„Wojna trwa i trwała także po styczniowym rozejmie. (…) W zasadzie nazajutrz po jego podpisaniu siły obronne Izraela zaatakowały Hamas na Zachodnim Brzegu Jordanu”- przypomniał na antenie Radia RMF24 Michał Bruszewski, reporter wojenny i dziennikarz portalu Defence24. Gość Bogdana Zalewskiego skomentował obecną eskalację konfliktu izraelsko-palestyńskiego oraz wytłumaczył jaki interes może mieć w tym Benjamin Netanjahu.
Izraelski minister obrony, Israel Kac, oświadczył, że armia "przejmie na stałe" część Strefy Gazy, dopóki Hamas nie uwolni przetrzymywanych zakładników. W obliczu potencjalnej eskalacji konfliktu głos zabrał prezydent Egiptu, Abdel Fatah el-Sisi. Zadeklarował, że jest skłonny do tymczasowego przyjęcia nawet pół miliona Palestyńczyków w wyznaczonym mieście na północy Synaju.
Michał Bruszewski skomentował obecny rozwój sytuacji. Wojna trwa i trwała także po styczniowym rozejmie. Co prawda Donald Trump (...) zmusił obie strony, czyli premiera Netanjahu i Hamas, do podpisania rozejmu. Natomiast w zasadzie nazajutrz po jego podpisaniu Siły Obronne Izraela zaatakowały Hamas na Zachodnim Brzegu Jordanu - mówił ekspert.
Zdaniem gościa Radia RMF24 w Strefie Gazy doszło do nietypowej sytuacji, w której część zakładników wypuszczano z niewoli, a oprócz tego odbywało się pokazowe wręczenie dyplomu z członkami Hamasu. Natomiast wojna już regularnie wróciła. Potwierdził to IDF i też rząd izraelski. Okupacja Strefy Gazy ze strony Izraela powraca i już są pierwsze ofiary - powiedział dziennikarz.
Jak podkreślił, chociaż administracja prezydenta USA dąży do jak najszybszych rozejmów w konfliktach między Hamasem i Izraelem oraz Rosją a Ukrainą, to w obydwu tych przypadkach próby okazują się być nieskuteczne.
To jest wizja Donalda Trumpa, która ma polegać na tym, że front wschodnioeuropejski i front bliskowschodni trzeba zamknąć, żeby koncentrować się na powstrzymywaniu ekspansji handlowej Chińskiej Republiki Ludowej. Plany były, ale chyba już teraz widzimy na własne oczy, że spaliły na panewce - skomentował Bruszewski.
Jeżeli nawet szerzej weźmiemy nie tylko Hamas, ale starcie izraelsko-palestyńskie, to ta wojna jest wielopokoleniowa. Ona nie ma końca i wynika to z różnych przyczyn etnicznych dotyczących walki o ziemię, kwestii religijnych czy geopolitycznych. Jak tylko podpisano ten rozejm, to (...) zapytano mnie, czy to już oznacza koniec wojny. Odpowiedziałem wyraźnie, że nie. Niestety to jest bardziej złożona sytuacja - wyjaśnił ekspert.
Gość rozmowy zauważył, że mimo wszystko sam Izrael zaczyna mierzyć się z własnymi problemami. W Izraelu trwają protesty przeciwko rządowi Netanjahu, dlatego, że zwolnił on szefa Szin Betu, Ronena Bara, długoletniego oficera kontrwywiadu izraelskiego. Już na tym tle znowu wewnętrznie zaczyna pękać polityka izraelska - powiedział ekspert.
Według eksperta, prezydent Netanjahu zawrócił wszystkie prądy polityczne po stronie izraelskiej, które dążyły do kooperacji izraelsko-palestyńskiej i były za tym, żeby jakąś formę rozejmu zawrzeć. Pamiętajmy, że Izrael, choć jest bardzo silny dyplomatycznie, militarnie (...), to jest państwem bardzo kruchym etnicznie. Liczba obywateli to ok. 9 milionów, a 70 proc. to są etniczni Żydzi, otoczeni przez miliony muzułmanów i Arabów, tak można powiedzieć, taki ewenement na Bliskim Wschodzie - zauważył Bruszewski.
Przed październikiem 2023 roku wielu Palestyńczyków, walczących dzisiaj z IDF, pracowało w izraelskich firmach. Taki obrót spraw spowodował ogromny przestój dla gospodarki. Natomiast Netanjahu otworzył bardzo wiele frontów, nie tylko w Strefie Gazy czy na Zachodnim Brzegu Jordanu, ale także w Syrii. Czy państwo tak kruche etnicznie, w porównaniu do sąsiadów, jest w stanie być ciągle w reżimie wojennym? Moim zdaniem nie - skomentował reporter.
Atak Hamasu inicjujący wojnę wynikał z chwilowego wycofania wojsk izraelskich ze Strefy Gazy. Prezydent Izraela zamierzał przenieść je na Zachodni Brzeg Jordanu, by pokonać Palestyńczyków i zacząć tam rozwijać osadnictwo. Projekt ten był uznany za nielegalny przez ONZ.
Netanjahu karmi się taką polityką, a teraz dochodzi jeszcze jeden element. Jeżeli wojna się skończy, to zaczną być zadawane pytania o korupcję polityczną, medialną, które ciążą na Netanjahu - zauważył ekspert. Z tego powodu kontrolowany chaos może być pewnego rodzaju wygodą dla przywódcy Izraela.
Siły obronne Izraela chciały wcześniej zawrzeć rozejm z Hamasem. To Netanjahu, a zwłaszcza jego koalicjanci radykalni prą do tego, żeby cały czas kontynuować wojnę. Społeczeństwo i wojsko są przeciwko kontynuowaniu tej wojny, a koalicja polityczna, która rządzi krajem, jest za jej przedłużaniem - mówił Bruszewski.
W związku z rozwojem technologicznym ostatnich lat, nasuwa się pytanie, czy w konflikcie wykorzystano sztuczną inteligencję, której rozwój zwiększył się w tym czasie. Z pewnością sztuczna inteligencja jest gdzieś obecna w jakichś analizach np. danych wywiadowczych czy z dronów. Natomiast procedura jest taka, że to dowódca wydaje rozkaz, czyli zielone światło do tego, że można zlikwidować jakiś cel - opisał ekspert.
Rozkaz o otwarciu ognia wydaje człowiek i on ma pewną odpowiedzialność prawną, jeżeli toczy wojnę. (...) Żołnierz, kiedy strzela np. w okno (...) i w toku tej wymiany ognia zginie rodzina palestyńska, to nie jest jego wina, bo po prostu on otworzył ogień. To jest sytuacja, która na wojnie niestety się zdarza. Inaczej jest, kiedy widzimy z drona ulicę, jedzie konwój i oficer mając wszystkie dane, widząc ten konwój wydaje rozkaz strzelać. To jest zupełnie inna sytuacja - wyjaśnił Michał Bruszewski, dziennikarz portalu Defence24.
Opracowanie: Natasza Pankratjew