Polacy uwięzieni w Strefie Gazy apelują do polskiego rządu i do prezydenta o pomoc w jak najszybszym powrocie do kraju. List w tej sprawie naszemu dziennikarzowi Michałowi Dobrołowiczowi przekazali nasi rodacy, którym po ponad miesiącu udało się uciec i wczoraj wylądowali na pokładzie wojskowych samolotów Hercules w Warszawie. Do kraju wróciło 18 osób. Pozostali wciąż czekają na taką możliwość.

List podpisała pani Iman, która ma obywatelstwa polskie i palestyńskie. I chce być ewakuowana z mężem, którego poznała w Gazie. "On również pokochał Polskę" - podkreśla Iman.

W liście opisuje, jak mieszkają w małej chatce. Z nimi jest tam około 50 osób, a dwa dni temu bomby spadły około 200 metrów od nich.

Polacy proszą MSZ i prezydenta o skuteczne negocjacje w ich imieniu.

"Od miesiąca mieszkamy w blaszanej chatce, w cytrusowym sadzie teściów, gdzie z naszymi rodzinami robiliśmy pikniki. Moi rodzice, gdy przyjeżdżali do Polski w odwiedziny, uwielbiali tu spędzać czas. Nasze mieszkanie w mieście Gaza zostało zbombardowane przez Izrael, uciekliśmy na południe, do sadów na obrzeżach miasta Khan Younis. W tej jednej chatce mieszka teraz 50 osób. Południe Strefy Gazy miało być bezpieczne, ale nie jest" - podkreśla autorka listu.

W poniedziałek tuż po wylądowaniu w Warszawie wielu ewakuowanych Polaków opisywało, że po wielu latach w Palestynie wszystko w Polsce zaczynają teraz od zera. Tak jak pani Joanna i jej mąż.

Mieszkałam w Strefie Gazy ponad 30 lat. Teraz chcemy odpocząć, nacieszyć się bliskimi, popatrzeć tu na słońce. Wiemy, że chcemy zostać w Polsce. Mamy plany, zobaczymy, czy będą zrealizowane, czy nam się uda - mówiła pani Joanna w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.

Osoby, które przyjechały do Polski mają teraz osobiście dostarczyć do ministerstw i urzędów apel tych, którzy zostali w Strefie Gazy.

Opracowanie: