Z warsztatów Faberge wyszło 50 jaj imperialnych. Były one prezentami wielkanocnymi carów Aleksandra III i Mikołaja II dla żon. „Są symbolem przepychu, niczym więcej. Symbolem luksusu” – mówi o nich w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Geoffrey Munn z londyńskiego sklepu z antykami „Wartski”. Po Rewolucji Październikowej jaja Faberge zostały przejęte przez bolszewików, którzy postanowili wyprzedać część skarbów zrabowanych arystokracji. Część jaj przepadła, ale jak twierdzi Geoffrey Munn, wszystkie przetrwały. Kwestia gdzie są?
Najsłynniejsze i najdroższe jajka na świecie to cacka wykonane na przełomie XIX i XX wieku w St. Petersburgu przez złotnika Carla Faberge. W 1885 roku otrzymał on pierwsze zlecenie od cara Aleksandra III, żeby przygotować podarunek wielkanocny dla jego żony, Marii.
Było to pokryte białą emalią jajko, które po otwarciu miało w środku złote żółtko. W nim z kolei ukryta była miniaturowa złota kurka, a w jej środku maleńka korona. Żona cara była zachwycona podarunkiem. Złotnik dostał zlecenie przygotowywać na każdą Wielkanoc jajko-niespodziankę. Po śmierci Aleksandra III, tradycję kontynuował jego syn - on jednak zamawiał u Faberge dwa jajka. Jedno dla matki, drugie dla żony.
I tak aż do roku 1917 Carl Faberge i jego asystenci wykonali 69 jajek, z których 50 znany jest jako jajka imperialne - wykonane na zlecenie cara Aleksandra III oraz jego następcy Mikołaja II.
Do dziś zachowało się 61 jajek, z czego 30 jest w Rosji, pozostałe są rozproszone po całym świecie.
Właściwie tylko jedno jajo opuściło Rosję drogą oficjalną. Chodzi o jajo, które Maria Fiodorowa w 1918 roku wzięła ze sobą na pokład statku, uciekając przez rewolucją. Pozostałe jaja rozpierzchły się w tumulcie rosyjskiej rewolucji. W latach 30. XX wieku 14 jaj Faberge sprzedał zachodnim domom aukcyjnym sam Józef Stalin. Niektóre z nich poszły w świat za... 400 dolarów za sztukę.
Bogdan Frymorgen RMF FM: Świat fascynuje się imperialnymi jajami, które wyszły z warsztatów Faberge. Pewnie dlatego że łączą historię z romansem, sztukę z pieniędzmi. Ile takich jaj powstało?
Geoffrey Munn z firmy Wartski z siedzibą w Londynie: Z warsztatów Faberge wyszło 50 takich jaj. Były one prezentami wielkanocnymi carów Aleksandra III i Mikołaja II dla swych żon. Po upadku caratu i zwycięstwie Rewolucji Październikowej, Wartski zakupił 13 z nich.
Muszę przyznać, że trafnie je opisałeś. Imperialne jaja działają na naszą wyobraźnię. Są niezwykle urocze, ale zupełnie bezużyteczne. Ludzie fascynują się nimi w dziecinny wręcz sposób. Niektóre mogą kryć w sobie zegarek, jakieś kosmetyczne przybory, ale generalnie jaja nie mają żadnego przeznaczenia. Są symbolem przepychu, niczym więcej. Wielkanoc była w carskiej Rosji największym religijnym świętem. Gdziekolwiek ludzie żyli, produkowali na święta ozdobne jaja. Na wsiach były one malowane, w miastach porcelanowe. Dworski przepych dyktował, że w pałacu cara nie mogło być na Wielkanoc innych jajek, niż te od Carla Faberge. I tak było aż do wybuchu rewolucji w 1917 roku.
W mitologii chrześcijańskiej jajko jest bardzo wymownym symbolem nowego życia, jednocześnie jest kruche. Po przejęciu władzy przez bolszewików stary porządek rozpadł się jak stłuczone jajko.
To bardzo ciekawa analogia. Dynastia Romanowów była bardzo krucha, bo opierała się na nieuzasadnionym pojęciu dziedziczenia tytułów i rangi, a imperialne jaja Faberge są takim ostatecznym symbolem luksusu. Romanowowie w pewnym sensie wyglądali też jak te jaja. Byli niezwykle przystojni, piękni. Każdy członek rodziny carskiej mógłby z powodzeniem robić karierę w Hollywood. Wśród nich kręcił się też szalony mnich, Rasputin. On też był niezwykły. Potem przyszła rewolucja i ostateczna zagłada dynastii, która zamordowana została przez bolszewików na Syberii.
Co się stało z imperialny jajami po upadku Romanowów?
Zostały przejęte przez bolszewików, którzy postanowili wyprzedać część skarbów zrabowanych arystokracji. Część jaj została wtedy sprzedana na Zachodzie.
A ile ocalało?
Zaryzykuję stwierdzenie, że wszystkie przetrwały. Pytanie, gdzie aktualnie się znajdują? Do niedawna nie mieliśmy pewności co do czterech lub pięciu. Ale niedawno jeden z moich współpracowników dokonał niezwykłego odkrycia. Najpierw umieścił w internecie wszystkie znane informacje na temat zaginionych jaj. W pewnym sensie stworzył naukową bazę danych, licząc na to, że pomoże ona w poszukiwaniach. Niedługo po tym skontaktował się z nim Amerykanin, który zakupił ciekawy eksponat w sklepie z antykami. Zapłacił za niego 8 tys. funtów. Gdy przywiózł to jajo do Londynu, nasi eksperci potwierdzili jego pochodzenie. To było jedno z zaginionych imperialnych jaj Faberge. Zanim zostało sprzedane za 20 milionów funtów, mieliśmy zaszczyt eksponować je tutaj u nas w Wartski. Dawno temu nasza firma miała też do czynienia z tzw. neseserkiem. To jajo zrobiono w 1889, a w środku znajdowały się przybory do pielęgnacji paznokci. Jego właścicielką była caryca Aleksandra. W środku był nawet bilecik z jej odręcznym pismem. To dzieło Faberge zostało sprzedane za niewielką sumę 300 funtów w 1967 roku. Uznawane jest dziś za zaginione. Ktoś jest w posiadaniu niezwykle cennego przedmiotu i być może nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, choć najprawdopodobniej właściciel celowo się do tego nie przyznaje.
Wróćmy do jaj, których istnienie możemy potwierdzić. Może pan zdradzić, gdzie się znajdują?
Niektóre powróciły do Rosji. Na przykład kolekcja Forbesa, łącznie dziewięć jaj, w całości została zakupiona przez rosyjskiego biznesmena Victora Vekselberga. Wystawione zostały w Rosji na widok publiczny. Dwa posiada brytyjska królowa, Elżbieta II. Jedno to pochodzące z 1910 roku jajko z kolumnadą, które było prezentem dla cesarzowej Aleksandry Fiodorówny. Drugie to jajko mozaikowe inkrustowane szlachetnymi kamieniami, stworzone - 4 lata później. Książę Monako ma swoje. Wiem, bo zakupione zostało u nas. Na tej liście znajduje się też kilka renomowanych amerykańskich kolekcji. Wiele jaj znajduje się też w prywatnych rękach, ale kto je ma i gdzie, tego z ręką na sercu nie mogę ujawnić, bo po prostu nie wiem.
Ile imperialny jaj Faberge mieliście okazję gościć w Wartski?
Do niedawna mogliśmy się pochwalić dwunastoma. Ale dzięki mojemu koledze, który w ubiegłym roku wytropił kolejne, teraz możemy mówić o tzw. piekarskim tuzinie, czyli trzynastu.