Ta konferencja była farsą, ale wzbudziła w nas niepokój - tak wiceszef opozycyjnej partii Batkiwszczyna Mykoła Kniażycki komentuje w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą wystąpienie Wiktora Janukowycza. Najbardziej zaniepokoiły go stwierdzenia obalonego prezydenta, że Rosja powinna włączyć się w uregulowanie sytuacji na Ukrainie. "To bardzo niebezpieczne" - mówił.
To wszystko wygląda dla mnie groteskowo. Janukowycz mówił o spotkaniu z Berkutem, o tym, że przepraszał milicjantów, a nie mówił o tych zabitych ludziach. Ponad stu zabitych ludzi, Ukraińców. Janukowycz nic o nich nie mówił, nie mówił o tych tysiącach ranionych - podkreślał wiceszef opozycyjnej Batkiwszczyny Mykoła Kniażycki. I kiedy on mówił o swoim majątku i o swoim domu, to mówił, że wszystko to nie jest jego - a dla Ukraińców to wygląda tak śmiesznie, tak dziwnie - dodał.
Zaniepokoiły go słowa o tym, że Rosja powinna wziąć udział w uregulowaniu sytuacji na Ukrainie. A jednocześnie mówił o tym, że to wszystko było zorganizowane przez Zachód i przez kraje Unii Europejskiej. Oczywiście, że taka pozycja jest niebezpieczna dla Ukrainy - stwierdził. Zaznaczył, że nie wierzy w to, że Janukowycz nie kontaktował się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Myślę, że to była umowa z Putinem, żeby ten spektakl był tak zorganizowany, jak był zorganizowany - podsumował.
Zapowiedź, że Janukowycz będzie "walczył o przyszłość Ukrainy" ocenił jako "tylko słowa i to słowa operetkowe". Janukowycz, jeszcze kiedy był prezydentem Ukrainy, nigdy nie potrafił trafnie ocenić sytuacji. Co jest w jego głowie - nie wiem. Oczywiście, że nie ma już żadnych realnych wpływów na to, co dzisiaj dzieje się w kraju, bo wszyscy ci ludzie, którzy go tutaj popierali, tak samo go nie lubili i popierali go tylko ze strachu. Tak że to są tylko operetkowe słowa - podkreślił. Rosja - to jest to, co naprawdę może zagrozić. Oni mogą wykorzystać go jako instrument, żeby cisnąć na Ukrainę i żeby nie dopuścić do zbliżenia Ukrainy z Unią Europejską - dodał.