śmierci trzech cudzoziemców, którzy walczyli po stronie Ukrainy. Chodzi o dwóch Brytyjczyków i Marokańczyka.

Aiden Aslin i Shaun Pinner z Wielkiej Brytanii oraz Ibrahim Saadoun zostali skazani za działanie w batalionie najemniczym oraz "popełnianie działań zmierzających do przejęcia władzy i obalenia porządku konstytucyjnego DRL".

Brytyjczycy mają miesiąc na złożenie apelacji od wyroku. To na pewno się stanie. Warto też zaznaczyć, że Ludowa Republika Doniecka ani jej sąd nie są uznawane w strukturach międzynarodowych.

Obiektywnie rzecz biorąc, wyrok jest farsą - dokładnie takiego słowa użyła szefowa brytyjskiej dyplomacji Liz Truss w reakcji na ogłoszenie kary. Dziś jeszcze będzie rozmawiać na ten temat z ukraińskim ministrem spraw zagranicznych.

Mamy do czynienia z sądem kapturowym na wzór sowieckich pokazówek z czasów Stalina - takie komentarze przeważają w brytyjskiej prasie. Ale nawet najostrzejsze reakcje w mediach nie uratują skazanych Brytyjczyków.

Faktem jest, że dwóm obywatelom brytyjskim grozi śmierć. W dodatku władze Wielkiej Brytanii mają poniekąd związane ręce. Pozostaje zatem interwencja strony ukraińskiej.

Moskwa nie lubi Londynu

Relacje Wielkiej Brytanii ze stroną rosyjską praktycznie nie istnieją. Interweniując, Londyn przyznałby pośrednio, że Aiden Aslin i Shaun Pinner byli najemnikami, a ewidentnie nimi nie są - obaj przebywali w Ukrainie od kilku lat. Nosili mundury ukraińskiej armii na długo przed rosyjską inwazją.

Jakiekolwiek negocjacje z Moskwą postawiłyby Londyn w niezręcznej sytuacji, w której władze brytyjskie zmuszone byłyby do rozważenia kompromisu w celu ratowania swych obywateli. Takim kompromisem mogłoby być na przykład żądanie zaprzestania niesienia pomocy militarnej, jakiej Wielka Brytania udziela Ukrainie. A jest ona bardzo istotna dla dalszych losów wojny.

Bardzo prawdopodobna jest zatem możliwa wymiana jeńców wojennych między Ukrainą a Rosją. Problem w tym, że Rosja odmawia skazanym Brytyjczykom takiego statusu.

Gdyby do wymiany doszło, w grę wchodziłoby uwolnienie osób ważnych dla Władimira Putina albo znanych mu osobiście. Tacy kolaboranci w Ukrainie istnieją.

Jakie są na to szanse?

Komentatorzy zwracają uwagę, że rosyjska telewizja stosunkowo niewiele czasu antenowego poświeciła wyrokowi sądu z Doniecka. To może wskazywać na to, że taka wymiana już teraz jest brana pod uwagę.

Brytyjczycy, którzy walczyli w szeregach ukraińskiej armii, potraktowani zostali jak zwykli przestępcy. Gdyby wyrok śmierci został na nich wykonany, byłoby to zwykłe morderstwo.

Obserwatorzy zauważają, że proces jest częścią cynicznej gry Moskwy. Ma ona na celu odstraszenie zagranicznych bojowników, którzy chcieliby wesprzeć zbrojnie Ukrainę. To broń obosieczna - ci, którzy już walczą z agresorem, nie oddadzą się tak łatwo do niewoli.

Wyrok sądu w Doniecku wydany został zapewne na zlecenie Kremla. Choć z prawnego puntu widzenia jest nieważny, stawia Wielką Brytanię i Ukrainę w bardzo niezręcznej sytuacji, w której oba kraje będą musiały postępować niezwykle ostrożnie.

Opracowanie: