W rozpoczynających się w czwartek w Rosji mistrzostwach świata sędziowie będą mieli po raz pierwszy w historii turnieju dostęp do powtórek podczas meczów. Ponownie zostanie wykorzystana technologia goal-line, która "zadebiutowała" przed czterema laty.

Dosłowne rozszyfrowanie skrótu VAR oznacza sędziego-asystenta wideo (Video Assistant Referee), ale przyjęło się mówić o systemie czy technologii VAR, jak nazywa się zbiór rozwiązań umożliwiających analizę powtórek oraz komunikację między tym dodatkowym sędzią a arbitrem głównym.

Wydaje się, że skoro telewidzowie mogą oglądać powtórki od kilkudziesięciu lat, taka możliwość powinna być od dawna dostępna także dla arbitrów. Zwolennikiem nowych technologii w futbolu jest m.in. były szef Kolegium Sędziów Polskiego Związku Piłki Nożnej Andrzej Strejlau. "Ludzie wylądowali na księżycu, a my dalej tkwiliśmy w opłotkach" - mówił niegdyś.

Jednym z arbitrów głównych na rosyjskim mundialu będzie Szymon Marciniak, który ma już doświadczenie z VAR zdobyte w meczach polskiej ekstraklasy.

To niesamowite narzędzie w naszych rękach. Mam nadzieję, że to będą najsprawiedliwsze mistrzostwa w historii- podkreślił.

Sceptyczni Niemcy

Jednak w środowisku piłkarskim jest wiele osób, które nie podzielają tego poglądu. Argumentują, że wstrzymywanie gry w celu analizy powtórek zabiera zbyt dużo czasu i powoduje zamieszanie, że jest "niezgodne z duchem gry". W styczniowej ankiecie magazynu "Kicker" aż 47 procent piłkarzy Bundesligi, gdzie VAR stosowany był w każdym meczu minionego sezonu, zagłosowało za rezygnacją z tej technologii. Przeciwnych było 42 proc., pozostali nie mieli zdania.

Na początku sezonu pojawiły się problemy z komunikacją arbitrów z centralą w Kolonii, poza tym było tam też trochę zamieszania w środowisku sędziowskim. W Niemczech akurat szklanka zawsze jest do połowy pusta, media nie pozwalają na błędy, więc ludzie zaczęli narzekać na VAR. To udzieliło się działaczom, trenerom i samym piłkarzom. W innych krajach problemy też były, ale tam zupełnie inaczej to traktowano. Po prostu dano VAR szansę i czas na poprawę braków i niedociągnięć - tłumaczył w rozmowie Łukasz Brud, sekretarz generalny Międzynarodowej Rady Futbolu (IFAB), która sprawuje pieczę nad przepisami piłki nożnej.

Pod koniec maja "Kicker" powtórzył ankietę i wówczas wyniki były nieco mniej krytyczne - VAR poparło 57,6 proc., a przeciwnych było 33,6 proc. zawodników.

Prezydent Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) Aleksander Ceferin wprawdzie do przeciwników VAR nie należy, ale uważa, że marcowa decyzja o zastosowaniu systemu już na mundialu w Rosji jest zbyt pochopna.

Mam pewne obawy związane z mistrzostwami świata, gdzie pojawią się sędziowie, którzy nie prowadzili ani jednego meczu z VAR. Mam nadzieję, że nie będzie żadnych problemów i skandali - mówił.

Słoweniec nie zamierza stosować nowych rozwiązań w najbliższej przyszłości w Lidze Mistrzów. Chce poświęcić jeszcze jakiś czas na próby i szkolenia.

Testowaliśmy system przez dwa lata i jedyne problemy są związane z komunikacją z publicznością. I my, i FIFA wiemy, że VAR działa. Mamy na to dowody w postaci analiz 1500 meczów na poziomie profesjonalnym. FIFA od początku mówiła, że nie podejmie żadnego ryzyka, i nie ma wątpliwości, że jesteśmy na to gotowi - zapewnił Brud.

99 procent skuteczności

Obaw szefa UEFA nie podziela też prezydent światowej centrali Gianni Infantino. Dlatego około dwóch tygodni po tym, jak IFAB dodał VAR do przepisów, zagłosowano za wdrożeniem nowej technologii już w MŚ w Rosji.

Decyzje trzeba opierać na faktach, nie na uczuciach. A fakty są takie, że w prawie 1000 meczów, w których VAR był testowany, trafność decyzji sędziów wzrosła z 93 do 99 procent. Jeśli możemy zrobić coś, żeby zagwarantować, że o wynikach mundialu nie przesądzą błędy arbitrów, to moim zdaniem naszym obowiązkiem jest to zrobić - wskazywał wówczas Szwajcar.

Pod koniec maja IFAB poinformował także o wyjątku od reguły, że nie wolno podejmować żadnych decyzji o poprzednich akcjach, jeśli gra została już wznowiona. Arbiter będzie miał prawo ukarać zawodnika czerwoną kartką także w późniejszej fazie spotkania, jeśli otrzyma informację od VAR o faulu "bez piłki". Dotyczy to wyłącznie sytuacji, które wcześniej nie zostały zauważone.

Zespół VAR składa się z czterech dodatkowych sędziów: głównego (VAR) oraz trzech asystentów (AVAR1, AVAR2, AVAR3). Podczas wszystkich meczów mundialu zasiadać oni będą w specjalnym studio w Moskwie. VAR odpowiedzialny jest za komunikację z arbitrem głównym oraz - jeśli zajdzie taka potrzeba - wybranie dla niego ujęć najlepiej pokazujących sporną sytuację, przygotowanych przez asystentów.

Kiedy VAR rozpoczyna komunikację z sędzią głównym, ten wstrzymuje grę i przykłada dłoń do ucha. Tym gestem daje znać piłkarzom i kibicom, że może dojść do analizy wideo, dlatego gra nie jest wznawiana. Oficjalnie proces rozpoczyna się jednak dopiero wówczas, gdy arbiter nakreśli dłońmi w powietrzu prostokąt, symbolizujący monitor.

Kibice często skarżyli się, że w takich wypadkach nie wiedzą, jaki incydent poddawany jest analizie, a później jaka jest ostateczna decyzja. FIFA wyszła naprzeciw tym uwagom i zdecydowała, że na mistrzostwach świata już po zakończeniu całego procesu na stadionowych telebimach wyświetli się treść decyzji arbitra, a następnie pokazana zostanie powtórka, na której zespół sędziowski się opierał.

FIFA wyznaczyła na MŚ 13 sędziów, którzy będą przez cały turniej pełnić wyłącznie rolę VAR lub AVAR. Wśród nich znalazł się Paweł Gil. Jednak w centrum operacyjnym w Moskwie zasiąść może także każdy z arbitrów wyznaczonych do prowadzenia spotkań mundialu, w tym Marciniak.

VAR może interweniować tylko w konkretnych sytuacjach: przy kontrowersjach związanych z golem, rzutem karnym, czerwoną kartką lub w przypadku, gdy ukarany zostanie niewłaściwy zawodnik. Nawet gdy zwróci uwagę sędziego głównego na jakiś incydent, ostateczną decyzję podejmuje zawsze ten obecny na boisku.

Snooker tak, piłka nożna nie

Czym innym jest goal-line, czyli technologia pomagająca ocenić, czy piłka przekroczyła linię bramki, czy jednak gol nie padł.

Goal-line "zadebiutował" w MŚ przed czterema laty w Brazylii, a przydał się już czwartego dnia turnieju, w grupowym meczu Francji z Hondurasem. Napastnik "Trójkolorowych" Karim Benzema cieszył się z trafienia po tym, jak bramkarz rywali Noel Valladares wypuścił piłkę z rąk po jego strzale i złapał ją już za linią bramki.

Wówczas, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, Benzema zgłaszał sędziemu głównemu, że powinien uznać gola, podczas gdy Valladares zaklinał się, że zatrzymał piłkę przed linią. Nie wiadomo, jaka byłaby decyzja brazylijskiego arbitra Sandro Ricciego, gdyby nie napis GOAL, który wyświetlił mu się na zegarku. Tak bowiem działa system, którego dostawcą była niemiecka firma GoalControl.

Jego funkcjonowanie opiera się na pracy 14 kamer zamontowanych na stadionie, z których po siedem skierowane jest na każdą z bramek. Dzięki temu system automatycznie wykrywa pozycję piłki.

W minionym sezonie z GoalControl pojawiły się jednak problemy. W dwóch meczach Pucharu Ligi we Francji system "pomylił się" - raz nie przesłał sędziemu informacji, gdy piłka minęła linię bramki, raz natomiast wysłał takie powiadomienie, choć gol nie padł.

Takie anomalia są niedopuszczalne. Ta technologia ma sens tylko wtedy, jeśli działa - skomentował wówczas dyrektor generalny spółki zarządzającej rozgrywkami francuskiej ekstraklasy Didier Quillot. Podjęto wtedy decyzję o zerwaniu kontraktu z GoalControl, a na dostawcę systemu wybrano później brytyjską firmę Hawk-Eye, podążając tropem FIFA.

System działający na podobnej zasadzie jak GoalControl sprawdził się już w tenisie, snookerze czy krykiecie. W futbolu pierwszym testom poddano go w 2011 roku. Sprawdzono go także m.in. w Pucharze Konfederacji FIFA w ubiegłym roku. W Rosji Hawk-Eye ma obsługiwać zarówno systemy goal-line, jak i VAR.

Ta technologia też nie jest jednak niezawodna. Jedyny gol wielkiego finału ligi australijskiej pomiędzy Melbourne Victory a Newcastle Jets padł po akcji, w trakcie której jeden z uczestników był na spalonym. Tego sędzia nie mógł zweryfikować, ponieważ w tym momencie VAR nie działał... - relacjonowano w magazynie "France Football".

Pierwszy mecz mundialu - pomiędzy gospodarzami a Arabią Saudyjską - odbędzie się 14 czerwca na stadionie Łużniki w Moskwie. Polska rywalizować będzie w grupie H z Senegalem, Kolumbią i Japonią.

(nm)