Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Wałerij Załużny powiedział, że Rosja może podjąć drugą próbę zaatakowania Kijowa. Według niego Rosjanie szkolą teraz "około 200 tysięcy świeżych żołnierzy".
Rosyjska mobilizacja zadziałała. To nieprawda, że ich problemy są tak straszne, że ci ludzie nie będą walczyć. Oni będą. Król rozkazał im iść na wojnę, to oni pójdą na wojnę. Według naszych szacunków mają rezerwę 1,2-1,5 miliona ludzi. (Teraz) Rosjanie szkolą około 200 tysięcy świeżych żołnierzy. Nie mam wątpliwości, że podejmą kolejną próbę dotarcia do Kijowa - powiedział Załużny w rozmowie z "The Economist".
Według dowódcy kolejna faza wojny rozpocznie się w przyszłym roku. W najlepszym razie w marcu, w najgorszym pod koniec stycznia - powiedział.
Stwierdził, że obecnie Siły Zbrojne Ukrainy mają trzy główne zadania: utrzymanie obecnych granic, gromadzenie rezerw na kolejny etap wojny oraz zdobycie dla armii systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.
Podkreślił, że dodatkowa obrona jest konieczna, gdyż obecnie Ukraina "balansuje na cienkiej linii", gdyż jeśli sieć energetyczna zostanie zniszczona, to ludzie będą zamarzać. W jakich nastrojach będą wtedy żołnierze, możecie sobie wyobrazić? Czy bez wody, światła i ciepła można mówić o przygotowywaniu rezerw do kontynuacji działań wojennych? - pytał.
Załużny stwierdził jednak, że Ukraina będzie w stanie odzyskać terytoria, które Rosja zdobyła po rozpoczęciu wojny. Armia potrzebuje jednak do tego sprzętu.
W ostatnich miesiącach Ukraina odniosła kilka sukcesów na froncie, odbijając regiony w obwodzie charkowskim oraz wyzwalając m.in. miasto Chersoń. Obecnie sytuacja się ustabilizowała, aczkolwiek krwawe walki mają miejsce w okolicy Bachmutu w obwodzie donieckim.
Szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba nie wykluczał, że Rosja może przeprowadzić dużą ofensywę na przełomie stycznia i lutego.