Czy krwawy atak islamskiego terrorysty na liceum w Arras we Francji był częścią prowadzonej przez Rosję wojny hybrydowej? To pytanie stawiają paryscy obserwatorzy po ujawnieniu przez francuskie służby specjalne nowych informacji na temat sprawcy zamachu.
Paryskie media podkreślają, że już od pewnego czasu francuskie służby specjalne uważały 20-letniego Mohammeda Mogouczkowa, który pochodził z Inguszetii - autonomicznej republiki wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej - za bardzo groźnego islamskiego radykała.
Dzień przed dokonaniem zamachu w Arras ten muzułmański ekstremista był - według MSW - śledzony przez francuskich funkcjonariuszy w cywilu. Postanowili oni zatrzymać Mogouczkowa, by zadać mu szereg pytań i dyskretnie skopiować zwartość jego smartfona dzięki specjalnemu urządzeniu.
Kiedy funkcjonariusze służb specjalnych zatrzymali Mohammeda Mogouczkowa, znajdował się on w samochodzie z dwoma Białorusinami. Według części obserwatorów może to wskazywać, że w przygotowaniu piątkowego krwawego ataku w liceum w Arras mogły brać udział białoruskie służby, choć nie ma to na razie żadnych dowodów. Jak podkreślają obserwatorzy, białoruskie władze aktywnie pomagają Rosji prowadzić wojnę hybrydową, o czym świadczyć może choćby kryzys migrancki na polsko-białoruskiej granicy.
Obserwatorzy sugerują, że Władimir Putin może mieć nadzieję, iż zajęte atakami terrorystycznymi francuskie władze będą m.in. mniej zajmować się sprawą pomocy dla Ukrainy.
Po zadaniu kilku pytań francuskie służby pozwoliły Mohammedowi Mogouczkowowi odjechać samochodem z dwoma Białorusinami, których tożsamość nie została podana do wiadomości publicznej.
Miało to miejsce w czwartek, czyli dzień przed atakiem na liceum w Arras. MSW tłumaczy, że nic nie wskazywało wtedy, by Mogouczkowmiał planować zamach. Funkcjonariusze uznali, że nie było powodów, by umieścić go w areszcie tymczasowym.
W sobotę francuski rząd zapowiedział drastyczne zaostrzenie walki z islamskim terroryzmem. To reakcja władz właśnie na piątkowy atak na liceum w mieście Arras, w czasie którego bestialsko zamordowany został nauczyciel, a trzy osoby odniosły obrażenia.
Szef francuskiego MSW Gerald Darmanin zapowiedział wydalenie z kraju muzułmańskich imigrantów, którzy powiązani są z organizacjami terrorystycznymi.
Minister podkreślił, że chodzi o akcję, która zostanie zakrojona na szeroką skalę - nawet jeżeli francuski rząd może zostać skazany za to przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Darmanin oświadczył, że bezpieczeństwo francuskich obywateli jest ważniejsze od wyroków ETPCz.
Minister spraw wewnętrznych zapowiedział również zdelegalizowanie we Francji stowarzyszeń otwarcie popierających palestyńską organizację terrorystyczną Hamas. Gerald Darmanin oświadczył też, że przekazał prokuraturze informacje o popełnieniu przestępstw przez 11 działających we Francji propalestyńskich organizacji.
Darmanin zasugerował, że od czasu krwawego ataku Hamasu na Izrael liczba antysemickich przestępstw gwałtownie wzrosła w samej Francji. W ciągu tygodnia odnotowano już blisko 200 tego typu przestępstw - w tym aktów przemocy wobec członków wspólnoty żydowskiej. Zatrzymano 65 domniemanych sprawców, wśród których jest 23 imigrantów, w tym czterech niepełnoletnich. Gerald Darmanin zapowiedział, że około połowa z nich zostanie wydalona z Francji.
Policja zatrzymała w sobotę mężczyznę, który groził ludziom na stacji paryskiego metra Stalingrad - podał portal francuskiego dziennika "Le Figaro", powołując się na informacje policji. Na posterunku okazało się, że znajduje się on na liście "S", obejmującej osoby stanowiące zagrożenie dla francuskiego państwa, w tym powiązane z radykalnym islamem. Napastnik groził podróżującym zaostrzonym kawałkiem drewna.
Również w sobotę tłumy zwiedzających paryski Luwr oraz Pałacu w Wersalu ewakuowano z powodu informacji o podłożonych tam bombach, które okazały się nieprawdziwe.
Alert antyterrorystyczny najwyższego stopnia wprowadzono we Francji po piątkowym zamachu w Arras na północy Francji. Uzbrojony w dwa noże 20-letni islamski ekstremista Mohammed Mogouczkow poderżnął tam gardło 54-letniemu nauczycielowi języka francuskiego Dominique’owi Bernardowi krzycząc "Allah jest wielki!". Próbował też zabić co najmniej dwóch innych pedagogów. Trzy osoby zostały ranne, w tym dwie ciężko. Napastnik został schwytany przez policję.
Jeden z jego braci został już wcześniej skazany we Francji za przygotowywanie zamachu terrorystycznego na Pałac Elizejski.
Przypomnijmy, że to już drugi nauczyciel bestialsko zamordowany przez islamskich terrorystów we Francji. Trzy lata temu 47-letni nauczyciel historii Samuel Paty został zamordowany przez terrorystę z rodziny czeczeńskich imigrantów, bo pokazał uczniom karykatury Mahometa w czasie lekcji o wolności słowa. Napastnik odciął mu głowę. Obserwatorzy sugerują, że teraz islamscy ekstremiści oburzeni są m.in. wyrażaną przez władze w Paryżu solidarnością z Izraelem po krwawym ataku Hamasu z 7 października.
We Francji trzeba położyć kres niedopuszczalnej polityce migracyjnej. Zbyt wielu niewinnych ludzi zapłaciło już życiem za zbyt lekkomyślne podejście do tej sprawy - skomentował francuski dziennik "Le Figaro" po zamordowaniu przez Mogouczkowa nauczyciela w liceum w Arras
"Mohammed Mogouczkow, morderca nauczyciela z liceum im. Gambetty w Arras, nigdy nie powinien był znaleźć się we Francji. Ani on, ani jego rodzina, która przybyła w 2000 r." - czytamy w redakcyjnym komentarzu pt. "Ich nienawiść, nasza ślepota".
"Le Figaro" przypomina też, że powiązania napastnika z radykalnym islamem były wcześniej znane francuskiej policji.
"Krótko mówiąc, młodzi islamiści nie potrzebowali niczego, aby wyrazić swoją nienawiść do Francji, z wyjątkiem naszej ślepoty, naszej naiwności i naszej hojności, aby wbić nam nóż w plecy" - komentuje "Le Figaro", zastanawiając się ilu z nich jeszcze przygotowuje się do podobnych ataków.