Coraz mniej ukraińskich uchodźców mieszka w punktach zbiorowego zakwaterowania - dowiedział się reporter RMF FM. Przez ostatni miesiąc ich liczba zmniejszyła się niemal o jedną piątą. Pod koniec lutego w takich centrach było prawie 85 tysięcy Ukraińców. Dzisiaj jest ich niespełna 70 tysięcy.
Sami uchodźcy przyznają, że według nich ta zmiana jest konsekwencją tego, że od początku marca większość z nich musi opłacać część kosztów noclegu i wyżywienia w centrach zbiorowego pobytu. Ukraińcy mówią, że to dla nich impuls, by szukać pracy, a w dalszej kolejności innego mieszkania.
Ponad połowa (52 proc.) uchodźców, którzy wciąż są w punktach zbiorowego zakwaterowania, to dzieci. 11 procent mieszkańców takich centrów to osoby w wieku emerytalnym. Obie grupy są zwolnione z opłat. Około 5 procent stanowią osoby z niepełnosprawnością, które również nie muszą ponosić kosztów noclegu czy żywności.
Prowadzący punkty noclegowe dla uchodźców przyznają, że zostały tam osoby najsłabsze, które mają najmniejsze szanse na niezależność. To najczęściej chorzy przewlekle oraz wielodzietne i wielopokoleniowe rodziny, w przypadku których nawet usamodzielnienie się jednej czy dwóch osób daje małe szanse na wynajęcie większego mieszkania dla całej rodziny.
Jak ustalił nasz reporter, przez ostatni miesiąc zmniejszyła się także liczba centrów zbiorowego pobytu uchodźców, jakie działają w Polsce. 1 lutego było ich w całym kraju 2906. Dzisiaj jest ich 2720.
Z informacji naszego dziennikarza wynika, że rząd chce w najbliższym czasie znacząco zmniejszyć liczbę takich punktów. To reakcja na spadek liczby mieszkańców tych obiektów. W części regionów, gdzie do tej pory działały na przykład trzy punkty, zostaje tylko jeden, do którego przeprowadzają się mieszkańcy pozostałych. W sytuacji, gdy w pobliżu likwidowanego punktu działa szkoła, do której chodzą dzieci uchodźców, zdarza się, że jest to też impuls, by poszukać mieszkania albo pokoju zamiast rozpoczynać pobyt w nowym centrum.
Tendencję dotyczącą zmniejszania się liczby mieszkańców w centrach zbiorowego pobytu obrazuje sytuacja w największym punkcie pomocowym w Polsce, który działa w halach targowych w podwarszawskim Nadarzynie. W lutym było tam 927 uchodźców. Obecnie mieszkają tam 723 osoby. Rok temu, w kwietniu, w pierwszych tygodniach rosyjskiej agresji na Ukrainę, w halach w Nadarzynie w jednym momencie mieszkało ponad 8 tysięcy osób.
Punkty zbiorowego zakwaterowania uchodźców to najczęściej miejsca przygotowane przez samorządy i organizacje samorządowe. Są to miejsca różnego standardu: od hal targowych po gospodarstwa agroturystyczne i pensjonaty. Najczęściej osób, które mieszkają w takich punktach, wciąż nie stać na wynajęcie mieszkania albo pokoju.
Od 1 marca uchodźcy z Ukrainy zaczęli dopłacać do utrzymania w miejscach zbiorowego zakwaterowania. Dotyczy to osób, które są w Polsce ponad 120 dni. Na razie pokrywają 50 proc. kosztów takiej pomocy. Od maja, gdy ich pobyt w Polsce będzie przekraczał 180 dni, będą pokrywać 75 proc. kosztów.
Pomoc w takich miejscach nie będzie ograniczana w przypadku osób z grup szczególnie wrażliwych. Po 120 dniach od ich przyjazdu do Polski pomoc będzie kontynuowana bez opłat. Mowa o osobach niepełnosprawnych i ich opiekunach, dzieciach, osobach w wieku emerytalnym, kobietach w ciąży, osobach wychowujących dziecko do 12. miesiąca życia, opiekunach co najmniej trojga dzieci, a także osobach w trudnej sytuacji, uniemożliwiającej im udział w kosztach.
Pełnomocnik rządu ds. uchodźców wojennych z Ukrainy, wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker podczas prac nad nowelizacją przepisów podkreślał, że celem tego rozwiązania jest aktywizacja uchodźców. Nikomu nie zależy na tym, aby te regulacje pozbawiły kogokolwiek dachu nad głową. Te regulacje mają charakter motywacyjny - tłumaczył wiceminister.