​Pogoda krzyżuje plany organizatorów igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Z powodu zbyt silnego wiatru zaplanowane na niedzielę kwalifikacje kobiet w snowboardowej konkurencji slopestyle zostały odwołane. Na czwartek przesunięto też rywalizację w zjeździe alpejskim mężczyzn, a na środę zawody w kombinacji norweskiej.

​Pogoda krzyżuje plany organizatorów igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Z powodu zbyt silnego wiatru zaplanowane na niedzielę kwalifikacje kobiet w snowboardowej konkurencji slopestyle zostały odwołane. Na czwartek przesunięto też rywalizację w zjeździe alpejskim mężczyzn, a na środę zawody w kombinacji norweskiej.
Gilles Roulin /JEAN-CHRISTOPHE BOTT /PAP/EPA

W niedzielę miały się odbyć kwalifikacje kobiet w snowboardowej konkurencji slopestyle, jednak ze względu na zbyt silny wiatr zostały odwołane. Oznacza to, że wszystkie zawodniczki wystąpią w finale. Zamiast trzech przejazdów odbędą się dwa. Polki w tej konkurencji nie startują.

Początkowo organizatorzy rozpoczęcie kwalifikacji przełożyli o trzydzieści minut, dopiero później zdecydowali o ich odwołaniu.

Rywalizację o medale igrzysk w Pjongczangu zdążyli w tej konkurencji zakończyć mężczyźni. Zwyciężył 17-letni Amerykanin Redmond Gerard. Dwa pozostałe medale zdobyli Kanadyjczycy - Max Parrot i Mark McMorris. Polacy nie startowali.

Kombinacja norweska przełożona

Zbyt silny wiatr uniemożliwił także przeprowadzenie pierwszego treningu na skoczni normalnej specjalistów kombinacji norweskiej.

Kombinatorzy staną do rywalizacji o medale na skoczni normalnej w Alpensia Nordic Park w środę o godzinie 7:00 czasu polskiego.

Odwołany zjazd alpejczyków

Organizatorzy odwołali też zjazd alpejski mężczyzn, który miał być pierwszą alpejską konkurencją igrzysk w Pjongczangu. Przesunięcie rywalizacji na czwartek zawodnicy przyjęli ze spokojem.

W niedzielę wiatr w resorcie Jeongseon przekraczał 70 kilometrów na godzinę, co uniemożliwiło uruchomienie kolei gondolowej mającej wwieźć na górę uczestników rywalizacji. Niekorzystne prognozy były znane wcześniej i już w środę dyrektor zawodów Markus Waldner przewidywał możliwość przełożenia zjazdu.

Początkowo chciano przyspieszyć rywalizację o jeden dzień, ale na to nie zgodził się Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Myślano także o poniedziałku - dniu, w którym alpejki będą walczyły w Yongpyong o medale w slalomie gigancie. Ostatecznie zdecydowano się na czwartek. W tej sytuacji na piątek przesunięto męski supergigant.

Zmiany w programie nie są niczym niezwykłym

Zmiany w programie wielkich imprez w narciarstwie alpejskim nie są niczym niezwykłym i zawodnicy przyjmują je ze spokojem. Bedę gotowy na niedzielę, ale także na wtorek, środę czy kiedykolwiek. Musimy do tego podchodzić elastycznie, bo przecież nikt nie ma kontroli nad wiatrem - mówił w sobotę jeden z faworytów Szwajcar Beat Feuz.

Decyzję organizatorów pochwalił na Twitterze inny kandydat do podium Norweg Kjetil Jansrud. To było konieczne. W pełni popieram. Dziękuję - napisał.

Olimpijski zjazd charakteryzuje się tym, że często dochodzi w nim do niespodzianek. Tak było m.in. cztery lata temu w Soczi, gdy złoty medal zdobył Matthias Mayer, który nigdy wcześniej nie wygrał żadnych pucharowych zawodów. Tym razem Austriak wymieniany jest już w gronie faworytów.

Zjazd mężczyzn miał być pierwszą alpejską konkurencją igrzysk. W tej sytuacji olimpijskie zmagania zainaugurują w poniedziałek uczestniczki slalomu giganta, w tym Maryna Gąsienica-Daniel. Na liście startowej męskiego zjazdu jest Michał Kłusak.

(ł)