Filip Nivette i Kamil Heller prowadzą po pierwszym dniu rywalizacji Rajdu Nadwiślańskiego - przedostatniej rundy Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Kierowca Skody Fabii R5 wygrał 4 z 5 odcinków specjalnych i o ponad 20 sekund wyprzedza Bryana Bouffiera.
Jan Kałucki, RMF FM: Wygrałeś cztery z pięciu odcinków specjalnych - to 80-procentowa skuteczność. Mało brakowało do całkowitej dominacji, ale w tej chwili chyba tym się nie przejmujesz.
Filip Nivette: Tak, jesteśmy bardzo zadowoleni. Oddaliśmy tylko jeden OS, w którym byliśmy wolniejsi o dwie sekundy. Błąd polegał na doborze opon. Były za miękkie i się przegrzały, przez co samochód się ślizgał po całej drodze. Bardzo trudno było go utrzymać, raz byliśmy delikatnie poza drogą, ale koniec końców, wszystko się udało. Na miejskim odcinku powiększyliśmy przewagę nad Bryanem o 7 sekund. Dodatkowo Zbyszek Gabryś ma do nas ponad minutę straty, więc jest bardzo dobrze. Oby tak było jutro. Mam nadzieję, że widzimy się na mecie.
Zanim przejdziemy do jutrzejszego dnia, powiedz jak się jechało? Cały czas świeci słońce, jest ładna pogoda - to może lekko uśpić czujność kierowcy, bo jak sam wspomniałeś, było bardzo ślisko.
Piekielnie ślisko! Nie wiem, co jest na tej drodze. Coś w rodzaju takiej gliny, albo błota od pobliskich maszyn rolnych. Przez chwilę czułem się jak na lodowisku. Bogu dziękować, że nie pada deszcz, bo byłoby gorzej, niż na śniegu.
Jutro sześć OS-ów. Może nie będzie tak długich tras, jak dzisiaj, ale z tego, co widziałem, organizatorzy przygotowali wymagające odcinki.
Bardzo trudna będzie pierwsza pętla. My jedziemy jako piersi, więc będziemy "robić linię" innym i odkurzać trasę z tego pyłu, o którym wspomniałem wcześniej. Druga pętla będzie na pewno bardziej wyrównana. Plan jest taki, aby pierwszą rundę pokonać uważnie, a następnie pojechać równym i szybkim tempem.
W kolarstwie ostatni etap nazywa się "etapem przyjaźni". Zawodnicy jadą spokojnie, popijają szampana. Tutaj też coś takiego przewidujesz?
Nie, u nas nie ma etapów przyjaźni. Bardzo się wszyscy lubimy i szanujemy, ale jeśli się wymieniamy uśmiechami, to tylko między odcinkami. Na odcinkach jest walka o każdą część sekundy. Nie ma miejsca na rozluźnienie. Dziś, po 27 kilometrach, różnica między dwoma zawodnikami wynosiła 3 sekundy. Oglądamy bardzo wyrównaną walkę. Mam jedynie nadzieję, że jutro los się do nas uśmiechnie i będziemy prowadzić.
Jak będziecie prowadzić, to wiesz, co się będzie działo?
Ja nie lubię zapeszać. Będziemy robić swoje.
Ale zdradź - szampan się chłodzi na zapleczu?
Nie wiem, ja go na pewno nie przywiozłem.
(ł)