Minister transportu Sławomir Nowak wystąpi do prezesa PKP Cargo o przyznanie nagrody dla maszynisty, który wczoraj zatrzymał pociąg przed - jego zdaniem - zepsutym semaforem. Nowak swoje plany ogłosił na Twitterze. Ale PKP Cargo taką nagrodę maszyniście już przyznało.
Minister Nowak chce wnieść o nagrodę dla maszynisty, który zatrzymał pociąg niedaleko stacji Baby w województwie łódzkim, chociaż szef PKP Cargo taką nagrodę już przyznał. Najwyraźniej szef resortu transportu o tym nie wiedział. Wysokość nagrody nie została jeszcze ustalona. Reporter RMF FM dowiedział się, że będzie to kilka tysięcy złotych.
Zarządca torów, czyli też PKP PLK utrzymuje, że żadnej awarii nie było, a maszynista nie musiał blokować ruchu na cztery godziny. Uniemożliwił w ten sposób przejechanie 10 pociągom pasażerskim przed stacją Baby w Łódzkiem. Rzecznik PKP Cargo twierdzi, że sytuacja była groźniejsza, niż przedstawia to zarządca torów. Według niego, pierwszy semafor pokazywał: "jedź z pełną prędkością", a drugi nakazywał zwolnić do 40 km/h i zmienić tor na sąsiedni.
Sprawę wyjaśnia grupa kolejowych ekspertów - przedstawicieli przewoźnika, czyli PKP Cargo, zarządcy torów - PKP PLK, oraz obserwatorzy z odpowiadającego za bezpieczeństwo Urzędu Transportu Kolejowego. Mało prawdopodobne jest, by wyniki prac komisji były dziś znane. Na razie komisja zgodziła się, że urządzenia rzeczywiście miały awarię i w tej chwili próbuje ustalić jej przyczyny. Jeśli specjaliści nie dojdą do porozumienia, co było przyczyną zamieszania na torach, sprawą zajmie się Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych. Wygląda jednak na to, że spór rozstrzygnął już sam minister transportu, wnioskując o przyznanie nagrody dla maszynisty. Dziś wiemy, że to 59-letni Edward Pryczek. W PKP pracuje od września 1968 roku. Mieszka w Piotrkowie Trybunalskim i tam też jest zatrudniony w gnieździe drużyn trakcyjnych podlegających sekcji z Łodzi, Centralny Zakład PKP CARGO.
Według Związku Zawodowego Maszynistów, awarie urządzeń sterowania ruchem są w naszym kraju bardzo częste. Nie ma niestety ogólnopolskich statystyk, które pokazałyby, na ile poważny jest to problem. Nawet w wewnętrznych raportach zarządcy torów nie ma takich informacji, bo nie wszędzie są komputery, które je zbierają - twierdzi jeden z ekspertów.
Mamy więc tylko szczątkowe dane, które i tak są niepokojące. Na przykład na odcinku pod Szczekocinami, gdzie 3 marca doszło do tragicznej katastrofy, w ciągu 3 ostatnich miesięcy doszło aż do 65 różnych awarii. Wśród nich były też uszkodzenia semaforów. To właśnie wtedy stosowany jest tzw. sygnał zastępczy, który włączono także obu maszynistom pod Szczekocinami.