Premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z dziennikarzami opowiedział o przebiegu swojej wczorajszej rozmowy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel ws. kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. "Przede wszystkim podkreśliłem pani kanclerz, że żadne ustalenia, które mogłyby dotyczyć Polski i tej całej sytuacji, nie mogą być uzgadniane bez naszego udziału - nic o nas bez nas. To jest jasne, i to pani kanclerz przyjęła" - podkreślił premier.
Pytany o rzekome plany utworzenia korytarza humanitarnego do Niemiec dla osób koczujących na Białorusi, Morawiecki powiedział, że nie zna szczegółowych ustaleń, a o sprawie słyszał z ust "rzeczniczki jednego z ministerstw, czy też pana Łukaszenki".
Przestrzegam przed tym. Oczywiście, jeżeli Niemcy chcieliby podstawić samoloty i transportować kogokolwiek na zachód z terytorium innego państwa, to jest ich prerogatywa, ale przestrzegam przed tym, ponieważ każdy taki ruch będzie ośmielał Łukaszenkę i jego faktycznego mocodawcę do kontynuacji tego działania - zaznaczył premier.
Uważam, że powinniśmy poprzez naszą solidarną i zdecydowaną politykę i obronę granicy doprowadzić do tego, że migranci wrócą z powrotem do domu - tłumaczył Morawiecki. Możemy im w tym pomóc - możemy pomóc im w sfinansowaniu lotu z Białorusi, z Mińska, do Bagdady, do Irbilu, do Stambułu czy gdziekolwiek indziej, ale naszego stanowiska co do sztucznie wywołanego ruchu migracyjnego na pewno nie zmienimy. Będziemy bronić naszej spójności terytorialnej i będziemy tutaj bardzo zdecydowani - podsumował.