"Już ponad 97 procent wszystkich wykrywanych w Polsce zakażeń koronawirusem to tzw. wariant brytyjski" – donosi w rozmowie z RMF FM wirusolog, prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. O mutacji indyjskiej – której pierwszy przypadek w naszym kraju właśnie potwierdzono – mówi natomiast, że nie jest popularna, dzięki czemu ryzyko jej rozpowszechnienia nie jest wysokie.
Właśnie Małopolskie Centrum Biotechnologii UJ potwierdziło w niedzielę wykrycie pierwszego w Polsce przypadku indyjskiej mutacji koronawirusa. Jej obecność potwierdzono u dyplomaty z Indii, ewakuowanego do naszego kraju wraz z rodziną ponad tydzień temu.
Dotąd obecność indyjskiego wariantu, oznaczanego jako B.1.617, wykryto w kilkunastu krajach Europy.
Ten wykryty po raz pierwszy w Indiach - i szerzący się tam w szybkim tempie - wariant nie został dotąd szczegółowo zbadany. Nie jest na razie jasne, czy jest bardziej zaraźliwy.
W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Dobrołowiczem prof. Krzysztof Pyrć przyznaje, że nie można wykluczyć, że wariant indyjski pojawi się w Polsce w kolejnych miejscach.
Równocześnie jednak zaznacza, że mutacja indyjska nie jest popularna - a dzięki temu ryzyko to nie jest wysokie.
Prof. Pyrć zwraca uwagę również na inną dobrą wiadomość.
"Ostatnio pokazały się pierwsze raporty, które wskazują, że wariant indyjski nie ‘ucieka’ przed odpornością wytworzoną przez ozdrowieńców czy też przez zaszczepionych w większym stopniu niż pozostałe" - mówi wirusolog.
Również dr hab. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu podkreśla, że nie ma obecnie definitywnych dowodów na to, że ten wariant SARS-CoV-2 jest bardziej zakaźny.
Zaznacza, że nie ma takich dowodów również na to, że jest on bardziej niebezpieczny.
"Wiemy, że ten wariant nie charakteryzuje się mutacją N501Y, która odgrywa dużą rolę w większej transmisyjności wariantu brytyjskiego i południowoafrykańskiego. Czy jest bardziej śmiertelny? Nie ma ku temu żadnych wskazań. W Indiach umiera dużo ludzi, bo wielu ulega zakażeniu i to wszystko może wiązać się z zachowaniem ludzi i lekceważeniem pandemii - a niekoniecznie od razu z samą biologią danego wariantu" - zauważa dr Rzymski.