W Mariupolu brakuje leków, szczególnie dla pacjentów chorujących na nowotwory i cukrzycę. W mieście splądrowano sklepy i apteki, dlatego też brakuje jedzenia dla dzieci - alarmuje Sasza Wołkow z Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK). Nagranie, w którym opisuje sytuację w ostrzeliwanym mieście, umieszczono na Twitterze organizacji.
"Wszystkie sklepy i apteki zostały splądrowane cztery do pięciu dni temu. Niektórzy wciąż mają żywność, ale nie wiem, jak długo jeszcze. Wiele osób zgłasza, że brakuje jedzenia dla dzieci. Ludzie mówią o różnych potrzebach dotyczących leków, przede wszystkim dla osób z cukrzycą i chorujących na nowotwory, ale nie ma już możliwości zdobycia ich w mieście" - mówi Wołkow w materiale opublikowanym w czwartek wieczorem.