Stany Zjednoczone wyślą kolejne siły w rejon Półwyspu Koreańskiego - wynika z nieoficjalnych informacji. W drodze jest już okręt Fitzgerald, który będzie stacjonować w rejonie południowo-zachodnich wybrzeży Korei Południowej. Biały Dom, wzmacniając swoje siły w tym rejonie, chce pokazać, że poważnie traktuje słowa przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una, który w sobotę ogłosiły "stan wojny" z Koreą Południową.
Jak wynika z nieoficjalnych doniesień, lotniskowiec już wkrótce wyruszy w stronę Półwyspu Koreańskiego. W gotowości są już także żołnierze w bazach w rejonie Pacyfiku. Na miejscu są już również bombowce B-52 oraz niewykrywalne przez radary amerykańskie myśliwce F-22. Samoloty, które stacjonowały wcześniej w Japonii, przyleciały do bazy lotniczej Osan - głównego ośrodka sił USA na półwyspie.
Korea Północna nic nie osiągnie za pomocą gróźb, czy prowokacji, które pogłębią tylko jej izolację i podważą międzynarodowe starania o pokój i stabilizację w Azji Północnowschodniej - oświadczyło wczoraj dowództwo sił USA w Korei Południowej.
Demonstracja siły i wzmocnienie amerykańskich baz ma dać do zrozumienia komunistycznym władzom, że Ameryka odpowie na każdy atak i będzie wspierać wojska Korei Południowej.
Władze Korei Północnej zapowiedziały dzisiaj z kolei, że główny ośrodek nuklearny kraju w Jongbion, zamknięty w 2007 roku na mocy międzynarodowego porozumienia, wznowi pracę. Wywołało to ostrą reakcję Seulu, Tokio oraz ONZ. Swoje zaniepokojenie wyraziły też władze Chin.
Ponownie uruchomiony ma zostać 5-megawatowy reaktor jądrowy. Jak podkreślił rzecznik północnokoreańskiego programu energetyki atomowej, decyzja wynika z woli Phenianu, by "wzmocnić swój arsenał nuklearny zarówno, jeśli chodzi o ilość, jak i o jakość". Ponowne uruchomienie reaktora ma też rozwiązać problem "poważnych" niedoborów energii elektrycznej.
Przy pełnym wykorzystaniu reaktor ten jest w stanie rocznie wyprodukować ilość plutonu wystarczającą do skonstruowania jednej bomby - pisze agencja Associated Press. Przebywający z wizytą w Andorze sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun podkreślił, że kryzys wokół Korei Płn. "zaszedł za daleko", a jedyną metodą na jego rozwiązanie są negocjacje. Groźby nuklearne to nie jest zabawa - podkreślił Ban. Wskazał, że jego zadaniem jest "przeciwdziałanie wojnie i dążenie do pokoju".
Prezydent Korei Płd. Park Geun Hie wezwała, aby na prowokacje Phenianu reagować "ostrymi dyplomatycznymi i militarnymi środkami odstraszania". Południowokoreańskie MSZ apelowało o "pełne przestrzeganie rezolucji w celu zagwarantowania denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego".
"Poważne zaniepokojenie" zapowiedzią otwarcia Jongbion wyraził także rzecznik japońskiego rządu Yoshihide Suga. Jeśli Korea Płn. wznowi pracę ośrodka nuklearnego (w Jongbion), będzie to działanie na tyle prowokacyjne, że naruszy decyzje wypracowane w ramach rozmów sześciostronnych (oba państwa koreańskie, Chiny, USA, Japonia i Rosja) i rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ - oświadczył.
Rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei wyraził "zaniepokojenie" oświadczeniem władz KRLD. Pekin zaapelował o wznowienie rozmów sześciostronnych w celu rozwiązania kryzysu na Półwyspie Koreańskim. Negocjacje te od dłuższego czasu pozostają w impasie.
Ośrodek w Jongbion znajduje się 96 km na północ od Phenianu. Został zamknięty przez północnokoreańskie władze w 2007 roku na mocy porozumienia zawartego w ramach rozmów sześciostronnych.
W lutym Phenian przeprowadził swoją trzecią próbę atomową, co doprowadziło do rozszerzenia sankcji ONZ. W sobotę Korea Północna oświadczyła, że weszła w stan wojny z Koreą Południową; grozi atakami na cele amerykańskie i południowokoreańskie.
(MRod)