W Lublinie odsłonięto pomnik Lecha Kaczyńskiego. W uroczystości wziął udział prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przed rozpoczęciem uroczystością doszło jednak do incydentu. Na miejscu pojawiły się grupki przeciwników powstania pomnika. Jeden z nich trzymał plakat "Lechu, tyś tu nie stał". To doprowadziło zebranych do wściekłości. "Wywiązała się szarpanina" – informuje portal Fakt.pl.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński wziął w Lublinie udział w odsłonięciu pomnika swojego zmarłego brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który 10 kwietnia 2010 r. zginął w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem.
Monument postawiono na skwerze przy placu Teatralnym przed Centrum Spotkania Kultur. Figurę prezydenta umieszczono przed biało-czerwoną ścianą, która jest nawiązaniem do polskiej flagi. Widnieją na niej dwa napisy: "Lech Kaczyński 1949-2010 Prezydent Rzeczypospolitej" oraz "Warto być Polakiem".
Ten pomnik powinien nas wspierać w walce o to, by Polska pozostała państwem demokratycznym, praworządnym i niepodległym. I to jest też ten akt mający nas w tej wspólnej drodze, w tym byciu razem umacniać - podkreślił Jarosław Kaczyński.
Monument został sfinansowany ze składek blisko tysiąca darczyńców. Koszt wyniósł ponad 1 mln zł.
Przed rozpoczęciem uroczystości doszło jednak do incydentu. Na miejscu pojawiły się grupki przeciwników powstania pomnika. Jeden z nich trzymał plakat "Lechu, tyś tu nie stał".
Jak informuje Fakt.pl, to wywołało wrogość wśród grupy zgromadzonych. Portal relacjonuje, że wywiązała się szarpanina.
"Kilkoro uczestników zaczęło wyzywać mężczyznę od bolszewików, zdrajców i złodziei. Zanim zareagowała policja, zdołali wyrwać mu planszę" - czytamy.
"Mężczyzna szarpał się z funkcjonariuszami, którzy chcieli odprowadzić go na bok. W końcu jednak się uspokoił i po dłuższej chwili w asyście policji wrócił przed pomnik. Tłum zgromadzonych zaczął w tym czasie krzyczeć: "Ruda wrona orła nie pokona"" - podaje portal.
Prezes PiS następnie spotkał się z mieszkańcami Lublina. Odnosząc się do kondycji mediów w Polsce stwierdził, że jednym z elementów polityki Donalda Tuska jest zniszczenie w Polsce pluralizmu mediów. Zdaniem Kaczyńskiego chodzi o to, że "Polacy mają nie wiedzieć, tak jak za czasów komunizmu".
My wszystko uczynimy, żeby w Polsce po pierwsze wygrać walkę o telewizję publiczną, ale po drugie stworzyć także prywatną, dużą telewizję, która będzie wolna - zapowiedział szef PiS.
Nawiązał również do obietnic obecnego rządu dotyczących podwyżek dla nauczycieli, które według niego opierały się na oszustwie.
1500 zł dla każdego nauczyciela. Z tych 1500 to naprawdę z ich strony jest z 500, bo reszta to jest z naszej strony. I wcale nie 1500, tylko z tego wypada dużo mniej i bardzo różnie dla różnych obywateli - mówił Kaczyński.