Dokładnie o podsłuchach dowiedziałem się rok temu i natychmiast przekazałem tę informację służbom specjalnym - mówi w rozmowie z Konradem Piaseckim biznesmen Marek Falenta, oskarżany o to, że był inicjatorem potajemnych nagrań polityków w warszawskich restauracjach. Jak dodaje jednak, funkcjonariusze CBA i ABW, którzy przekazali sprawę do centrali "dostali odpowiedź, żeby nie zajmować się tą sprawą, ponieważ dotyczy ona czołowych postaci Platformy Obywatelskiej".
Konrad Piasecki: Od kiedy pan wiedział o podsłuchach i nagrywaniu polityków w warszawskich restauracjach?
Marek Falenta: Dokładnie dowiedziałem się o nich w tamtym roku.
W 2013?
W 2013, tak.
Rok temu, czy więcej niż rok temu?
Dokładnie gdzieś około roku temu. Nie pamiętam dokładnej daty. I natychmiast przekazałem tę informację służbom specjalnym.
Ta informacja, którą pan miał, jak brzmiała? Że są nagrywani politycy, że są nagrywani biznesmeni? W ilu restauracjach to się miało dziać?
Że są nagrywani politycy Platformy Obywatelskiej. I taką informację przekazałem Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Że są nagrywani politycy w kilku restauracjach, czy w jednej restauracji?
Dokładnie w "Sowa i Przyjaciele''.
A wiedział pan, o jakich dokładnie nagraniach, które dokonano, czy tylko miał pan ogólną informację, że dokonywano takich nagrań?
Miałem informację, że dokonywano takich nagrań i przekazałem ją służbom specjalnym.
Wiedział pan, kto nagrywa? Że nagrywa Łukasz N.?
Wiedziałem, że jeden z kelnerów.
Nie wiedział pan, który?
Nie.
Nie wiedział pan, że to Łukasz N.?
Nie, ale domyślaliśmy się mniej więcej, bo to chodziło w VIP room.
A skąd się pan o tym dowiedział?
W trakcie naszych spotkań biznesowych w tej restauracji chodziły takie informacje i dlatego zdecydowałem się przekazać to funkcjonariuszom.
Ale to była plotka czy twarda wiedza?
Raczej plotka.
Plotka? Czyli pan się nią za bardzo nie przejmował wtedy?
To zajmijmy się w takim razie tym, co pan nazywa "przekazaniem informacji służbom specjalnym". Komu i kiedy pan powiedział o tym, że dokonywane są nagrania?
Dokładnie funkcjonariuszom Centralnego Biura Antykorupcyjnego z delegatury we Wrocławiu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z delegatury w Legnicy.
Jest pan w stanie wymienić nazwiska osób, którym pan przekazał te informacje?
Tak i zrobię to w prokuraturze.
Pan zna te nazwiska?
Tak, znam.
Dzisiaj ich pan nie ujawni?
Wolałbym tego nie ujawniać. Właśnie jeden z tych funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dostał propozycję nie do odrzucenia, żeby złożył podanie o odejście z miesięcznym okresem wypowiedzenia.
A z jakiego szczebla byli to funkcjonariusze?
To byli oficerowie wysokiego szczebla. Pułkownicy i kapitanowie.
Dlaczego pan się z nimi spotykał?
Dlatego że posiadam spółki w strategicznych sektorach Skarbu Państwa to jest telekomunikacji. Posiadamy strategiczne aktywo, to jest sieć światłowodową o długości 4000 km i oficerów bardzo interesowało to aktowo.
Pan standardowo spotyka się z oficerami służb specjalnych?
Jak poproszą o takie spotkania, to oczywiście spotykam się i udzielam im stosownych informacji.
I do momentu wybuchu afery, czyli do połowy czerwca tego roku mniej więcej, ile pan odbył takich spotkań w sumie?
Około 6-7.
I podczas jednego z takich spotkań pan to powiedział?
Tak.
I ci funkcjonariusze, w jaki sposób potwierdzili tę informację? Bo pan mówi, że oni potwierdzili, że to prawda.
Na następnym spotkaniu powiedzieli, że ustalili źródło i przekazali tę informację do centrali.
Do centrali CBA i centrali ABW w Warszawie.
Podejrzewam, że tylko do centrali CBA, bo funkcjonariusz ABW bał się w ogóle ten temat ruszyć.
Czyli funkcjonariusz CBA bardziej się przejął tą informacją?
Dwóch funkcjonariuszy CBA z Wrocławia przejęło się i byli bardzo niezadowoleni, że nie mogą się tym tematem zajmować.
I po tym szef CBA, mimo że miał tę informację o podsłuchach, dał się namówić?
Nie wiem, czy to był szef CBA, ale centrala na pewno dostała raport o tym, że politycy Platformy Obywatelskiej są podsłuchiwani w jednej z restauracji.
A pan ma jakikolwiek dowód na to, że przekazał tę informację służbom?
Sądzę, że rozmowy ze mną były nagrywane przez tych oficerów, bo to jest standardowa procedura oraz myślę, że jak zapytamy tych oficerów, to oni też udzielą takiej informacji, oczywiście jeżeli zostaną zwolnieni z tajemnicy państwowej.
Ale nie ma pan jakiejś wymiany maili, wymiany korespondencji, SMS-ów z nimi?
Są maile, które dotyczą różnych tematów, które omawialiśmy.
W tym kwestii podsłuchów?
Niestety w kwestii podsłuchów nie ma takich maili.
Czyli pan wymieniał z nimi maile, ale o podsłuchach pan z nimi nie korespondował.
Tak, dokładnie.
Czyli nie ma takiego dowodu na papierze czy dowodu elektronicznego, że pan przekazał takie informacje.
Są takie dowody i myślę, że ci funkcjonariusze to ujawnią, bo powtarzam - oni byli bardzo niezadowoleni z tego, że nie mogli tych spraw ruszyć i to są uczciwi funkcjonariusze, którzy te sprawy prowadzą bardzo rzetelnie.
Ilu funkcjonariuszom przekazał pan te informacje? Czyli ilu funkcjonariuszy przed wybuchem tej afery, pańskim zdaniem, musiało wiedzieć o tym co, się wydarzyło?
Z tymi, z którymi rozmawiałem, to co najmniej trzech i jeszcze informowałem dwóch, którzy w ostatnim czasie się pojawili razem z funkcjonariuszem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dwóch funkcjonariuszy ABW ze Śląska. Nie pamiętam ich nazwisk, ale mam ich numery telefonów.
To było wszystko przed wybuchem afery, czyli przed czerwcem 2014 roku?
Tak, oczywiście. Informowałem też o tym oficera prowadzącego moje zatrzymanie, gdy 40 ludzi z ABW i CBŚ wpadło do mojego domu i zrobiło przeszukanie i poinformowałem go o tym, żeby zawiadomił tych oficerów, bo miałem nadzieję, że prokuratura weźmie ten wątek pod uwagę, przesłucha tych funkcjonariuszy i oni powiedzą, jak było naprawdę, że ja natychmiast poinformowałem o tym przestępstwie. W związku z tym nie mogę być tutaj w tej sprawie winnym, a tym bardziej jakimś kozłem ofiarnym, jakim dzisiaj się stałem.
Powiedział pan również podczas przesłuchania w prokuraturze o tym, że wiedział pan o podsłuchach i przekazywał te informacje służbom?
Czekałem, aż prokuratura samodzielnie wyjaśni ten wątek, bo zgłosiłem tę sprawę kapitanowi ABW podczas mojego zatrzymania.
Dlaczego nie powiedział pan tego prokuratorowi, który pana przesłuchiwał?
Na razie chcieliśmy zapoznać się z dowodami, jakie istnieją. Pisaliśmy wszystkie wnioski do prokuratora o te dowody, o wgląd do akt. Niestety prokuratura uniemożliwia nam skuteczne bronienie się w tej sprawie. Wysyła komunikaty o tym, co tam się dzieje, a my do tej pory nic nie wiemy. Tak naprawdę chciałem złożyć takie zeznania w prokuraturze po ujawnieniu tych dowodów. Zresztą taka jest informacja w odpowiedzi na pytanie prokuratora. Odpowiedziałem, że złożę obszerne wyjaśnienia po okazaniu mi dowodów. Uważałem, że jest to informacja tajna i czekałem, aż prokuratura i służby samodzielnie wyjaśnią ten temat.
27 czerwca w Kontrwywiadzie RMF FM Marek Falenta zapewniał, że nie wiedział o podsłuchach, że o wszystkim dowiedział się z "Wprost". Jak dziś tłumaczy te słowa? W którym momencie nie mówił prawdy? Odpowiedzi na te pytania w kolejnej części rozmowy Konrada Piaseckiego.
Przeczytaj dalszą część wywiadu na kolejnej stronie!