Andrzej Bargiel, polski narciarz ekstremalny, po raz kolejny w swojej karierze staje przed niezwykłym wyzwaniem. Polak wyruszył właśnie na wyprawę, której celem jest zdobycie tzw. Śnieżnej Pantery, czyli pięciu 7-tysięczników byłego Związku Radzieckiego. Skialpinista chce przy tym pobić aż trzy rekordy. „Głównym celem będzie to, by całość zrobić w czasie poniżej 42 dni. W latach 90. Denis Urubko zrobił to właśnie w takim czasie i sądzę, że możemy to zrobić szybciej, jeśli wszystko dobrze się poukłada” – mówi Bargiel w rozmowie z RMF FM. Jak dodaje, całe przedsięwzięcie będzie ogromnym wyzwaniem. „Na pewno zmęczenie będzie spore, kluczem do tego wszystkiego będzie to, by odpoczywać jakoś pomiędzy szczytami” – wyjaśnia. W wyprawie Andrzejowi Bargielowi towarzyszy ekipa CANAL+ DISCOVERY. Jesienią na antenie kanału będzie można zobaczyć 8-odcinkowy film z ekspedycji. A relacje z tej niezwykłej podróży na bieżąco będziecie mogli śledzić w RMF FM i na RMF24.pl.
Maciej Jermakow: Przed Tobą wyjątkowa wyprawa, "Śnieżna Pantera" - brzmi groźnie i rzeczywiście będzie ciekawie. Opowiedz o głównych założeniach tej wyprawy.
Czy groźnie? Na pewno będzie kawał projektu i kawał przygody. "Śnieżna Pantera", czyli miano, który Rosyjski Związek Alpinizmu przyznaje wspinaczom, którzy zdobywają 5 najwyższych 7-tysięczników byłego Związku Radzieckiego. Jest 5 szczytów, kawał logistyki, będzie 5 zjazdów. Będę chciał wejść na te szczyty szybko, na pewno nie będzie to łatwe. Wspólnie z ekipą Canal+ Discovery będziemy generować program, który będzie emitowany jesienią, więc dla mnie jest to zupełnie nowe doświadczenie i musimy się jakoś tam docierać, musimy wspólnie po prostu żyć i funkcjonować. Ja w tym wszystkim muszę się skupić na tym najważniejszym, czyli na sporcie
Właśnie, 5 szczytów. W jakim czasie? Bo też jednym z celów jest pobicie pewnych rekordów. Dokładnie trzech.
Traktuję to jako wyzwanie dla siebie. Podejrzewam, że będą te rekordy. Na każdy szczyt chce wejść w czasie poniżej 24 godzin, zobaczymy jak szybko będę w stanie tam wchodzić. To na pewno jest zależne od ilości śniegu. By móc szybko wchodzić, nie może go być zbyt wiele. Będą też próby pełnych zjazdów z dwóch szczytów - Chan Tengri (7010 m n.p.m.) i Piku Pobiedy (7439 m n.p.m.), których jeszcze nie było, więc na pewno będzie to dla mnie bardzo duże wyzwanie. Będę musiał najprawdopodobniej wejść zupełnie inną drogą, żeby znaleźć ciągi śniegu. Głównym celem będzie to, by całość zrobić w czasie poniżej 42 dni. W latach 90. Denis Urubko zrobił to właśnie w takim czasie i sądzę, że możemy to zrobić szybciej, jeśli wszystko dobrze się poukłada.
Mówisz, że na każdy szczyt przewidujesz 24 godziny. A taki normalny, wysokiej klasy alpinista, jeżeli chce wejść na taki szczyt, w jakim czasie to robi?
Różnie. Tutaj najtrudniejszy szczyt Pik Pobiedy, na którym zakładane jest 6 obozów i podejrzewam, że minimum 2 na dół, więc to naprawdę zajmuje sporo czasu. Ja będę się starał to zrobić w jeden dzień i będę opierał się po prostu na bazie, która będzie położona pod szczytem i z takim celem jadę. Zobaczymy, czas zweryfikuje.
Możesz kilka słów powiedzieć o każdym ze szczytów?
Stwierdziłem, że rozsądniej będzie, jeśli te łatwiejsze szczyty będą na początku, bo to też będzie świetna okazja, bym się mógł dobrze zaaklimatyzować. Dotyczy to również ekipy. To będzie istotne, bo jej część nigdy nie była na takich wysokościach i musimy ten proces spokojnie odbyć, żebyśmy swobodnie się czuli i mogli tam normalnie funkcjonować. Pierwszy szczyt to będzie Pik Lenina, który jest w Kirgistanie. Później przelatujemy to Tadżykistanu - na Pik Korżeniewskiej (7105 m n.p.m.) i na Pik Komunizma (7495 m n.p.m.). Na koniec przelatujemy pod Pik Pobiedy (7439 m n.p.m.) i Chan Tengri (7010 m n.p.m.). To moim zdaniem będzie kluczowy moment, gdzie zmęczenie będzie spore i te dwa cele będą najtrudniejsze. Będę musiał tam dotrzeć w jak najlepszej formie i skoncentrować się na działaniu.
Czyli te początkowe szczyty powinny teoretycznie pójść najbardziej gładko, tak?
Czy gładko...?
Teoretycznie. Jak dla Ciebie.
Teoretycznie tak (śmiech). Zobaczymy, jak będzie. Każda góra jest dość trudna i to wysokość przede wszystkim jest barierą. Wydaje mi się, że dość swobodnie się czuję na takich wysokościach i jeżeli będę zdrowy, będzie dobra pogoda, to wszystko powinno się udać.
Najtrudniejsza będzie też walka ze zmęczeniem? Będziesz tam długo, będziesz tam bardzo wysoko i jednak kilka szczytów. To jest dla Ciebie nowość?
Tak, nigdy wcześniej nie zdobywałem kilku szczytów z rzędu. Na pewno to zmęczenie będzie spore i tutaj też kluczem do tego wszystkie będzie to, by odpoczywać jakoś pomiędzy szczytami. Są to potworne wysokości, nie jesteśmy w stanie po zejściu ze szczytu, czy zjeździe, dotrzeć do hotelu i odpocząć. Generalnie uprawiam sport od lat i da się takie rzeczy robić. Wydaje mi się, że jest to po prostu możliwe.
Zjazd na nartach z tych dwóch szczytów to jest też bardzo trudny etap tej wyprawy?
Tak, to jest etap, gdzie trzeba się potwornie skoncentrować, by to wszystko działało. Tam nie można pozwolić sobie na błędy. Trzeba być bardzo dobrym obserwatorem, by podczas planowania takiego zjazdu, podczas podejścia, odpowiednio dobrać tę drogę i podejmować decyzje - czy to robić czy nie. Będzie tam trudno i trzeba to robić w optymalnych warunkach.
Jeżeli chodzi o zmęczenie, Ty sam musisz zadbać, żeby w odpowiednim momencie odpocząć, aby nabrać siły. Masz to dokładnie zaplanowane czy to raczej będzie robione z marszu?
Myślę, że mam jakieś pomysły. To jest tak, że nie znam otoczenia, bo nigdy wcześniej w tych górach nie byłem. Mam spore doświadczenie, myślę, że jakoś sobie poradzę i będę starał się tam odpoczywać. Niestety nie mam ze sobą sztabu szkoleniowego.
Ani medycznego.
Ani medycznego, więc będę musiał to robić sam, ale myślę, że to też jest w porządku.
Kondycyjnie czujesz, że jesteś dobrze przygotowany?
Tak, takie przygotowania to jest bardzo długi proces, który tak naprawdę trwa przez całe życie. Pod koniec, tuż przed wyprawą, parę miesięcy precyzujemy ten trening.
Na co był sprecyzowany Twój trening? Na siłę, na wytrzymałość?
Taki trening jest bardzo ogólnorozwojowy - jest mnóstwo siły, wytrzymałości, jest bieganie. Biegałem na przykład trzykrotnie na Kasprowy i zjeżdżałem kolejką na dół, by robić duże przewyższenie. Bo na każdy szczyt mam ponad 3000 metrów przewyższenia, więc to było dla mnie korzystne. Radzę sobie z tym tutaj i można to przełożyć tam, na tamto działanie. Tych treningów jest sporo - jest też rower, jest wspinanie, są narty zimą, które są bardzo ważnym elementem, bo muszę przebywać w bardzo trudnym terenie, by czuć, jak to wszystko działa.
Spotykamy się na kilka godzin przed Twoim wylotem. Te ostatnie godziny to jest dla Ciebie taki specjalny czas? Coś odczuwasz specjalnego czy raczej jesteś już takim wyjadaczem, że podchodzisz do tego z chłodną głową? A może jednak jakieś nerwy się pojawiają?
Nerwy na pewno. To jest duże wyzwanie organizacyjne. Mam takie podejście, że trzeba to po prostu jakoś zrobić, przejść ten okres (śmiech). Nie mogę się doczekać momentu, kiedy będę na miejscu. Wtedy będę już dużo spokojniejszy. Dla mnie z punktu widzenia całego roku to są troszeczkę takie wakacje. Świetnie czuję się w górach i odpoczywam tam, mimo tego, że uprawiam sport i jestem poddany sporemu wysiłkowi.
Czego Ci życzyć przed tą wyprawą?
Przede wszystkim szczęścia i zdrowia, by wszyscy wrócili cali i zdrowi do Polski. Żeby była to przygoda życia, bo myślę, że tak może się to skończyć. Jestem wręcz przekonany, że tak będzie. Nie mogę się doczekać i pakuję się teraz, to już końcówka i wsiadamy do samolotu.
Andrzej Bargiel był naszym gościem. Śnieżna Pantera przed Tobą, życzymy powodzenia i zdrowia przede wszystkim, dziękuję.
Dziękuję bardzo, pozdrawiam wszystkich.
(bs)