Reżim Saddama Husajna, który nie ma już nic do stracenia, może nawet rozstrzeliwać oskarżonych o szpiegostwo dziennikarzy – przestrzega w rozmowie z RMF Ceverine Cazes ze słynnej międzynarodowej organizacji „Reporterzy bez Granic”
Organizacja ta zaapelowała do obydwu stron konfliktu o zagwarantowanie bezpieczeństwa korespondentom wojennym. Reporterzy bez Granic przypominają, że Konwencja Genewska daje im status cywilów. Z autorką tego apelu, Ceverine Cazes, rozmawiał w Paryżu Marek Gladysz. Oto fragment tego ekskluzywnego wywiadu dla RMF:
Marek Gładysz: Czego wojenni korespondenci w Iraku mogą obawiać się najbardziej?
Ceverine Cazes: Przede wszystkie tego, że mogą paść ofiarą zemsty za bombardowania. Wszystko wskazuje na to, że stało się tak już niestety w przypadku australijskiego dziennikarza, który został zabity w Kurdystanie na północy Iraku. Padł on prawdopodobnie ofiarą odwetowego zamachu terrorystycznego za amerykańskie ataki bombowe. Idąc dalej: istnieje ryzyko, że władze Iraku będą brać dziennikarzy jako zakładników, że będą oni nie tylko więzieni, ale również zabierani do zagrożonych bombardowaniem obiektów. Mogą tam pełnić rolę żywych tarcz.
RMF: Czy można się obawiać się wręcz egzekucji, rozstrzeliwań?
Ceverine Cazes: Niestety tak. Jednocześnie nie należy też zapominać o niebezpieczeństwie, które grozi w przypadku każdej wojny, ale które jest równie ważne. Dziennikarze mogą stać się ofiarami walk frontowych, jeżeli żołnierze nie będą bardziej ostrożni. Oczywiście wszyscy wiemy, że wojsko powinno zwracać uwagę na pojazdy z napisem "Prasa", ale nie zawsze tak jest.
RMF: Myśli Pani tutaj o ekipie brytyjskiej telewizji?
Ceverine Cazes: Właśnie. Wysłannicy brytyjskiej telewizji ITN znaleźli się pod ostrzałem na drodze do Basry na południowym-wschodzie Iraku i jest bardzo prawdopodobne, że ogień otworzyli do nich sami Brytyjczycy. Tak przynajmniej twierdzi jeden z czterech członków tej ekipy, który ocalał. Przypomnijmy, że jeden z nich zginął, a dwóch wciąż jest zaginionych.
09:15