Rząd coraz mocniej rozważa zamknięcie żłobków i przedszkoli na najbliższe dwa tygodnie. Jeżeli to rozporządzenie zostanie wprowadzone, to nie będzie dotyczyło wszystkich - ustalili dziennikarze RMF FM. Nie dotyczyłoby na przykład lekarzy.
AKTUALIZACJA: Przedszkola i żłobki zamknięte. Jest jeden wyjątek
Czwartek przyniesie nam nowy koronawirusowy rekord: z nieoficjalnych ustaleń dziennikarzy RMF FM wynika, że resort zdrowia poinformuje dzisiaj o mniej więcej 34 tysiącach nowych zakażeń i - ponownie - o śmierci ponad pół tysiąca ludzi.
Zamknięcie żłobków i przedszkoli to wciąż nie jest ostateczna decyzja.
Czy rząd zdecyduje się na taki krok, przekonamy się jeszcze przed południem. Dziś na konferencji zostaną ogłoszone nowe obostrzenia, które będę obowiązywać przez najbliższe dwa tygodnie.
Gdyby doszło do zamknięcia żłobków i przedszkoli, wprowadzona zasada nie dotyczyłaby dzieci lekarzy, pielęgniarek, diagnostów - wszelkich osób zaangażowanych w ochronę zdrowia w czasie pandemii koronawirusa.
Dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda informuje ponad to, że możliwy jest także wyjątek dla dzieci studentów medycyny oraz dzieci policjantów, strażaków i żołnierzy.
Jednocześnie zauważa, że zamknięcie żłobków i przedszkoli oznaczałoby konieczność wypłacenia zasiłków dla rodziców, którzy na czas opieki nad swoimi pociechami musieliby wziąć wolne w pracy. A to są miliardy złotych. Dlatego zamknięcie tych placówek wciąż stoi pod znakiem zapytania.
Nowe obostrzenia, które poznamy podczas dzisiejszej konferencji prasowej mają doprowadzić do jeszcze większego ograniczenia naszych kontaktów i skłonienia nas do pozostania w domach.
- Możemy spodziewać dużych zmian w handlu. Zamknięte mają być duże sklepy, także te funkcjonujące poza galeriami. Mowa jest o sklepach odzieżowych, ze sprzętem AGD, budowlanych i meblarski.
- Zaostrzony może zostać limit klientów, przebywających w sklepie
- Przywrócenie godzin dla seniorów nie jest rozważane
- Zamknięte mogą zostać punkty usługowe, w tym także salony fryzjerskie i kosmetyczne
- Rozważane jest zamknięcie żłobków i przedszkoli. Ta kwestia nie została jeszcze rozstrzygnięta
- Możliwe jest ograniczenie liczby wiernych w kościołach, a nawet ich zamknięcie
- Wprowadzenie limitu osób zasiadających przy wielkanocnym stole
- Zakaz przemieszczania nie jest rozważany
- Możemy spodziewać się apelu, by tam gdzie to jest możliwe, przejść na prace w trybie zdalnym
Prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych uważa, że należy skoncentrować się na egzekwowaniu tych zaleceń, które już istnieją. "Problem polega na tym, że mamy rozporządzenia, które niekoniecznie zawsze są mocno umocowane prawnie i nie mogą być egzekwowane" - stwierdził w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim.
"Możemy oczywiście zamknąć całą gospodarkę, zaspawać drzwi do klatek schodowych w blokach tam, gdzie jest trochę więcej zakażonych, nie wypuszczać ludzi na ulice, zamknąć wszystkie szkoły - wszystko to można zrobić. Wtedy osiągniemy efekt, tylko pytanie, jakim kosztem i pytanie, czy społeczeństwo się nie zbuntuje" - dodał.
Jednocześnie przyznał, że jeżeli zostanie wprowadzony twardy lockdown, to wcześniej czy później nastąpi spadek liczby zakażeń.
"On by nastąpił, czy z nim, czy bez niego wcześniej czy później - stopniowo uodparnia się społeczeństwo. Oczywiście przypisze się ten sukces właśnie temu lockdownowi" - stwierdził prof. Flisiak.