"Grupa Prigożyna opanowała dwa bardzo ważne z punktu widzenia strategicznego i prowadzenia wojny w Ukrainie regiony: Rostów i Woroneż" - mówił RMF FM generał w stanie spoczynku, Mieczysław Bieniek. Jak podkreślił, "Rostów to baza zaopatrzeniowa, logistyczna, szkoleniowa i dowódcza dla prowadzenia wojny za naszą wschodnią granicą". "Z kolei Woroneż to olbrzymie składy amunicji i duże centrum administracyjne" - dodał.
Generał w stanie spoczynku Mieczysław Bieniek zwrócił uwagę na fakt, że wagnerowcy, idąc w kierunku Moskwy, nie napotkali na opory ze strony żołnierzy Federacji Rosyjskiej.
Jak dodał, chaos w Rosji to szansa dla Ukrainy.
Dzisiaj Ukraina ma szansę wykorzystać ten chaos decyzyjny, dowódczy, aby wykonać uderzenie na swoich kierunkach - dodał.
Właściciel najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn oświadczył wieczorem, że jego oddziały, które od piątku szły na Moskwę, rozpoczynają odwrót.
W oświadczeniu audio podkreślił, że Grupa Wagnera dotarła na odległość 200 km od Moskwy i w tym czasie "nie przelała ani jednej kropli krwi swych żołnierzy". Dodał, że "teraz nastąpił moment, gdy może dojść do tego przelewu krwi", wobec czego "zdając sobie sprawę z odpowiedzialności" za taką sytuację, najemnicy rozpoczynają odwrót.
Idziemy z powrotem, do obozów polowych - oznajmił Prigożyn.
Krótko wcześniej kancelaria Alaksandra Łukaszenki podała, że rozmawiał on z Prigożynem i ten zgodził się zatrzymać kolumnę najemników idącą na Moskwę. Łukaszenka prowadził te rozmowy w porozumieniu z Władimirem Putinem - oświadczył Mińsk.
Jak informuje agencja Reutera, kancelaria białoruskiego dyktatora twierdzi, iż pośredniczył on w porozumieniu o wstrzymaniu marszu Grupy Wagnera w zamian za gwarancje bezpieczeństwa.
Doniesienia o odwrocie Grupy Wagnera nastąpiły w czasie, gdy - według rozmaitych doniesień - oddziały w liczbie około 5 tys. ludzi znajdowały się na terenach kilku obwodów Rosji. Pojawiły się informacje, trudne do zweryfikowania, o obecności najemników już w obwodzie moskiewskim - w Sierpuchowie i Kaszyrze.