W komputerze byłego amerykańskiego żołnierza Bradleya Manninga odnaleziono 10 tysięcy poufnych depesz dyplomatycznych. Nie zostały one jednak przekazane portalowi WikiLeaks. Ekspert komputerowy amerykańskiego wojska David Shaver poinformował o tym podczas przesłuchania Manninga przed komisją wojskową w bazie Fort Meade w stanie Maryland. Komisja ma ustalić, czy 24-latek będzie odpowiadał przed sądem wojskowym.
Poniedziałek był czwartym dniem przesłuchań. Manning, analityk informacji wywiadowczych w Bagdadzie, miał między listopadem 2009 roku a majem 2010 roku przekazać portalowi WikiLeaks tajemnice państwowe: dokumenty wojskowe dotyczące wojen w Afganistanie i Iraku oraz 260 tysięcy poufnych depesz dyplomatycznych Departamentu Stanu. WikiLeaks następnie przekazał te dokumenty mediom.
Gdyby Manning został uznany za winnego "zmowy z wrogiem", groziłoby mu dożywocie.
Shaver poinformował, że 10 tysięcy depesz, znalezionych w jednym z komputerów używanych przez Manninga w bazie wojskowej w Bagdadzie, było umieszczonych w skompresowanym folderze, który najwidoczniej został uszkodzony i mógł być otwarty tylko za pomocą specjalnych narzędzi. Według eksperta, najpewniej depesze nie zostały przekazane demaskatorskiemu portalowi.
Poza tym w komputerze, którego Manning używał między listopadem 2009 roku, gdy stacjonował w Iraku, a majem 2010 roku, gdy został zatrzymany, znaleziono też 100 tysięcy innych poufnych depesz. Był one zakodowane i znajdowały się w miejscu, do którego trafiają usunięte pliki. Shaver podkreślił jednak, że choć dokumenty znajdowały się w komputerze, z którego korzystał Manning, to nie były one bezpośrednio powiązane z jego profilem. Ekspert nie mógł więc potwierdzić, że były żołnierz miał dostęp do tych informacji. Najpewniej nie zostały one nigdzie przesłane.