Przez całą Białoruś przetoczyły się największe manifestacje w historii. W Mińsku przeciwko prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence protestowało - według różnych szacunków - co najmniej od 150 do 200 tysięcy ludzi. Dziesiątki tysięcy wyszły także na ulice pozostałych miast. Demonstranci domagali się rozpisania nowych wyborów prezydenckich. "Twoje 80 proc. krzyczą do ciebie - odejdź" - to jedno z haseł nawołujących Łukaszenkę do dymisji. Prezydent Białorusi tymczasem zarządził manewry wojskowe w graniczącym z Polską i Litwą obwodzie grodzieńskim.

O 200 tysiącach uczestników niedzielnego wiecu i marszu wolności w Mińsku piszą niezależne media. Liczba ta jest trudna do zweryfikowania, jednak jest pewne, że tak licznej manifestacji nie było dotąd w historii niepodległej Białorusi.

Demonstranci przez kilka godzin zbierali się na skrzyżowaniu przy pomniku Mińska Miasta-Bohatera, a następnie w rekordowo długiej kolumnie przeszli marszem na główny plac stolicy - Plac Niepodległości.

W czasie manifestacji nie było zorganizowanych wystąpień, impreza nie była w żaden sposób prowadzona. Na chwilę do zgromadzonych przyjechała Maryja Kalesnikawa, współpracowniczka kandydatki w wyborach Swiatłany Cichanouskiej. Większość spotkania odbywała się jednak samoistnie i bez scenariusza, chociaż akcja była koordynowana przez internet - informacje pojawiały się w sieciach społecznościowych.

Po przybyciu na Plac Niepodległości ludzie rozlali się po całym centrum, zatrzymano ruch. Demonstranci skandowali, śpiewali, przyklejali swoje plakaty do pomnika Lenina przed budynkiem rządu. Twoje 80 proc. krzyczą do ciebie - odejdź - to nawiązanie do ogłoszonego oficjalnie wyniku wyborów i zebrania przez Alaksandra Łukaszenkę 80,1 proc. głosów.

Czego żądają manifestanci?

Dymisja prezydenta, nowe wybory, uwolnienie więźniów politycznych i innych zatrzymanych w czasie tegorocznej kampanii i protestów powyborczych - to główne żądania manifestantów. Bardzo ważnym postulatem jest zaprzestanie przez państwo przemocy wobec obywateli. Wielu ekspertów uważa, że tak liczny udział Białorusinów w protestach to wyraz oburzenia bezwzględnością i brutalnością milicji wobec uczestników pokojowych protestów.

Oprócz Mińska na ulice wyszli także mieszkańcy innych białoruskich miast.

W czasie manifestacji milicja nie interweniowała.

Manewry na Białorusi - blisko granicy z Polską

Zanim na Placu Niepodległości zgromadzili się zwolennicy przemian, odbyła się tam demonstracja poparcia dla Alaksandra Łukaszenki, na którą przybył sambiałoruski lider. Mówił on m.in. o tym, że w przypadku rozpisania nowych wyborów "Białoruś zginie jako państwo", a w pobliżu białoruskich granic znajdują się czołgi i samoloty NATO.

Łukaszenka na poniedziałek zarządził manewry wojskowe w graniczącym z Polską i Litwą obwodzie grodzieńskim. Przerzucił tam jednostki powietrzno-desantowe, rakietowe i artylerię ze wschodu kraju. Jak podkreślają komentatorzy, to element teatru politycznego, który białoruski dyktator robi na potrzeby prezydenta Rosji Władymira Putina. Łukaszenka od kilku dni próbuje namówić Moskwę do pomocy. Kreml na razie wysyła w tej sprawie komunikaty, że Rosja podtrzymuje gotowość pomocy w razie problemów.