Syryjska armia oskarżyła Stany Zjednoczone o zbombardowanie dzień wcześniej składu broni chemicznej należącego do dżihadystów z Państwa Islamskiego - podała syryjska TV. Ulatniające się substancje miały zabić setki osób, w tym wielu cywilów. Dowodzona przez USA koalicja zaprzeczyła doniesieniom syryjskiej armii.
Informacji syryjskiej armii nie potwierdziły do tej pory inne źródła.
Według syryjskiego wojska skutki amerykańskiego bombardowania pokazują, że zarówno ISIS jak i powiązani z Al-Kaidą bojownicy "są w posiadaniu broni chemicznej.Do ataku sił USA miało dojść w prowincji Dajr az-Zaur na wschodzie Syrii.
Dowodzona przez Stany Zjednoczone koalicja zaprzeczyła doniesieniom syryjskiej armii. Koalicja nie dokonała wtedy na tym obszarze żadnego bombardowania. Syryjskie stanowisko jest nieprawdziwe i prawdopodobnie stanowi próbę celowej dezinformacji - poinformował agencję Reutera rzecznik koalicji pułkownik John Dorrian.
Według syryjskiego wojska skutki amerykańskiego bombardowania pokazują, że zarówno IS jak i powiązani z Al-Kaidą bojownicy "są w posiadaniu broni chemicznej".
4 kwietnia w syryjskim mieście Chan Szajchun w prowincji Idlib doszło do ataku chemicznego, w którym zginęło 87 osób. O jego przeprowadzenie oskarżono wojska reżimu prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Śledztwo w sprawie tego wydarzenia prowadzi zespół ekspertów z Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW).
W reakcji na atak chemiczny Stany Zjednoczone przeprowadziły w nocy z 6 na 7 kwietnia uderzenie rakietowe na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims. Według władz USA z tej bazy wystartowały syryjskie samoloty, które zaatakowały Chan Szajchun.
(ph)