W rządzie trwa przerzucanie się odpowiedzialnością za spóźnioną i lekceważącą reakcję na skażenie Odry, szczególnie po pierwszych sygnałach na przełomie lipca i sierpnia. Współpracownicy premiera chętnie zobaczyliby dymisję wiceministra Jacka Ozdoby, ale polityka "chroni" umowa koalicyjna i układ wewnątrz Zjednoczonej Prawicy.
Tydzień temu w piątek (12 sierpnia) premier, po kilkunastu godzinach milczenia i po konferencji, na której czuwał nad kontrolą podstawionego autokaru, zdecydował o odwołaniu szefa Wód Polskich Przemysława Dacy oraz Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. Morawiecki mówił wtedy, że "odpowiedzialność urzędników to kwestia ważna, ale teraz najbardziej na sercu leży ochrona ludzi i przyrody". Jednocześnie nie wykluczył kolejnych dymisji, jeśli zajdzie taka potrzeba.
W sukurs szefowi rządu ruszyli pozostali politycy PiS-u, którzy przekonywali, jak Maciej Wąsik, że lista odwołanych jeszcze się nie zamknęła. Wprost nazwiska nie padły, ale między słowami można było odczytać sugestie, że chodzi o ludzi związanych z Solidarną Polską.
Na odpowiedź ziobrystów długo nie trzeba było czekać. Wiceminister klimatu Jacek Ozdoba, który w ramach swoich kompetencji sprawuje nadzór nad GIOŚ, na środowej konferencji prasowej, a później także na posiedzeniu sejmowej komisji, wymierzał ciosy w samego premiera i powołanych przez niego wojewodów. Przekonywał, że decyzja Mateusza Morawieckiego o zdymisjonowaniu Głównego Inspektora Ochrony Środowiska była "trochę emocjonalna i błędna". Michał Mistrzak pochodzi z bliskiego kręgu Solidarnej Polski. W nieoficjalnych rozmowach, jeszcze przed ujawnieniem katastrofy ekologicznej na Odrze, ziobryści zapewniali, że Michał Mistrzak jest specjalistą, z doświadczeniem w kryminalistyce, dzięki czemu "ustawił GIOŚ" do pionu. Ozdoba otwarcie krytykuje też, podległych bezpośrednio premierowi, wojewodów: śląskiego i dolnośląskiego. Wszystko, co powiedział pan wojewoda [dolnośląski - Jarosław Obremski - przyp. red.], nie potwierdza się ani w dokumentach, ani też w połączeniach telefonicznych - przekonywał w Polsat News wiceminister klimatu. Ozdoba walczy o przetrwanie. Wie, że jeśli nie wybroni się z kryzysu wokół Odry, pogrąży nie tylko siebie, ale i swoje ugrupowanie.
W otoczeniu premiera cierpliwość wobec postawy wiceministra dobiega końca. Współpracownicy szefa rządu, pytani o dymisję Ozdoby, odpowiadają wprost, że ten "ciężko na nią pracuje", a wśród zarzutów - poza oczywistą niesubordynacją wobec Morawieckiego - pada także upublicznianie wewnętrznych dokumentów, w tym pisma z 3 sierpnia, w którym dolnośląski inspektorat ochrony środowiska informował wojewódzkie centrum zarządzania kryzysowego o pierwszych przypadkach martwych ryb i możliwym zatruciu Odry. Ten dokument - według ziobrystów - miał zostać przez administrację lokalną, a w konsekwencji także rząd, zignorowany.
Solidarna Polska o odwołaniu Ozdoby nie chce nawet słyszeć. Twierdzi, że jego odwołanie byłoby znaczącym naruszeniem umowy koalicyjnej i mogłoby mieć poważne konsekwencje dla całej Zjednoczonej Prawicy, w tym groźbę rozpadu sojuszu. Próbują odwrócić uwagę od tego, że to ludzie premiera zawili w terenie - komentuje jeden z polityków SolPolu.
Do tej pory jednak, kontrolowana niemal w pełni przez ziobrystów, prokuratura nie podjęła żadnych działań, by wyjaśnić błędy i zaniechania w działaniach urzędników, na jakimkolwiek szczeblu. Pracownicy - zarówno dyrekcji ochrony środowiska, urzędów wojewódzkich, jak i rządu - mogą spać spokojnie. Jedyne śledztwo, jakie prowadzi prokuratura, dotyczy zatrucia Odry, choć - co przyznawał minister Ziobro - jest to dochodzenie "specyficzne, bo prokuratorzy nie są znawcami zagadnień biologii czy aspektów ekologicznych związanych z wodą".