Polscy siatkarze pokonali Niemców 3:2 (18:25, 23:25, 25:17, 25:22, 15:10) w towarzyskim pojedynku w Zielonej Górze. Biało-czerwoni wrócili do reprezentacyjnej rywalizacji - na razie jedynie sparingowej - po niemal 300 dniach przerwy.
Po nerwowym początku spotkania Polacy zdołali doprowadzić do remisu 8:8, ale zawodnicy Andrei Gianiego szybko ponownie odskoczyli i kontrolowali przebieg rywalizacji. Problemy ze skończeniem ataku mieli Maciej Muzaj i Bartosz Kwolek. Dzięki dobrej zagrywce rywale biało-czerwonych mieli przewagę także w bloku: zdobyli w ten sposób cztery punkty przy zaledwie jednym po stronie Polaków. W efekcie nie mieli problemu z rozstrzygnięciem pierwszego seta na swoją korzyść.
Kolejna partia była znacznie bardziej wyrównana. U Niemców wciąż dobrze funkcjonowała zagrywka, ale i Polacy poprawili się w tym elemencie, co z kolei miało przełożenie na zatrzymywanie przez nich ataków przeciwników. Przez długi czas żaden z zespołów nie był w stanie odskoczyć na więcej niż dwa punkty. Podopieczni Vitala Heynena wciąż jednak popełniali za dużo błędów: tylko w tej odsłonie oddali w ten sposób rywalom 9 "oczek", w tym dwa w samej końcówce.
Jeszcze przed meczem trenerzy umówili się, że niezależnie od wyniku rozegrane zostaną co najmniej cztery sety. Przed rozpoczęciem trzeciego Vital Heynen wymienił niemal wszystkich zawodników. Z dotychczas występujących graczy na boisku pozostał jedynie Norbert Huber, pojawili się natomiast m.in. Wilfredo Leon, Bartosz Kurek i Karol Kłos. I właśnie to trio znacząco przyczyniło się do tego, że ta partia od początku do końca układała się po myśli mistrzów świata.
Podobnie wyglądała sytuacja w pierwszej połowie kolejnej odsłony (14:8), ale błędy własne biało-czerwonych i dobra postawa rezerwowego Linusa Webera sprawiły, że Niemcy zmniejszyli stratę do jednego punktu (16:15). Później jednak zaczęli się mylić, a doprowadzenie do remisu w całym meczu przypieczętował asem Bartosz Bednorz.
Tie-break przebiegał pod dyktando Polaków, a ostatni punkt podarował im - za sprawą zepsutej zagrywki - Linus Weber.
Towarzyski pojedynek z Niemcami był dla naszych siatkarzy pierwszym oficjalnym spotkaniem od marca, kiedy zakończyły się sezony ligowe, oraz pierwszym meczem reprezentacji od października.
Kilkumiesięczną przerwę w grze wymusiła pandemia koronawirusa: z jej powodu odwołano wszystkie mecze o stawkę w tym sezonie.
W tej sytuacji Polski Związek Piłki Siatkowej zaplanował serię czterech spotkań towarzyskich: w środę i czwartek z Niemcami w Zielonej Górze, a w niedzielę i poniedziałek z Estończykami w Łodzi.
Najprawdopodobniej będą to w tym sezonie jedyne mecze z udziałem reprezentacji Polski.
Ostatnio biało-czerwoni mierzyli się z Niemcami w ubiegłym roku w ćwierćfinale mistrzostw Europy: wygrali wówczas 3:0. Teraz jednak nie wynik jest najważniejszy.
Jak przyznał niedawno szkoleniowiec polskiej kadry Vital Heynen, sparingi w Zielonej Górze i Łodzi "są bardziej istotne pod względem komercyjnym niż czysto sportowym".
"Być może pozwolą niektórym zawodnikom wejść już w rytm meczowy, ale mam też pewne obawy, czy w przypadku niektórych nie będzie jeszcze za wcześnie. Na pewno będę dokonywał wielu zmian" - zapowiadał Belg, który w dwumeczu z Niemcami chce dać szansę zagrania wszystkim zawodnikom.
"Na pewno każdy pogra: mniej czy więcej, ale na pewno nikt nie zagra wszystkich spotkań od deski do deski, bo nikt nie jest na to gotowy fizycznie" - przyznawał natomiast przed serią sparingów rozgrywający naszej kadry Fabian Drzyzga.
Na parkiet z pewnością nie wyjdą jednak w Zielonej Górze Jakub Kochanowski, który nabawił się urazu barku, i Mateusz Bieniek, który w trakcie zgrupowania reprezentacji w Spale poddał się operacji kolana i obecnie wciąż przechodzi rehabilitację.