„Zawsze czekaliśmy na Mikołaja u mojej babci na wsi. Tym Mikołajem po latach okazała się właśnie babcia, bo miała kolczyki. (…) Pytaliśmy, gdzie ona jest? i każdy nam mówił, że siedzi i pilnuje reniferów” – mówi w specjalnym przedświątecznym wywiadzie dla RMF FM i Szlachetnej Paczki Magdalena Fularczyk Kozłowska. Wioślarka, mistrzyni olimpijska z Rio przyznała się nam także, że w święta idzie na łatwiznę i korzysta z gościnności swojej rodziny.
Wymarzone święta Magdaleny Fularczyk-Kozłowskiej...
Moim takim marzeniem świątecznym jest to, aby całą moją rodzinę zgrać w jednym miejscu, przy wielkim stole. Byłaby fajna duża choinka, byśmy sobie jedli wszystko to, co byłoby przygotowane, a później byśmy po prostu cieszyli sie z chwil razem: poszli na jakiś spacer, pośpiewali, pobyli po prostu ze sobą. Jak się jest tyle czasu poza domem, co ja, to czas spędzony z bliskimi jest najważniejszy. Dla mnie święta nie w domu, to nie święta.
Co znalazłoby się na stole?
Pierogi i tzw. "ślepy śledź", czyli śledź w śmietanie z jabłkiem, ogórkiem i ziemniakami. To jest danie, na którym ja się wychowałam i moja mama to zawsze robiła. I ostatnio nie wyobrażam sobie świąt bez zupy grzybowej mojego teścia. Zaraził mnie tym. I szczerze mówiąc, chciałabym w końcu coś umieć i móc zrobić w święta, bo to jest tak, że zawsze idę na łatwiznę i korzystam z gościnności rodziny. Zawsze staram się coś upiec. Ciasto marchewkowe jest moją specjalnością, więc to jest mój wkład w święta.
Świąteczny prezent, z którego najbardziej się cieszyłaś...
Ja się zawsze cieszę z prezentów. Ostatni prezent, to nie był akurat prezent świąteczny, ale bardzo się z niego cieszyłam, a wręcz mi kopara opadła do ziemi - po igrzyskach dostałam od mojego męża psa. Wymarzony prezent, wyczekany szczerze mówiąc, bo mu marudziłam już z trzy lata, że chcę mieć psa, i dostałam. Jack Russell - tylko nie mogę go ogarnąć. Ja chyba wolę robić komuś prezenty, niż dostawać, ale jak już dostaję to umiem się z nich cieszyć.
Uwielbiam, naprawdę, obdarowywać innych. Nie zawsze musi być to gwiazdka z nieba, ale myślę, że jakiś taki mały element jest ważny i zawsze ze swojej podróży czy z obozu, jak wracam, to mam coś dla najbliższych. Uważam, że to są takie właśnie małe gesty.
Wierzyłaś w Mikołaja?
Oczywiście, że wierzyłam w Mikołaja. Nawet w zeszłym roku u nas był. Przez balkon przeszedł, taki fajny, miał takie fajne wyjściowe garniturowe buty. Chyba się odstrzelił na tę wigilię. (śmiech)
Każdy wierzył w świętego Mikołaja, przecież to były najpiękniejsze chwile dzieciństwa, ten Mikołaj wyczekany.
Zawsze czekaliśmy na Mikołaja u mojej babci na wsi. Tym Mikołajem po latach okazała się właśnie babcia, bo miała kolczyki. A my takie maluchy byliśmy i nigdy tego nie skumaliśmy - jak to można tak powiedzieć - i zawsze pytaliśmy "gdzie babcia?" i każdy nam mówił, że siedzi i pilnuje reniferów. Na wsi domy wyglądały inaczej, była sień i tam zawsze było ciemno. Czarno było tak, że się tam każdy bał wejść. Więc wierzyliśmy, że ta babcia pilnuje reniferów.
Podopiecznym stowarzyszenia WIOSNA, które organizuje m.in. Szlachetną Paczkę, wciąż możecie pomóc.
Jak? Sprawdźcie na stronie www.szlachetnapaczka.pl
APA/Szlachetna Paczka