Zdobyły mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski w biegu na 3 tysiące metrów z przeszkodami – i jednocześnie wywalczyły minima olimpijskie. Siostry Aneta i Alicja Konieczek poprawiły rekordy życiowe, notując jedne z lepszych czasów w historii polskich biegów z przeszkodami, i przebojem wdarły się na światowe lekkoatletyczne areny. Kilka lat temu znane były jednak z imprez m.in. dla młodych lekkoatletów, które urządzały w rodzinnym Strzyżewie, rozpalały wtedy swój własny znicz olimpijski. Z roku na rok impreza rozrastała się, aż w końcu sięgnęła rozmiarów małego festiwalu. O sporcie, treningach w USA, ale też o imprezach, z siostrami Konieczek rozmawiał dziennikarz RMF FM Paweł Pawłowski.
Paweł Pawłowski: Czy bez waszej współpracy na bieżni nie byłoby medali mistrzostw Polski?
Alicja Konieczek: Plan był taki, by powalczyć o minimum olimpijskie. Miałyśmy nadzieję, że wywalczymy przy tym pierwsze i drugie miejsce. Prowadziłyśmy ten bieg, pomagałyśmy sobie, wspierałyśmy się. Ja poczekałam chwilę na Anetę, później Aneta na okrążenie przed metą mówiła: "lecimy, lecimy". No to poleciałyśmy po minimum do Tokio.
Czy podczas biegu jest szansa, by komunikować się na bieżni?
Aneta Konieczek: Owszem, jest. Ale zazwyczaj staramy się nie rozmawiać, by nie tracić energii. Podczas tego mistrzowskiego biegu odzywałyśmy się do siebie po to, by się wspierać.
Drogi do Tokio nie byłoby bez drogi z rodzinnego Strzyżowa do Stanów Zjednoczonych.
Alicja Konieczek: Wydaje mi się, że trening poza granicami Polski pozwolił nam dojrzeć, trenować bez problemów, bez stresu. Cały czas miałyśmy wsparcie swoich uczelni. Siostra ma przed sobą jeszcze rok na studiach. Wydłużyło nam to karierę i pomogło nam biegać na wyższym poziomie.
Aneta Konieczek: Ten wyjazd do USA pomógł mi znaleźć trening, który odpowiada mi najbardziej. Z każdym trenerem uczyłam się czegoś nowego i wreszcie znalazłam tę trenerkę, z którą współpraca najbardziej mi odpowiada.
Jak wygląda sport akademicki w Stanach? Zdaje się, że jest on tam traktowany bardzo poważnie?
Aneta Konieczek: Sport jest rzeczywiście numerem jeden. Szkoła jest na drugim miejscu. Trening jest najważniejszą częścią dnia w Oregonie. Wszystkie zajęcia są ułożone pod trening. Wiem, że koleżankom w Polsce trudniej jest pogodzić studia z treningiem. W Stanach jest dużo łatwiej.
Alicja Konieczek: To zależy jednak od uczelni, bo szkoła w Oregonie jest jedną z najlepszych na świecie. Tam, gdzie ja się uczyłam - na Western Colorado University, większy nacisk położony jest na naukę. Moje stypendium zależało od średniej. Musiałam dobrze się uczyć i otrzymywać same oceny "A" i tylko kilka "B". Oprócz tego musiałam pracować, żeby się utrzymać. Tam jednak takich środków finansowych jak w Oregonie nie było. Dzięki temu nauczyłam się, jaką wartość ma pieniądz. 20 godzin w tygodniu pracowałam, 15 godzin poświęcałam na naukę, do tego dochodziły jeszcze treningi. Było ciężko, ale udało się.
Dzięki temu udało się wam wywalczyć uczestnictwo w igrzyskach.
Alicja Konieczek: Droga była długa. Każdy przechodzi swoją drogę do tego celu. Nam to zajęło prawie 10 lat. Teraz jest radość, bo spełniamy marzenia. Owszem, trochę się stresujemy, bo jest sporo spraw administracyjnych, którymi musimy się zająć.
Pandemiczne obostrzenia dają się we znaki?
Aneta Konieczek: Bardzo dużo jest spraw, które trzeba pozałatwiać. Mamy za sobą już dwa testy PCR, na które przyjechałyśmy do Polski z obozu w Szwajcarii. Testy mogłyśmy zrobić jedynie w certyfikowanych przez Japonię laboratoriach. To małe, drobne sprawy, które zajmują jednak dużo czasu. Słyszałyśmy też, że formalności na lotnisku w Tokio zajmują kilka godzin. Jest zatem trochę stresu, ale radość jest dużo większa.
Wróćmy jeszcze do stricte sportu. 3000 metrów z przeszkodami to chyba nieco zapomniana w Polsce konkurencja lekkoatletyczna?
Alicja Konieczek: Miejmy nadzieję, że trochę dzięki nam ona powróci. Mamy świetnych zawodników i fajną historię na 3000 metrów. Mamy nadzieję, że atmosfera wokół tej konkurencji oraz jej poziom podniosą się dzięki temu, że my dobrze biegamy.
Aneta Konieczek: Przeszkody są trochę zapomnianą konkurencją. Nawet na mistrzostwach Polski transmisja telewizyjna zakończyła się przed naszym biegiem. Trochę przykro. Mam jednak nadzieję, że pomożemy w rozpowszechnieniu tej konkurencji.
W Tokio będzie impreza? Jesteście z tego znane.
Alicja Konieczek: Zaskoczyłeś nas (śmiech). Na pewno po powrocie do Polski będzie impreza. W Tokio będzie trudno przez obostrzenia. Na pewno jednak po biegu zabalujemy.