Gdyby dowództwo izraelskiej armii nie zignorowało raportów o nadzwyczajnej aktywności po palestyńskiej stronie, ataku Hamasu na Izrael można by albo uniknąć, albo skuteczniej go odeprzeć. Izraelskie media przekazały, że szczególnie aktywne w meldunkach o ruchach w Strefie Gazy były żołnierki służące w oddziałach wywiadu bojowego. Nie potraktowano ich jednak serio.
Żołnierze wywiadu, zwani "oczyma armii", odpowiadają za obserwowanie granicy i przekazywanie szczegółowych raportów o wszystkich nietypowych ruchach. Zdaniem żołnierek służących w oddziałach wywiadu bojowego, nikt w dowództwie izraelskiej armii nie potraktował serio ich meldunków o przygotowaniach do napaści Hamasu rankiem 7 października - poinformował portal Times of Israel.
W miesiącach poprzedzających atak Jael Rotenberg meldowała dowództwu, że liczni po cywilnemu ubrani Palestyńczycy zbliżają się do granicy z mapami i badają grunt przy barierze oddzielającej Strefę Gazy od Izraela. Usłyszała, żeby się nie przejmowała, bo to tylko rolnicy.
Maja Desatnik raportowała z kolei, że terroryści coraz częściej trenują przy granicy. Kiedyś raz na tydzień, potem raz na dzień, wreszcie - wiele razy w ciągu dnia. Zebrała też informacje o przedmiocie ćwiczeń - należało do nich między innymi przejmowanie czołgu.
Podobne obserwacje miała Amit Jeruszalami, która zakończyła dwuletnią służbę przed atakiem. Siedzieliśmy na zmianach i widzieliśmy konwoje furgonetek. Widzieliśmy, jak ćwiczą strzelanie, atak, przejmowanie czołgu. Treningi odbywały się od jednego w tygodniu do dwóch razy w tygodniu, a potem od jednego dziennie do kilku razy dziennie - powiedziała.
Widzieliśmy patrole wzdłuż granicy, ludzi z kamerami i lornetkami. Działo się to 300 metrów od ogrodzenia. Dochodzili do bariery, detonowali dzikie ilości materiałów wybuchowych - dodała.
Maja Desatnik była podczas ataku na służbie. Widzieliśmy ludzi biegnących do granicy ze wszystkich stron, biegnących z bronią. Widzieliśmy motocykle i pickupy jadące prosto na barierę - powiedziała. Widzieliśmy, jak wysadzają ogrodzenie. Mogliśmy płakać, ale jednocześnie nadal wykonywaliśmy naszą pracę - zaznaczyła.
To właśnie wtedy ich kamery zostały odcięte. Zarówno Desatnik, jak i Rotenberg przeżyły atak jako jedyne z oddziału.
Do ataku Hamasu na Izrael doszło w sobotę 7 października o godz. 6:30 czasu lokalnego (godz. 5:30 czasu w Polsce). Terroryści przeniknęli do wielu miast na południu kraju - atak przeprowadzono z lądu, powietrza i od strony morza. Przedstawiciele izraelskiego wojska oświadczyli, że ze Strefy Gazy w kierunku Izraela wystrzelono kilka tysięcy rakiet.
Według najnowszych informacji, przekazanych przez izraelskie media, w Izraelu zginęło co najmniej 1410 osób, a ponad 5,1 tys. zostało rannych; Hamas porwał do Strefy Gazy 224 osoby (terroryści uwolnili do tej pory cztery osoby).
W odpowiedzi lotnictwo Sił Obronnych Izraela prowadzi naloty na Strefę Gazy - przedstawiciele Hamasu poinformowali, że życie straciło ponad 7 tys. Palestyńczyków, a prawie 18,5 tys. zostało rannych.
Inwazja izraelskich sił lądowych na razie się nie rozpoczęła; według mediów dzieje się tak na prośbę władz USA i to z kilku powodów. Poza kwestiami humanitarnymi i amerykańskimi przygotowaniami na wypadek rozszerzenia i zaostrzenia konfliktu na Bliskim Wschodzie, chodzi również o umożliwienie opuszczenia Strefy Gazy przez ok. 500 obywateli USA.
Waszyngton chce powstrzymać Tel Awiw przed impulsywnym działaniem, które może pogłębić kryzys i nie osiągnąć celów. Zdaniem portalu Axios, prezydent Joe Biden chce też "kupić czas" dla izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, który również ma być sceptyczny co do planów wojskowych i rozważa inne opcje.