Na stadionie we Frankfurcie skończył się drugi mecz grupy E. Ogromną niespodziankę sprawili Słowacy, którzy wygrali z Belgami 1:0. Nasi południowi sąsiedzi prowadzili od 7. minuty. Czerwone Diabły miały swoje sytuacje na gole kontaktowe. Choć Romelo Lukaku dwukrotnie umieścił piłkę w siatce, sędzia, po konsultacji z VAR-em, nie uznał żadnej z bramek.
Poniedziałkowy mecz we Frankfurcie był pierwszą dużą niespodzianką turnieju. Faworyzowani Belgowie przegrali ze Słowakami 0:1, mimo że tworzyli więcej groźnych sytuacji i dwa razy umieścili piłkę w siatce. Żadna z bramek nie została jednak uznana.
Zaczęło się dobrze dla Belgów. W trzeciej minucie Jeremy Doku przebiegł kilkadziesiąt metrów, przedryblował kilku rywali i wystawił piłkę Lukaku, który z bliska trafił wprost w Dubravkę. Po chwili słowacki bramkarz złapał piłkę po kolejnym groźnym ataku Belgów.
Kibice Słowacji mieli ogromne powody do zadowolenia już w siódmej minucie, gdy belgijscy obrońcy stracili piłkę we własnym polu karnym. Najpierw kopnął ją Juraj Kucka, ale trafił w bramkarza Koena Casteelsa. Futbolówkę skutecznie dobił Ivan Schranz.