"To z pewnością jest gospodarczy Dakar. I dziś trudno przewidzieć ile będzie odcinków specjalnych" - tak o skutkach koronawirusa dla polskiej gospodarki mówi RMF FM Rafał Sonik. Ze zwycięzcą Rajdu Dakar z 2015 roku i trzecim zawodnikiem tegorocznej edycji rajdu rozmawiamy dziś jednak nie o quadach, ale o gospodarce. Należąca do Sonika firma Gemini Holding działa na rynku deweloperskim, ale opowiada tez za centra handlowe Gemini Park w Bielsku-Białej, Tarnowie i Tychach.
Według Sonika - dziś nie ma ani chwili, ani miejsca dla walki politycznej. "Nie ma żadnego znaczenia czy obecnie rządzące osoby reprezentują taką, czy inną partię. Dzisiaj liczy się tylko merytoryczna jakość dyskusji, dialog i czas" - mówi Rafał Sonik. Jego zdaniem najpilniejszy jest w tej chwili rozwiązanie kwestii podatków: dochodowego i VAT-u. Według Sonika restrykcyjność VAT-u, nad którą rząd pracował przez ostatnie kilka lat, nie przystaje do obecnej sytuacji. Przedsiębiorca wskazuje też na konieczność skrócenia czasu rozliczeń niezapłaconych faktur VAT. "To jest w tej chwili - patrząc datami - sprawa pryncypialna" - mówi RMF FM Rafał Sonik.
Tomasz Staniszewski, RMF FM: Co czuje w tej chwili Rafał Sonik-przedsiębiorca? Przed nami gospodarczy Dakar czy tylko jeden krótki odcinek specjalny?
Rafał Sonik: To z pewnością jest Dakar. I dziś trudno przewidzieć ile będzie odcinków specjalnych. Ja na razie widzę trzy, ale następne gdzieś tam na horyzoncie już majaczą - ten pierwszy to izolacja i zahamowanie rozprzestrzeniania się wirusa. Wszyscy są zgodni co do tego, że jest to jedyny dotychczas rozpoznany i uniwersalny sposób na to, żebyśmy się jak najwolniej zarażali i żeby zaraziło się jak najmniej ludzi. Ten drugi odcinek, również jasno i klarownie widoczny to to, że musimy sprostać teraz wielkiemu wyzwaniu jakim jest zahamowanie, zatrzymanie lub wręcz zamknięcie większej części gospodarki. No i trzeci, który właśnie się zaczyna to ten, w którym wykorzystujemy wszystkie możliwe racjonalne sposoby na to, żeby to zahamowanie było jak najmniej kosztowne, jak najmniej ryzykowne. Musimy przedsięwziąć i już teraz wziąć pod uwagę, że za chwilę będziemy musieli utrzymać firmy, struktury, pracowników, relacje biznesowe w takiej formie, które dadzą się w ogóle restartować, kiedy będzie to już możliwe.
Patrząc w kalendarz pana jako przedsiębiorcy, 20 marca wpłata miesięcznej zaliczki na podatek dochodowy za luty, ale za chwilę 25 marca - podatek VAT, mocno uszczelniany jakby przez obecnie rządzących. Do pana galerii handlowych VAT za marzec raczej nie nie wpłynie?
Nie wpłynie nie tylko VAT za marzec, ale przede wszystkim nie wpłyną czynsze. Nie jesteśmy pewni jaka część opłat eksploatacyjnych wpłynie i wpływa - dlatego musimy oszczędzać z każdej strony z myślą przede wszystkim o pracownikach i o strukturach, i o relacjach biznesowych. Wydaje się, że odpowiadam za trzy galerie, ale faktycznie odpowiadam za kilkuset - około 500 - najemców, bo tyle mamy czynnych umów. No i za tysiące pracowników, najemców i ich dostawców. Tak więc poziom odpowiedzialności jest spory i to nie tylko mój, ale przedsiębiorców w ogóle. A najważniejsze w tej odpowiedzialności jest nie tylko zachowanie swojego własnego bezpieczeństwa, ale również bezpieczeństwa tych, którzy w obrocie gospodarczym jeszcze do niedawna uczestniczyli, a teraz praktycznie jest on wyhamowany - niemal do zera.
Wystarczy spojrzeć na kwestię faktur VAT, które w tej chwili są wystawiane. Ewentualne rozliczenie po 150 dniach może być próbą wytrzymałości dla wielu.
Myślę, że nikt albo prawie nikt tej próby wytrzymałości nie przetrwa. Dlatego jednym z postulatów, który wydaje się oczywisty i najbardziej na czasie jest to, żeby korekta o niezapłacone faktury VAT mogła następować nie po 150 dniach, tylko albo już w najbliższej deklaracji tej na 25 marca, a najpóźniej w deklaracji na 25 kwietnia. W przeciwnym wypadku większość przedsiębiorców i firm będzie obciążona w sposób, którego nie zniosą, a przede wszystkim nie utrzymają płynności swojej tej najważniejsze części - czyli pracowników.
Pan mówi o konieczności działań tu i teraz - z innymi przedsiębiorcami pan próbował już rozmawiać o tej rządowej kroplówce dla firm czyli "tarczy antykryzysowej"? Ona ochroni Rafała Sonika?
Przede wszystkim ma ochronić biznes, i to nie Rafała Sonika, tylko właśnie tych kilkuset podmiotów i tysięcy ludzi, którzy za tym stoją. Tak - oczywiście konsultujemy niemal na okrągło z innymi przedsiębiorcami i w tej branży, i w kilku innych, w których jestem zaangażowany, a także na różnych forach. My rozumiemy - przedsiębiorcy dzisiaj rozumieją, że państwo musi zachować wpływy. Przynajmniej tę część, która jest możliwa do uzyskania i że nie może teraz władza, rząd, pani minister Emilewicz czy pan premier Morawiecki powiedzieć "nie płaćcie podatku dochodowego czy VAT-u". Ale myślę, że też do świadomości rządzących dociera już bardzo szybko i w taki bardzo uporządkowany sposób co jesteśmy, a czego nie jesteśmy w stanie płacić. Jeżeli mamy utrzymać pracowników i struktury biznesowe oraz umożliwić restart gospodarki, to musimy przede wszystkim patrzeć na to, co jest bezwzględnie konieczne na dziś. I tutaj na pewno nie jesteśmy w stanie płacić szczególnie opłat publicznoprawnych, takich jak podatek od nieruchomości, takich jak podatki galeryjne, podatek ZUS - te płatności muszą zostać zawieszone, zamrożone, czy jakkolwiek byśmy to nie nazywali. No i w dalszej konsekwencji również te firmy, które działać nie mogą i ci którzy nie mogą funkcjonować - galerie akurat mają tu zero jedynkową sytuację, bo są po prostu przez państwo zamknięte - nie będzie stać na to, żeby płacić VAT, którego po prostu nie otrzymują.
Wspomniał pan właśnie minister przedsiębiorczości Jadwigę Emilewicz - ona wymieniała po kolei firmy i branże, do których ta pomoc ma trafiać. Tam było dużo przykładów - bardzo ogólnych biuro podróży spod Łodzi, piekarz ze Starogardu, informatyk z Chrzanowa. Na co najbardziej liczy jeszcze biznesmen z Krakowa?
Przedsiębiorca! Jestem przedsiębiorcą bardziej niż biznesmenem. My liczymy przede wszystkim na odwagę władzy. Obserwujemy komunikaty z Niemiec, Francji, Stanów Zjednoczonych - nie dlatego, że są to rynki większe czy państwa bogatsze, ale przede wszystkim dlatego, że jest to jakiś rodzaj zbiorowej mądrości. Zarówno przywódcy Niemiec, Francji jak i Stanów Zjednoczonych bardzo szybko zdali sobie sprawę z tego jaki jest rozmiar zagrażającej nam katastrofy gospodarczej i jakie środki trzeba przedsięwziąć. Wszyscy szukają tych złotych, najlepszych środków - trzeba po prostu czytać, słuchać i uczyć się błyskawicznie. My widzimy, że utrzymanie pracowników i struktur w całej gospodarce jest w tej chwili priorytetem. Nikt nie twierdzi w tej chwili, że mój interes osobisty jest w tej chwili najważniejszy. Ale pojawiają się profesjonalne, świetnie sformułowane głosy zarówno całych branż jak i poszczególnych dziedzin gospodarki. Moim zdaniem rząd powinien czytać, słuchać i traktować przedstawicieli gospodarki jako partnerów, pełnoprawnych partnerów, bo to od zachowań pracodawców, przedsiębiorców i w efekcie naszych pracowników - tysięcy, milionów ludzi - będzie zależało, czy gospodarka będzie w stanie wystartować, kiedy nastąpią do tego biologiczne okoliczności.
A czy pana zdaniem te dotychczasowe działania osłonowe, które proponuje rząd to są faktycznie konkrety opracowywane przez osoby, które zdają sobie sprawę z tego jak prowadzi się biznes? Bo pojawiły się zarzuty, że one troszeczkę jakby były konstruowane przez osoby, które niewiele wspólnego miały z biznesem.
Myślę że sytuacja osób rządzących - w szczególności, tych którzy są na podobnie trudnym froncie, jak choćby minister zdrowia, Ministerstwo Zdrowia czy Ministerstwo Rozwoju i premier - jest nie do pozazdroszczenia, bo z jednej strony nie można przecież powiedzieć "nie płaćcie niczego do obywateli i do firm". Nie można powiedzieć, że "zwolnimy was ze wszystkiego". Ale z drugiej strony jeśli nas państwo prawie ze wszystkiego nie zwolni, to nie uniesiemy tego ciężaru. A jak nie uniesiemy tego ciężaru, to zaczną się masowe bankructwa, masowe zwolnienia i wtedy problem będzie wielokrotnie większy. Dlatego ja bym unikał słów krytyki, raczej traktowałbym ten proces jako nawoływanie do dialogu - do tego, żeby rząd słuchał mądrych zdań. I przedsiębiorców - tych wiodących w swoich branżach i związków branżowych, bo one wiedzą doskonale. Czytałem kilka opracowań i dzisiaj, i wczoraj - na przykład Retail Institute, na przykład TRCH, na przykład BCC czy Związku Pracodawców RP. To są bardzo profesjonalne i bardzo konkretne opinie, które nie mówią "dajcie", tylko mówią "zróbcie to i to, a wtedy utrzymamy nasze przedsiębiorstwa, zatrudnienie i tę część struktury gospodarki za którą odpowiadamy". I - moim zdaniem - ze strony szeroko rozumianego biznesu czy gospodarki, dialog prowadzony jest językiem konkretnym i nieroszczeniowym. Co co jest według mnie fantastyczne to, to że wszystkie rekomendacje, opinie, które czytałem są napisane językiem rzeczowym, fachowym, konkretnym - wskazującym proste i możliwe do zastosowania dla rządzących rozwiązania. To nie jest język roszczeń. My nie jesteśmy już w tej fazie gospodarki, kiedy rząd mógłby się obawiać, że przedsiębiorcy chcą ugrać jakieś swoje niejasne, szare interesy. Dzisiaj nikt nie chce - ja tego słowa używam z rozmysłem - "chachmęcić" na koszt państwa. My nie usiłujemy wydrzeć czegoś, co nam uśle różami drogę do przodu. My rekomendujemy rozwiązania, które powinny być obrobione i wprowadzone niezwłocznie.
Rozumiem, że jesteście gotowi to takiego dialogu. Pytanie ewentualne - czy ktoś wam ten dialog być może zaproponował?
Tak zarówno współpracownicy minister Emilewicz, jak i ona sama prowadzą dialog i to i z przedsiębiorcami, i ze związkami przedsiębiorców, związkami branżowymi - to bardzo dobrze, że tak się dzieje i na pewno powinniśmy rząd wspierać. Dzisiaj nie ma ani chwili na krytykę taką tylko dla krytykowania. Dzisiaj nie ma ani chwili, ani miejsca dla walki politycznej. Dzisiaj nie ma żadnego znaczenia czy obecnie rządzące osoby reprezentują taką, czy inną partię. Dzisiaj liczy się tylko merytoryka! Merytoryczna jakość dyskusji, dialog i czas. Niewątpliwie najpilniejszy jest w tej chwili podatek dochodowy i VAT. Niewątpliwie restrykcyjność VAT-u, nad którą rząd pracował przecież ostatnie kilka lat, nie przystaje do obecnej sytuacji. Trzeba złagodzić zarówno kary, jak również przede wszystkim czas. Skrócić czas rozliczeń niezapłaconych faktur VAT-kich. To jest w tej chwili patrząc datami - sprawa pryncypialna.
Najważniejsze - kryterium czasowe. Kiedy pan spodziewa się konkretnych decyzji?
Najlepiej żeby te decyzje były dziś. Bo to, czy w poniedziałek zapłacimy, czy nie zapłacimy, jaką część podatku dochodowego, wpływa w zasadniczy sposób na to, ilu przedsiębiorców zwolni ludzi w najbliższych dniach, ilu ludzi będzie musiało przejść na zasiłki. A więc jeżeli mamy ludzi nie zwalniać, a przede wszystkim nie nie dopuścić do destrukcji struktur - bo to nie jest tylko kwestia samego faktu, że ktoś jest zatrudniony i otrzymuje wynagrodzenie czy jakąś część wynagrodzenia, ale przecież to są latami organizowane struktury i to już jest 20 marca, a za chwilę 25 marca, czyli płatności, które dla wielu podmiotów są nie do uniesienia. A nawet jeśli jakąś szansą zapłacą je 25 marca, czy zapłacą w części - to za kilka tygodni będą musiały zwalniać ludzi. Dlatego zdecydowanie najważniejsze są w tej chwili daty i dialog.