"Rano wydawało się, że odpuszczę atak szczytowy, bo mieliśmy w bazie małe problemy ze zdrowiem. Na szczęście jakoś się rozkręciłem i udało się" - tak Andrzej Bargiel w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Rodakiem podsumowuje zdobycie Piku Korżeniewskiej (7105 m n.p.m.) w Tadżykistanie. Dla zakopiańczyka to drugi z pięciu 7-tysięczników byłego Związku Radzieckiego w drodze po prestiżowy tytuł Śnieżnej Pantery. Kolejny cel to dla niego Pik Komunizma (7495 m n.p.m.). "Jutro będziemy działać w bazie, ale pojutrze będę miał dzień odpoczynku i za trzy dni chciałbym już wyjść w górę" - zapowiada.
Michał Rodak: Jak się czujesz? Wszystko ułożyło się tak, jak planowałeś?
Andrzej Bargiel: Generalnie byłem trochę zmęczony. Rano wydawało się, że w ogóle odpuszczę, bo mieliśmy w bazie małe problemy ze zdrowiem, ale na szczęście jakoś się rozkręciłem i udało się.
Wyszedłeś z bazy o godz. 4 nad ranem lokalnego czasu (godz. 1 w nocy czasu polskiego - przyp. red.), a wróciłeś do niej o godz. 17 (godz. 14 czasu polskiego - przyp. red.). Niesamowite tempo i jedynie 13 godzin w obie strony.
Tak, udało się to w miarę szybko zrobić, choć też jakoś strasznie się nie spieszyłem. Nie zakładałem tutaj wysokiego tempa, tylko po prostu chciałem tam wejść. Nie byłem w 100-procentowej dyspozycji, więc jak na to, co się stało kilka dni przed tym samym atakiem, to i tak super, że udało się to zrobić w takim tempie i w ogóle, że wszedłem, bo to było zagrożone.
Pogoda sprzyjała? Jakie były u góry warunki?
Generalnie bardzo fajne. Dosyć ciepło. Udało mi się wyjść w zasadzie w takiej cieniutkiej puchówce i nie zakładałem nawet kombinezonu. Trochę wiało, ale tu jest bardzo stabilna pogoda. Jest przyzwoicie. Trzeba odpoczywać tylko i działać.
A jak wyglądał zjazd?
Bardzo ciekawy. O wiele bardziej wymagający niż na Piku Lenina. Dzisiaj też zrobiłem taki bez odpinania nart. Stroma grań i naprawdę było z tego dużo radości. Ciekawa góra pod kątem nart.
A patrząc nie tylko na zjazd, ale i biorąc pod uwagę sam atak, ogółem było trudniej niż na Piku Lenina?
Myślę, że tak. Tutaj są dużo bardziej strome zbocza, na których trzeba uważać, by nie upaść, bo jest nachylenie do 50-55 stopni. Są progi skalne, więc trzeba się czasem troszeczkę sprężyć. Pik Lenina to oczywiście dosyć łatwa góra i tam było mi bardzo przyjemnie, ale te techniczne działania też są fajne i można troszeczkę się poruszać. Przede wszystkim nie jest to nudne.
Dzisiaj i jutro będziesz miał czas na odpoczynek?
Mamy jeszcze trochę pracy przy zdjęciach do serialu. Jutro będziemy działać w bazie, ale pojutrze będę miał dzień odpoczynku i za trzy dni chciałbym ruszyć już na kolejną górę (Pik Komunizma - przyp. red.). Zobaczymy jak tutaj będzie się układać pogoda i wtedy podejmiemy decyzję, w jakim stylu to będziemy robić - czy też z jednym wyjściem w górę, czy z wcześniejszym wyjściem do jednego z niższych obozów. Jesteśmy zdeterminowani.