Grecja zwróciła się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) o odroczenie należnej do wtorku do północy spłaty 1,6 mld euro - oświadczył greckiej telewizji państwowej ERT wicepremier Jannis Dragasakis. "Złożyliśmy w MFW wniosek w sprawie inicjatywy dotyczącej odroczenia płatności do listopada" - powiedział Dragasakis. Umożliwiłoby to Grecji zachowanie wypłacalności wobec MFW i uniknięcie technicznego bankructwa.

Kilka godzin wcześniej minister finansów Janis Warufakis oświadczył, że Grecja nie spłaci we wtorek raty zadłużenia w MFW. Termin spłaty upływa o północy czasu polskiego.

We wtorek o północy czasu polskiego wygasa też program pomocy międzynarodowej dla Grecji. Podczas wieczornej telekonferencji ministrowie finansów strefy euro nie zgodzili się na przedłużenie tego programu ani na redukcję greckiego długu. 

W środę eurogrupa przedyskutuje nowe propozycje, które Ateny przyślą tego dnia. Instytucje rozważą prośbę Grecji o nowy program dopiero po referendum w sprawie warunków wsparcia, które odbędzie się 5 lipca. Nowe wsparcie finansowe dla Aten może być obwarowane ostrzejszymi warunkami - wskazał szef eurogrupy.

Informacje te napłynęły po telekonferencji ministrów finansów państw strefy euro w Brukseli we wtorek wieczorem, poświęconej propozycjom nowego programu pomocowego przesłanym tego dnia przez rząd Grecji.

Nie ma szans, żebyśmy uruchomili fundusze na spłatę greckich należności wobec MFW - poinformowali przedstawiciele eurogrupy. To oznacza, że Grecja nie otrzyma ostatniej raty pomocy w wysokości 7,2 mld euro.

Tym samym nie będzie miała środków, aby zapłacić swoim wierzycielom. To oznacza, że kraj ten zostanie bankrutem.

Bankructwo Grecji - czarny scenariusz krok po kroku

W pierwszej kolejności Grecy mogą spodziewać się dalszych ograniczeń w wypłatach z bankomatów. Od środy MFW zamknie wszystkie linie kredytowe, które mają tam Ateny. Oznacza to - w największym uproszczeniu - że mniej pieniędzy będzie miał rząd, mniej pieniędzy będą miały banki. A stąd już prosta droga do pogorszenia sytuacji zwykłych obywateli.

Ludzie popadną w jeszcze większą biedę. A jeśli będą mieli mniej pieniędzy - to będą mniej wydawać. To sprawi, że zamykane mogą być kolejne sklepy, a więc i kolejne fabryki czy zakłady produkcyjne.

Skoro rząd w Atenach nie ma pieniędzy na spłatę kredytów, to znak, że kończy mu się gotówka. Pojawiają się wręcz głosy, że administracja premiera Aleksisa Ciprasa nie ma nawet gotówki na przeprowadzenie niedzielnego referendum, w którym obywatele mają wypowiedzieć się ws. dalszego zaciskania pasa w zamian za zagraniczną pomoc finansową.

(mal)