To miała być zwykła sobota. W historii Izraela zapisała się jednak jako jeden z najkrwawszych dni. Mija rok od straszliwego ataku Hamasu, który zapoczątkował nową odsłonę bliskowschodniego konfliktu. W Izraelu zginęło wtedy 1175 osób, porwanych zostało 251. W odwecie Izrael rozpoczął operację w Strefie Gazy. Blisko połowa Strefy jest zniszczona. Zginęło tam niemal 42 tys. ludzi.

Atak z lądu, morza i powietrza

7 października 2023 r. terroryści z Hamasu wystrzelili kilka tysięcy rakiet w kierunku dużych izraelskich miast. 

Atak, nazwany "Nawałnicą Al-Aksa", rozpoczął się ok. godz. 6:30 czasu miejscowego (5:30 w Polsce). Celem ostrzału rakietowego były głównie miasta i osiedla w południowym Izraelu, takie jak Aszkelon, Sderot i Beer Szeba.

Na teren Izraela wtargnęło ok. 6 tys. terrorystów z Hamasu. Przedarli się w ponad 30 miejscach. Użyli materiałów wybuchowych i buldożerów, by przebić się przez płot graniczny otaczający Strefę Gazy. Część z nich przypłynęła morzem na motorówkach. Niektórzy użyli paralotni.

W Izraelu zginęło wtedy 1175 osób. Większość z nich to cywile. Hamas porwał 251 osób, w tym kobiety, dzieci i osoby starsze. Część z nich odzyskała wolność, wielu niestety zmarło w niewoli. Wciąż nieznany jest los 97 osób. Prawdopodobnie jedna trzecia z nich nie żyje.

Rzeź na festiwalu

Jedną z największych masakr Hamas przeprowadził na festiwalu Supernova na pustyni Negew. Zginęły 364 osoby, a 40 wzięto do niewoli. Zamaskowani terroryści z zimną krwią zabijali tam młodych ludzi, którzy uczestniczyli w święcie muzyki elektronicznej. Gwałcili kobiety, część uczestników też porwali. W sieci pojawiły się wtedy przerażające nagrania. 

Festiwal był jednym z pierwszych miejsc, jakie w sobotni poranek zaatakowali terroryści z Hamasu. Ortel, jedna z uczestniczek imprezy, opowiadała izraelskiej stacji Channel 12, że pierwszą oznaką wskazującą na to, iż coś jest nie tak, było włączenie o świcie syren ostrzegających przed nadlatującymi rakietami. 

Wyłączyli prąd i nagle, nie wiadomo skąd, (terroryści) wdarli się na teren festiwalu, otwierając ogień we wszystkich kierunkach - powiedziała. Przybyło 50 terrorystów, którzy byli ubrani w mundury wojskowe - dodała.

Dziewczyna poinformowała, że uczestnicy zabawy próbowali samochodami uciec z miejsca zdarzenia, ale - jak przekazała - "uzbrojeni mężczyźni strzelali do samochodów". Udało jej się przeżyć, bo schowała się w krzakach, gdzie w ciszy przeczekała kolejne godziny.

Podobnie zachował się inny uczestnik imprezy, Omer. W relacji dla dziennika "Haarec" opisał, że ludzie wskakiwali do dowolnych pojazdów, ale droga wyjazdowa z terenu festiwalu była usiana spalonymi autamiTo było pole bitwy - podkreślił.

"Strzelali do ludzi, jak do kaczek"

Relację Ortel potwierdziła inna z uczestniczek festiwalu, Tal. W rozmowie z portalem stacji CNN opowiadała wtedy, że uczestnicy koncertu "nie mieli się gdzie ukryć, bo byli na otwartej przestrzeni". Wszyscy bardzo spanikowali i zaczęli zabierać swoje rzeczy - zaznaczyła.

Kobieta powiedziała, że pobiegła do lasu i w końcu wsiadła do przejeżdżającego samochodu. Widziała wiele martwych i rannych osób na poboczach drogi, ale jedna scena szczególnie utkwiła jej w pamięci: jeden z uczestników zabawy leżał martwy przed samochodem, a drugi - na siedzeniu pasażera.

Kolejny uczestnik imprezy, cytowany przez brytyjski dziennik "Financial Times", powiedział, że terroryści z Hamasu strzelali do nich "jak do kaczek".

"Oddziały terrorystów po prostu ich rozstrzeliwały"

Esther Borochov powiedziała dziennikarzom agencji Reutera, że samochód, którym jechała, został staranowany przez inny pojazd. Zobaczyła młodego mężczyznę jadącego innym autem, który kazał jej wsiąść. Tak zrobiła, ale chwilę później mężczyzna został zastrzelony z bliskiej odległości przez hamasowców. Kobieta powiedziała, że przeżyła, bo udawała martwą w samochodzie.

To była masakra - mówił Kan News Yaniv, jeden z członków ekipy medycznej zabezpieczającej festiwal. Nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego. To była zaplanowana zasadzka. Kiedy ludzie wychodzili z wyjść awaryjnych, czekały na nich oddziały terrorystów i po prostu ich rozstrzeliwali. (...) Mordowali nawet ludzi w toaletach - poinformował.

Masakry w kibucach

W ciągu dnia uzbrojeni hamasowcy wtargnęli do ponad 20 osiedli i miejscowości na terytorium Izraela, położonych w odległości nawet 24 kilometrów od granicy. W niektórych miejscach godzinami jeździli po ulicach, strzelając do cywili i żołnierzy.

W ciągu paru godzin kilka kibuców i osiedli przeszło tymczasowo pod kontrolę Hamasu. W Kfar Aza dokonano masakry ludności cywilnej, w której zginęło co najmniej 40 osób, w Beeri - 108 osób. Hamas w brutalny sposób mordował całe rodziny, a także podpalał domy. Bojownicy zabili również 17 tajskich i nepalskich pracowników w kibucu Alumim.

Izraelskie wojsko potrzebowało kilku godzin, by odpowiedzieć na atak. 

245 dni w niewoli

Tuż po ataku z 7 października w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się nagrania, na których widać, jak terroryści z Hamasu biorą do niewoli zakładników. Na jednym z takich filmów młoda kobieta błaga o pomoc, a potem zostaje wywieziona na motocyklu.

Uprowadzona to Noa Argamani, studentka, która brała udział właśnie w festiwalu Supernova.

Na filmie zrozpaczona kobieta krzyczy w kierunku swojego chłopaka, z którym była na festiwalu. On także został uprowadzony przez Hamas.

Nagranie z porwania bardzo często umieszczano mediach społecznościowych. "Ma na imię Noa" - taki napis pojawiał się w wielu wpisach rozpowszechnianych przez internautów.

Jak się okazało, kobieta przeżyła. Została uwolniona po 245 dniach przetrzymywania w niewoli - 8 czerwca tego roku, podczas operacji przeprowadzonej wspólnie przez izraelską armię, służby specjalne Shin Bet i policję, razem z trójką innych zakładników. Spędziła potem kilkanaście dni w szpitalu. Jak relacjonowała, była przetrzymywana przez Hamas w czterech różnych mieszkaniach. 

Kilkuletnie siostry spędziły w niewoli 50 dni

Przez 50 dni w strachu o los swoich bliskich żył Yoni Asher. Terroryści uprowadzili jego córki - trzyletnią Aviv i pięcioletnią Raz oraz żonę Doron.

W sobotę ok. 10:30 rozmawiałem po raz ostatni z moją żoną. Powiedziała mi, że terroryści z Hamasu weszli do domu. Żona i córki były w pokoju antywłamaniowym. Nagle połączenie się urwało. Potem zlokalizowałem komórkę Doron w Strefie Gazy - opowiadał rok temu mężczyzna.

Asher zobaczył potem nagranie zakładników ładowanych na ciężarówkę. Rozpoznałem moją żonę, moje dwie malutkie dziewczynki - mówił.

Nie wiem, w jakich warunkach są przetrzymywane. Wiem jednak, że sytuacja jest coraz gorsza - dodawał wtedy zrozpaczony mężczyzna.

Staram się być spokojny. Chcę wierzyć, że jest jakiś kontakt dyplomatyczny, negocjacje. Nic jednak nie wiem - i to jest najgorsze - podkreślał tuż po porwaniu Asher.

Na szczęście jego żona i córeczki zostały uwolnione pod koniec listopada ub. roku podczas czasowego zawieszenia broni przez Izrael i Hamas. Spędziły w niewoli 50 dni. Kobieta w wywiadzie dla CNN wspominała, że razem z córeczkami przebywała w domu palestyńskiej rodziny. Po kilkunastu dniach zostały przewiezione do nadzorowanego przez Hamas szpitala. 

Jak mogło dojść do ataku Hamasu?

Prawdopodobnie już na kilka lat przed atakiem Hamas planował operację przeciwko Izraelowi. Gromadził broń i opracowywał strategię uderzenia. Konkretne plany ujawniono dowódcom jednak dopiero bezpośrednio przed operacją.

Według źródeł izraelskich dokumenty i mapy przejęte od bojowników wskazywały, że Hamas planował skoordynowaną, trwającą miesiąc okupację izraelskich miasteczek i kibuców, a nawet dotarcie do Zachodniego Brzegu Jordanu.

W czerwcu tego roku francuski dziennik "Le Figaro" poinformował, że oficerowie izraelskiego wywiadu wojskowego wiedzieli, że Hamas szykuje atak na kibuce w Izraelu z zamiarem porwania kilkuset zakładników. Raport w tej sprawie przygotowała 19 września 2023 roku jednostka 8200, odpowiedzialna za nasłuch łączności wroga.

Jednostka przekazała wtedy, że doborowe siły Hamasu prowadzą manewry, ćwicząc atak na cele wojskowe i kibuce na południu Izraela - relacjonuje francuski dziennik, cytując izraelskiego nadawcę KAN.

Strefa Gazy zmieniona w gruzowisko. Już blisko 42 tys. zabitych

7 października 2023 r. stał się dla Izraela impulsem do zmasowanych ataków na Strefę Gazy. Już 8 października 2023 r. Izrael oficjalnie ogłosił wojnę przeciwko Hamasowi. Rozpoczęła się operacja "Żelazne miecze", której celem jest zniszczenie struktur tej organizacji oraz odbicie zakładników. 

Izraelska armia przeprowadziła pełną mobilizację rezerwistów i rozpoczęła masowe bombardowania Strefy Gazy. Według strony palestyńskiej w ciągu roku w Strefie Gazy zginęło blisko 42 tys. osób. Ponad połowa z nich to kobiety i dzieci.

Hezbollah na celowniku Izraela

Równocześnie Izrael rozpoczął działania przeciwko Hezbollahowi. Napięcie osiągnęło punkt kulminacyjny w połowie września tego roku. W ciągu dwóch dni Izrael przeprowadził ataki w Libanie, w trakcie których wybuchły pagery i krótkofalówki należące do członków HezbollahuZginęło ok. 40 osób, w tym dzieci, a około 3 tys. zostało rannych. 

Potem rozpoczęły się intensywne ostrzały celów Hezbollahu w południowym Libanie. 27 września izraelskie wojsko uderzyło w kwaterę główną Hezbollahu w Bejrucie. W ataku zginął m.in. przywódca tej organizacji Hasan Nasrallah. 1 października izraelska armia rozpoczęła operację lądową przeciwko celom Hezbollahu na południu Libanu

Według libańskich szacunków w atakach Izraela zginęło przez minione dwa tygodnie ponad 1400 osób, a około 1,2 mln Libańczyków musiało z ich powodu opuścić swoje domy. Wojsko izraelskie twierdzi, że w trwającej od wtorku operacji lądowej w południowym Libanie zabito ok. 440 bojowników Hezbollahu i zniszczono ponad 2 tys. obiektów militarnych tej organizacji.

Poza Hamasem i Hezbollahem na scenę wkroczył mocno Iran. W ubiegłym tygodniu z terenu tego kraju wystrzelono blisko 200 rakiet w stronę Izraela. Teraz świat w napięciu czeka na izraelską odpowiedź. To, że taka nadejdzie, jest pewne. Zachodni politycy, w tym prezydent USA Joe Biden, starają się jednak przekonać premiera Izraela Bejnamina Netanjahu, by nie zaostrzał narracji.

"Minął rok, a ich wciąż nie ma z nami"

W tę sobotę w największych miastach Izraela odbyły się demonstracje domagające się od rządu zawarcia zawieszenia broni z Hamasem, które doprowadziłoby do uwolnienia zakładników wciąż przetrzymywanych w Strefie Gazy. "Minął rok, a ich wciąż nie ma z nami" - głosił jeden z transparentów w Tel Awiwie.

Przez ten rok widzieliśmy, jak Netanjahu wielokrotnie utrudniał negocjacje licznymi szkodliwymi działaniami - powiedział Omri Lifshitz, syn przetrzymywanego w Gazie przez Hamas Odeda Lifshitza. Jeżeli Netanjahu zostanie przy władzy, zakładnicy pozostaną w niewoli przez trzy kolejne lata, jeżeli któryś z nich to przeżyje - dodał.

Dlaczego oni są wciąż więzieni w Gazie? Przez Netanjahu, który "poświęca ich życie, by utrzymać się przy władzy"; nigdy nie przestaniemy protestować - podkreśliła na wiecu w Tel Awiwie Einaw Zangauker, której syn Matan jest więziony w Gazie.

Duża część izraelskiej opinii publicznej oskarża Netanjahu o to, że porzucił zakładników i obwinia go o sabotowanie negocjacji z Hamasem z powodu kalkulacji politycznych. Koalicja rządowa opiera się na skrajnie prawicowych ugrupowaniach, które sprzeciwiają się jakiejkolwiek umowie.

Netanjahu od dwóch tygodni nie rozmawiał z rodzinami zakładników, a rząd odłożył tę kwestię na dalszy plan. Są małe szanse, by umowa została zawarta w ciągu najbliższych dwóch-trzech tygodni, gdy będą trwały intensywne walki Izraela z Hezbollahem w Libanie - poinformowała w piątek stacja Kanał 12.

Izrael i Hamas od miesięcy negocjują zawieszenie broni za pośrednictwem USA, Egiptu i Kataru. Obie strony wzajemnie zarzucają sobie stawianie nowych żądań i obwiniają o niepowodzenie rozmów. Mimo wysiłków USA, negocjacje utknęły w impasie.