Sąd Najwyższy stanu Kalifornia odrzucił apelację lekarza skazanego za spowodowanie śmierci Michaela Jacksona. Odbył on karę więzienia, ale odwołując się od wyroku skazującego, chciał oczyścić swe imię.

Conrad Murray wyszedł z więzienia w październiku ubiegłego roku. Odsiedział tylko dwa z czterech lat dzięki zmianom w kalifornijskim prawie, które pozwalają na znaczne skrócenie wyroku.  

W 2011 roku kardiolog został skazany na karę więzienia za doprowadzenie do śmierci Michaela Jacksona w czerwcu 2009 roku. Podając piosenkarzowi propofol, silny anestezjologiczny środek usypiający, jako lekarstwo na bezsenność, lekarz zdaniem sądu doprowadził do zgonu muzyka.   

Choć Murray odbył już zasądzoną mu karę, jego adwokat zwróciła się do stanowego Sądu Najwyższego z wnioskiem o unieważnienie skazującego wyroku. Jako powód podała, że ogromne zainteresowanie mediów sprawą śmierci piosenkarza mogło wpłynąć na decyzję przysięgłych, przez co lekarz nie miał szans na sprawiedliwy proces.  

Prawniczka lekarza Valerie Wass powiedziała, że jej klient prawdopodobnie będzie zabiegał o anulowanie wyroku w sądzie federalnym.  
 
Jackson został znaleziony martwy w swej rezydencji w Los Angeles 25 czerwca 2009 roku. W chwili zgonu miał 50 lat. Jak później ustalono, zmarł od nadmiernej dawki używanego normalnie podczas operacji chirurgicznych propofolu oraz środków uspokajających.  

Murray przyznał się, że zaaplikował Jacksonowi niewielką ilość propofolu. Jednak w trakcie procesu adwokaci oskarżonego twierdzili, iż Jackson był uzależniony od tego leku i sam spowodował własną śmierć - prawdopodobnie biorąc doustnie porcję środków uspokajających i wstrzykując sobie dodatkową dawkę propofolu bez wiedzy lekarza.

(mpw)