Ponad 250 sklepów w całym kraju skontrolowała w ostatnich dniach inspekcja sanitarna w poszukiwaniu dopalaczy. Decyzja o kontrolach zapadła po tym, jak w listopadzie i grudniu odnotowano wzrost zatruć tymi niebezpiecznymi substancjami - poinformował rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego Jan Bondar. W środę w województwie pomorskim zamknięto cztery sklepy.
Poszukiwano 28 substancji, pobrano 105 próbek produktów - poinformował Bondar. Próbki zostały już przesłane do badań w Narodowym Instytucie Leków w Warszawie, obecnie trwa ich analiza. Jeśli badania wykażą, że były to niedozwolone substancje, kary dla handlujących nimi mogą wynieść od 20 tysięcy do miliona złotych.
Ponadto w środę wieczorem kontrolerzy zamknęli cztery działające w Pomorskiem sklepy z dopalaczami: trzy w Gdańsku i jeden w Tczewie. Sklepy zostały zamknięte na polecenie wojewody Ryszarda Stachurskiego. Towar zabezpieczyła policja - poinformował rzecznik prasowy wojewody Roman Nowak. Dodał, że decyzja wojewody miała związek z wynikami badań próbek pobranych podczas kontroli w tych sklepach, wykonanych przez Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną. Wykazały one, że niektóre z wprowadzanych do obrotu produktów zawierały substancje ujęte w załączniku do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii - wyjaśnił.
W grudniu Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii oceniło w swoim raporcie za 2011 roku, że marihuana i kokaina odchodzą powoli w cień, a ich miejsce zajmują nowe substancje, tzw. dopalacze, które w większości trafiają do młodzieży. W 2011 roku - po raz trzeci z rzędu - wykryto w Europie rekordową liczbę nowych substancji psychoaktywnych - 49 tzw. dopalaczy. Poza tym, jak wynika z raportu, około 5 procent młodych Europejczyków użyło dopalaczy przynajmniej raz - najwięcej, bo 16 procent, w Irlandii, natomiast po 10 procent w Polsce i Wielkiej Brytanii.
edbie
