Dyżurny ruchu ze Starzyn, podejrzany o nieumyślne spowodowanie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, może zostać w zakładzie psychiatrycznym kolejny miesiąc. Wniosek o przedłużenie obserwacji mężczyzny złożyli biegli. Ich zdaniem potrzebne są dodatkowe badania i analizy, by sprawdzić jego poczytalność.
Sąd musi podjąć decyzję w ciągu kilku najbliższych dni, bo termin trwającej obecnie obserwacji mija 30 kwietnia. Jak usłyszał reporter RMF FM w częstochowskiej prokuraturze, specjaliści bardzo rzadko występują o przedłużanie obserwacji. W ostatnich latach nie było podobnego przypadku. Jeśli sąd tym razem zgodzi się na takie rozwiązanie, po kolejnych czterech tygodniach będą już musieli wydać opinię na podstawie tego, co ustalili wcześniej. Kolejny raz nie będzie już można przedłużyć obserwacji.
Z dyżurnym nie ma kontaktu od 3 marca, kiedy doszło do katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Mężczyzna do tej poty nie złożył zeznań. Prokuratura zarzuca mu nieumyślne spowodowanie katastrofy kolejowej. To na posterunku w Starzynach krótko przed katastrofą doszło do awarii zwrotnicy. Nasz dziennikarz dotarł do nagrania rozmowy pomiędzy dyżurnym ze Starzyn a jego koleżanką z sąsiedniej stacji w Sprowie. Z rozmowy wynikało, że obydwoje wiedzieli, iż w Starzynach nie działa zdalne sterowanie zwrotnicą. Andrzej N. miał więc przestawić zwrotnicę ręcznie. Niestety skierował pociąg na niewłaściwy tor, przez co doszło do czołowego zderzenia składów.
W połowie kwietnia śledczy zdecydowali, że zapisów rozmów pomiędzy dyżurnymi powinni wysłuchać biegli psychiatrzy. Głos, sposób prowadzenia rozmowy czy okazywane wówczas emocje - to wszystko zdaniem prowadzących śledztwo może mieć znaczenie przy określaniu ówczesnego stanu psychicznego podejrzanego, a tym samym jego poczytalności.