Szef Pentagonu Lloyd Austin rozmawiał w poniedziałek ze swoim odpowiednikiem z Izraela Joawem Galantem. Stany Zjednoczone od początku wojny próbują wpłynąć na Izrael w kilku kwestiach - m.in. w sprawie dostarczania pomocy humanitarnej dla Gazy, metod prowadzenia działań militarnych przez izraelską armię (IDF) i tego, co stanie się z palestyńską enklawą po zakończeniu konfliktu. Austin przyznaje, że w rozmowach powróciła koncepcja utworzenia państwa palestyńskiego. Izraelskie media donoszą jednak, że Benjamin Netanjahu ma zupełnie inne plany.
Lloyd Austin rozmawiał dziś również z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu. Po tym spotkaniu wydano jednak jedynie lakoniczny komunikat, w którym zacytowano szefa Pentagonu mówiącego o konieczności dostarczania do Strefy Gazy większej pomocy humanitarnej i zapewnienia lepszego systemu na dystrybucję leków, żywności i innych środków pierwszej potrzeby w enklawie.
Wiemy jednak, że rozmowy między szefami resortów obrony obu państw sojuszniczych dotyczyły przyszłości Strefy Gazy, przejścia do mniej intensywnej fazy wojny i konieczności powrotu do koncepcji utworzenia państwa palestyńskiego. USA wyrażały ostatnio zaniepokojenie skalą zniszczeń w enklawie i niektórymi metodami działań IDF - np. używaniem amunicji nieprecyzyjnej do ataków na gęsto zaludnione tereny. Austin i Galant rozmawiali dziś o konieczności ochrony ludności cywilnej i zmniejszeniu intensywności działań wojskowych. Szef Pentagonu podkreślił jednak, że to Izrael prowadzi operację w Gazie. "Nie jestem tutaj, aby dyktować terminy lub warunki" - przyznał.
Jak komentuje agencja Associated Press, po Francji, Wielkiej Brytanii i Niemczech teraz USA starają się nakłonić Izrael do zmniejszenia intensywności operacji w Strefie Gazy i ograniczenia ofiar wśród ludności cywilnej.
Galant oznajmił, że Izrael będzie stopniowo przechodził do następnej fazy operacji w Strefie Gazy, a armia będzie działała w Strefie Gazy "na różnym poziomie intensywności" w zależności od sytuacji i wszędzie tam, gdzie osiągnie postępy, podejmowane będą starania, aby umożliwić mieszkańcom powrót do domów. Minister zapewnił, że Izrael "w żadnej mierze" nie będzie sprawował cywilnej kontroli nad Strefą Gazy.
Słowem o kluczowym znaczeniu może być tu "cywilny". Benjamin Netanjahu otwarcie przyznawał, że Strefa Gazy znajdzie się po wojnie pod kontrolą Izraela. Amerykańska administracja jest przeciwna ponownej okupacji Strefy. Netanjahu powtarza jednak, że w Gazie pozostanie izraelski kontyngent.
Według izraelskiej telewizji Channel 12 specjalny zespół powołany przez ministra spraw zagranicznych Izraela Eli Cohena pracuje nad wstępnym planem dotyczącym zarządzania Strefą Gazy po wojnie - przekazał w poniedziałek portal Times of Israel.
Autorzy tego wstępnego opracowania wychodzą z założenia, że Palestyńczycy będą sami sprawować rządy w enklawie, jednak "bez zdolności do stworzenia zagrożenia dla Izraela". Dokument nie przewiduje żadnej roli dla Autonomii Palestyńskiej, mimo że administracja prezydenta USA Joe Bidena proponuje, by kontrolę nad Strefą Gazy przejęła po wojnie właśnie Autonomia Palestyńska, która rządzi teraz na Zachodnim Brzegu. Znajduje się tam za to zapis o "całkowitej swobodzie działań Izraelskich Sił Obronnych" w Strefie Gazy, a także o zapobieganiu ponownego uzbrojenia mieszkańców enklawy i "wdrożeniu pełnej demilitaryzacji".
Dokument przewiduje też nadzór nad przejściami granicznymi oraz nadzorowanie Strefy przez izraelskie "morskie siły bezpieczeństwa".
Austin oznajmił, że rozmawiał także o potrzebie "pilnego podjęcia kroków" stabilizujących sytuację na Zachodnim Brzegu; dodał, że ataki żydowskich osadników-ekstremistów na mieszkających tam Palestyńczyków muszą się skończyć.
Szef Pentagonu zaapelował ponadto do libańskiego Hezbollahu, by "nie podejmował kroków, które mogą sprowokować większy konflikt". Galant stwierdził, że choć Izrael woli rozwiązać konflikt drogą dyplomatyczną, będzie gotowy na podjęcie operacji wojskowej również na tym froncie.
Austin zadeklarował również, że USA montują międzynarodową koalicję w związku z atakami wspieranego przez Iran jemeńskiego ruchu Huti na statki na Morzu Czerwonym. "Zwołuję na wtorek międzynarodowe spotkanie ministrów obrony w formacie wirtualnym (...) Musimy zrobić wszystko, by zapewnić swobodną i bezpieczną nawigację" - wyjaśnił.
W ostatnich dniach zbrojny ruch z Jemenu zaatakował kilka statków cywilnych na Morzu Czerwonym. Huti zapowiedzieli, że będą atakować każdy okręt przepływający przez akwen, dopóki Izrael nie wstrzyma ofensywy.