Już kilkanaście minut po wznowieniu obrad Sejmu przy mównicy zrobiło się gorąco. Gdy dyskutowano o przerwie, wystąpić chciał Marek Suski, ale marszałek Szymon Hołownia, tłumacząc się regulaminem, nie chciał mu na to pozwolić. "To skandal, marszałek łamie regulamin" - krzyczał na sali obrad Suski.
Do dyskusji na sali obrad doszło, gdy Sejm zajmował się wnioskiem Stefana Krajewskiego w sprawie zarządzenia minutowej przerwy i przekazanie informacji właściwego ministra, który odpowiada za to, że polski rząd zgodził się na umowę UE i Ukrainy znoszącą pozwolenia dla ukraińskich kierowców. To przyczyna trwającego protestu polskich przewoźników. Ta wypowiedź sprowokowała posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Z wnioskiem przeciwnym zwrócił się poseł Andrzej Adamczyk, który tłumaczył, że umowa między UE a Ukrainą nie była konsultowana z Polską. Marszałek Szymon Hołownia wskazując, że wystąpienia Adamczyka trwa za długo, zagroził, że wyłączy Adamczykowi mikrofon. Gdy Adamczyk nie kończył, Hołownia w końcu wyłączył sprzęt i tłumaczył swoją decyzję wskazując na zapisy regulaminu. Wówczas nagle na mównicy pojawił się Marek Suski.
Panie Suski, w jakim trybie znalazł się pan przed obliczem wysokiej izby? - zapytał Hołownia. Jak tłumaczył się Suski? Tego na transmisji nie słychać, bo mikrofon przy mównicy był wyłączony. Ta obecność mnie cieszy, natomiast został zgłoszony wniosek formalny. Jak pan się pewnie orientuje, wystąpił już jeden z posłów jako przeciwnik wniosku formalnego. W jakim trybie chce pan wystąpić panie pośle Marku Suski? - dopytywał Hołownia. Ktoś z sali rzucił wówczas, że jest to tryb "z przyzwyczajenia". Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka, wszystko to jasne - kontynuował Hołownia.