"Kierując się patriotycznym obowiązkiem i chcąc przyczynić się w miarę moich możliwości do utrzymania ładu i porządku w PRL i triumfu prawdy, wyrażam zgodę na udzielanie pomocy Służbie Bezpieczeństwa" - takie stwierdzenie pada w napisanym odręcznie zobowiązaniu do współpracy z SB, które znajduje się w teczce TW Wolfganga zarejestrowanej pod nazwiskiem Andrzeja Przyłębskiego - obecnie ambasadora RP w Berlinie, a prywatnie męża prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Teczka TW Wolfganga znajduje się w poznańskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej. Jak ustalił dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski, Biuro Lustracyjne IPN nie miało dotąd wiedzy o istnieniu dokumentów. W piątek jednak, po nagłośnieniu sprawy, rozpoczęło procedurę sprawdzania oświadczenia lustracyjnego Przyłębskiego.
W inwentarzu publicznym IPN pod nazwiskiem Andrzeja Przyłębskiego zarejestrowana jest teczka tajnego współpracownika Wolfgang. Liczy ona 40 stron.
Z zawartości teczki Przyłębskiego w poznańskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że podpisał zobowiązanie do współpracy w 1979 roku. Rok później współpraca ustała, bo Przyłębski zapowiedział przejście na indywidualny tok studiów, a jego zadaniem było dostarczanie informacji o kolegach ze studiów. Przy toku indywidualnym stawał się bezużyteczny.
Jak zauważa reporter RMF FM Adam Górczewski, który poznał zawartość teczki TW Wolfganga, donosem można tak naprawdę nazwać jedną informację: TW Wolfgang opisuje w niej człowieka, który wyjechał za granicę, jako antykomunistę, twierdząc przy tym, że różnili się w podejściu filozoficznym do życia, bo samemu Przyłębskiemu bliżej było do marksizmu.
Prowadzący go ludzie z SB pisali, że TW Wolfgang jest zwolennikiem ustroju socjalistycznego, który według niego jako jedyny gwarantuje Polsce szczęście. Równocześnie jednak z rozmów osobami prowadzącymi wynikało, że choć Przyłębski popierał ustrój kraju, to do niektórych kwestii był nastawiony krytycznie.
W innych miejscach - jak donosi Adam Górczewski - jest natomiast mowa o tym, że po rozmowach z SB Przyłębski ostrzegał kolegów, a także, że był w posiadaniu podziemnych materiałów.
TW Wolfgang nie pobierał za informacje pieniędzy.
Jak ustalił dziennikarz RMF FM, Biuro Lustracyjne IPN do tej pory nie weryfikowało oświadczenia lustracyjnego ambasadora - dlatego nie miało do niego zastrzeżeń. Jak wyjaśniała szefowa Biura Edyta Karolak, oświadczenie Przyłębskiego, złożone w lipcu ubiegłego roku, czekało na swoją kolej. Biuro Lustracyjne nie miało również wiedzy o teczce TW Wolfganga.
Od wczoraj również posiadam taką wiedzę, że znajdują się takie dokumenty, i również od wczoraj pochylam się na tą wiedzą - mówiła wcześniej w piątek Karolak.
Po południu pojawiła się natomiast informacja, że Biuro Lustracyjne IPN wdrożyło procedurę weryfikacji oświadczenia lustracyjnego ambasadora Przyłębskiego.
W sytuacji, w której podejmujemy wiedzę o tym, że zachowały się jakieś dokumenty, to zgodnie z zarządzeniem prezesa IPN z 2013 roku możemy dokonać weryfikacji oświadczenia poza wszelką kolejnością - oświadczyła Karolak.
Sprawdzeniem oświadczenia ambasadora zajmie się - zgodnie z właściwością miejscową - poznański oddział Biura Lustracyjnego IPN.
Jak tłumaczyła Karolak, w ramach weryfikacji oświadczenia lustracyjnego Przyłębskiego Biuro Lustracyjne IPN wystąpi z wnioskiem do Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej o udostępnienie dokumentów dotyczących oświadczenia.
Chodzi o udostępnienie tych dokumentów, o których wiemy, że już istnieją, ale także o przeprowadzenie pełnej kwerendy w całym zasobie archiwalnym i w stosunku do wszystkich materiałów ewidencyjnych, w tym także tych, które znajdują się w zbiorze zastrzeżonym, będącym obecnie w trakcie likwidacji - wyjaśniała Karolak.
Szukamy wszędzie, ale na razie występujemy z zapytaniem do Archiwum IPN o pełną kwerendę w zasobie archiwalnym. Jak uzyskamy pełną odpowiedź od Archiwum, to wówczas podejmujemy decyzję, czy szukamy dalej innych dokumentów (w instytucjach zewnętrznych), czy też przystępujemy do czynności procesowych z udziałem potencjalnych świadków i osoby, która złożyła oświadczenie lustracyjne - dodała.
Resort Witolda Waszczykowskiego ws. rewelacji z teczki TW Wolfganga na razie chowa głowę w piasek: oficjalnie dla MSZ-etu nic się nie zmienia.
Jak usłyszał w ministerstwie dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski: mimo ujawnienia przez nas zawartości teczki resort dyplomacji czeka, aż sprawą zajmie się IPN.
My bazujemy na informacjach z IPN-u i po to jest postępowanie lustracyjne - usłyszał nasz reporter w ministerstwie.
Nadal obowiązuje oświadczenie wydane w tej sprawie przez MSZ w czwartek - znalazło się w nim stwierdzenie, że ambasador Przyłębski złożył oświadczenie, w którym zaprzeczył, jakoby współpracował z SB, a resort nie ma informacji, że IPN podważył prawdziwość tej deklaracji.
Ze strony resortu dyplomacji nie ma na razie mowy o wezwaniu ambasadora do Polski czy żądaniu złożenia przez niego wyjaśnień.
W czwartkowym oświadczeniu MSZ podkreśla, że "sprawa sygnatury w IPN jest znana" resortowi. Jednocześnie informujemy, że ambasador Andrzej Przyłębski przechodził kilkakrotnie standardową procedurę sprawdzającą, dokonaną przez właściwe w tej kwestii służby. Chcielibyśmy podkreślić, że za procedurę nie odpowiada Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Nie zajmuje się ono również kwestiami lustracyjnymi - zaznaczyło ministerstwo.
Według naszej wiedzy ambasador złożył oświadczenie, w którym zaprzeczył, iż miałby współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. MSZ nie posiada informacji, aby IPN podważył prawdziwość oświadczenia ambasadora i skierował sprawę do Sądu Lustracyjnego - podkreśliło we wczorajszym komunikacie MSZ.
Dodatkowo uprzejmie informujemy, że prof. Andrzej Przyłębski od czerwca 2016 roku dysponuje wysokim dopuszczeniem do tajemnicy państwowej. Przypominamy także, że był już wcześniej zatrudniony w Ambasadzie RP w Kolonii (a następnie w Berlinie) - dodawał resort.