"Prezydent Zełenski zaczął dopuszczać opcję, że padł ofiarą dezinformacji. Być może ktoś z jego wojska bał się przyznać do tego, że to Ukraina wystrzeliła pocisk, który spadł w Przewodowie" - mówił w Radiu RMF24 gość Tomasza Terlikowskiego Łukasz Adamski, historyk, ekspert ds. Europy Wschodniej, wicedyrektor Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego. Zdaniem eksperta, nie można jednak wykluczyć, że strona ukraińska nie posiada dowodów, które zmuszą przynajmniej do ponownej analizy tej sytuacji.
Łukasz Adamski uważa, że Zełenski zrozumiał, iż padł ofiarą dezinformacji. Osobiście przypuszczam, że ktoś bał się powiedzieć prezydentowi Zełenskiemu prawdę i zrzucił wszystko na Rosjan. W związku z tym na początku pojawiły się takie jednoznaczne komentarze władz ukraińskich. Potem okazały się być bardzo niefortunną strategią dlatego, że obniżały wiarygodność i poziom zaufania wobec Ukrainy - powiedział dr Adamski.
Zdaniem eksperta nie można jednak wykluczyć, że strona ukraińska nie posiada dowodów, które zmuszą przynajmniej do ponownej analizy tej sytuacji. Jeśli tak faktycznie jest, to powinni te swoje dowody jak najszybciej ujawnić, bo inaczej będzie to prowadziło tylko do rozdźwięku między sojusznikami - uznał Adamski.
Wicedyrektor Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego uspokoił, że komunikaty o dezinformacji w wojsku prezydenta Ukrainy nie muszą oznaczać niczego złego. Wszyscy jesteśmy ludźmi, więc mogło się zdarzyć po prostu tak, że ktoś prezydenta okłamał i zrobił to przypuszczalnie ze strachu przed przyznaniem się do odpowiedzialności. Przeprosiny i ewentualnie odszkodowanie wobec ofiar rakiety załatwiłoby sprawę - stwierdził ekspert.
Łukasz Adamski zaznaczył, że reakcja Zełenskiego raczej też nie wpłynie na obecne relacje pomiędzy USA, a Ukrainą.
Stany Zjednoczone popierają Ukrainę nie dlatego, że prezydentem Ukrainy jest Wołodymyr Zełenski, tylko dlatego, że Ukraina padła ofiarą zbrodniczej napaści i ewentualne zwycięstwo Rosji doprowadziłoby do niebezpiecznego precedensu, w rezultacie czego międzynarodowe bezpieczeństwo, a także sytuacja Stanów Zjednoczonych, uległyby ogromnemu pogorszeniu - stwierdził dr Łukasz Adamski.
Ekspert przypuszcza jednak, że sprawa zostanie rozwiązana raczej szybko i za dwa tygodnie będziemy zajmować się innymi problemami związanymi z trwającą wojną.
Putin dąży do tego, żeby Ukraińcy zimą nie mieli prądu, wody, gazu i ciepła, a to oczywiście osłabia zdolności Ukrainy. Osłabia także ukraińską gospodarkę i przede wszystkim generuje ryzyko zwiększenia fali uchodźców do krajów Unii Europejskiej. I o tym będziemy dyskutować - zaznaczył Adamski.
Zdaniem wicedyrektora Centrum Dialogu, teraz i tak nie mamy wystarczających narzędzi, by w stu procentach być pewnym przyjętego scenariusza sprawy.
Jestem z wykształcenia historykiem i wiem, że bez dostępu do dokumentacji administracji państwowej, wojska i służb, która będzie dostępna przy najbardziej sprzyjających okolicznościach za lat 30, 50 trudno o obiektywny obraz tego incydentu. I może faktycznie stało się coś, co każe nam w przyszłości zmienić ogląd tej sytuacji. Ale na razie takich dowodów Ukraińcy nie dostarczyli, a stanowisko władz polskich jest jednoznaczne - zakończył Adamski.
Opracowanie: Kinga Adamczyk