"To przeciwnicy dzisiaj zasłużyli na zwycięstwo, byli lepsi" - tak polski deblista Łukasz Kubot podsumował porażkę w ćwierćfinale wielkoszlemowego Wimbledonu. Grający w parze z Brazylijczykiem Marcelo Melo 37-latek podkreślił: "Byliśmy w roli faworytów, rozstawieni z jedynką, ale trzeba (...) wyciągnąć wnioski i iść dalej".
We wtorek Polak i Brazylijczyk przegrali w Londynie z rozstawionymi z numerem 11. francuskimi tenisistami Edouardem Rogerem-Vasselinem i Nicolasem Mahutem 6:7 (3-7), 7:6 (7-5), 3:6, 3:6.
Uważam, patrząc ogólnie na cały mecz, że to przeciwnicy dzisiaj zasłużyli na zwycięstwo, byli lepsi - przyznał Kubot w rozmowie z polskimi mediami, oceniając, że rywale "fantastycznie returnowali i bardzo dobrze serwowali - to był klucz do zwycięstwa".
To, trzeba przyznać, lepsi tenisiści-singliści, Mahut jeszcze singlista. Uważam, że to była różnica i widać, że lepiej się czują na trawie. Zagrali dzisiaj lepiej i uważam, że (...) zasłużyli na wygraną - ocenił 37-letni tenisista, o którym Onet pisał po spotkaniu "nie był w najwyższej dyspozycji i z pewnością nie zaliczy tego spotkania do szczególnie udanych".
Kubot odrzucił także sugestie dziennikarzy, że polsko-brazylijskiemu duetowi brakowało w kluczowych momentach koncentracji.
To nie na tym poziomie - (tutaj) jedna piłka, dwie decydują o secie - stwierdził, podkreślając, że chce skupić się na pozytywach z występu na kortach trawiastych i odpocząć przed wyjazdem na turnieje w Stanach Zjednoczonych.
Finał w Halle, ćwierćfinał Wimbledonu - musimy zostać na ziemi i trzeba brać to za sukces. Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Byliśmy w roli faworytów, rozstawieni z jedynką, ale trzeba (...) wyciągnąć wnioski i iść dalej - podsumował Kubot.
Zdradził, że nie planuje zostać w Londynie na resztę turnieju, bo chce skorzystać z przerwy i spędzić ten czas z bliskimi.
Teraz jest czas, aby odpocząć. Skończył się ten kapitalny tour w Europie - jeden z najlepszych dla nas. Trzeba odpocząć, zregenerować się i przygotować do touru w Stanach Zjednoczonych, który zaczniemy prawdopodobnie od turnieju w Waszyngtonie - zapowiedział.
Odnosząc się do swoich planów na przyszłość, 37-latek podkreślił, że wciąż czerpie radość z gry w tenisa.
Dopóki będę miał taką frajdę z tego, dopóki będzie mnie to cały czas pchać do przodu, że rano wstanę i będzie mnie to motywować do dalszej pracy, a do tego (będę) grać na najwyższym poziomie, to nie mogę sobie wymarzyć czegoś lepszego: robić to, co kocham, dostaję za to pieniądze. (...) Szanuję to i cieszę się, że dostałem taką szansę od losu - zaznaczył.
Melo z kolei podkreślał w rozmowie z polskimi mediami doświadczenie francuskiej pary Mahut - Roger-Vasselin, oceniając, że w efekcie o wyniku zdecydował "niewielki margines błędu". Jego zdaniem, na porażkę jego i Kubota złożyły się dyspozycja dnia i pojedyncze błędy, "które oni w pełni wykorzystywali".
To doświadczony duet. Jeśli damy im szanse, to oni je wykorzystają - stwierdził.
W przeciwieństwie do Kubota Melo wskazał na pewne problemy z koncentracją w drugiej połowie meczu. Wtedy pojawiają się błędy, których normalnie nie ma - przyznał.
Zaznaczył również, że porażka jest dla polsko-brazylijskiego duetu przypomnieniem, by "nie odlecieć od ziemi, bo jest wiele dobrych zespołów, które też mogą wygrywać". Podzielił przy tym ocenę Kubota, że ćwierćfinał - nawet jeśli nie spełnił w pełni ich oczekiwań - jest "bardzo dobrym wynikiem".
Kubot i Melo triumfowali w Wimbledonie w 2017 roku. Polak ma w dorobku również triumf w Australian Open 2014 - grał wówczas w parze ze Szwedem Robertem Lindstedtem.
W tegorocznej edycji Wimbledonu Łukasz Kubot był ostatnim pozostającym w stawce reprezentantem Polski. Kilka godzin wcześniej w 1/8 finału miksta odpadła Alicja Rosolska.