Prezydent Chorwacji Zoran Milanović oświadczył, że zgoda jego kraju na wstąpienie Szwecji i Finlandii do NATO musi być powiązana ze zmianami prawa wyborczego w Bośni i Hercegowinie, które sprzyjałyby zamieszkującej ten kraj mniejszości chorwackiej.
Milanović, mówiąc o potrzebie zawetowania kandydatur Szwecji i Finlandii, podkreślił, że "nie byłby to krok przeciwko tym krajom, ale taki, który pozwoli zadbać o interesy Chorwacji".
Władze w Zagrzebiu od miesięcy wspierają starania bośniackich Chorwatów, którzy dążą do wprowadzenia zmian w procesie wyborczym zdominowanym ich zdaniem przez boszniacką (zamieszkujący BiH muzułmanie - przyp. red.) większość.
Chorwacki premier Andrej Plenković, komentując słowa prezydenta, zapewnił, że "ani HDZ (rządząca Chorwacją partia - przyp. red.), ani parlamentarna większość nie rozważa blokady członkostwa Szwecji i Finlandii w NATO".
Wnioski o przystąpienie do NATO dotychczas neutralnych państw zostaną rozpatrzone na posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej, prawdopodobnie na szczeblu ambasadorów krajów członkowskich. Zdarza się jednak, że Rada Północnoatlantycka zwoływana jest na szczeblu głów państw, kiedy to Chorwację zwykle reprezentuje prezydent, a w takim przypadku Milanović miałby realną możliwość zablokowania decyzji NATO.
Tymczasem doradca tureckiego prezydenta Ibrahim Kalin powiedział w rozmowach z przedstawicielami Szwecji, Finlandii, Wielkiej Brytanii, Niemiec i USA, że zmiana stanowiska Ankary w sprawie przyjęcia krajów nordyckich do NATO będzie możliwa tylko wtedy, gdy spełnione będą oczekiwania Turcji.
Wczoraj Associated Press, powołując się na ekspertów, napisała, że Turcja grozi zablokowaniem przyjęcia Szwecji i Finlandii do NATO, by uzyskać ustępstwa. Najważniejsze oczekiwanie Ankary - jak ocenia agencja AP - to zmiana polityki Helsinek i Sztokholmu wobec Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) oraz milicji syryjskich Kurdów, czyli Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG).
Wspierane przez Zachód siły YPG stanowią trzon Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które odegrały decydującą rolę w pokonaniu Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. Ankara uważa je jednak za organizację terrorystyczną z powodu powiązań z separatystyczną i zdelegalizowaną w Turcji PKK.
Erdogan może też mieć nadzieje na to, że nakłoni USA ponownie do sprzedania Turcji myśliwców F-35. Waszyngton zawiesił te plany, gdy Ankara zdecydowała się, wbrew protestom USA, kupić rosyjski system przeciwrakietowy S-400.