16 osób zginęło w katastrofie kolejowej pod Szczekocinami koło Zawiercia. Minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki poinformował, że do tej pory udało się zidentyfikować ciała 9 ofiar tragedii. Wśród nich jest obywatelka Stanów Zjednoczonych. Wiadomo, że w wypadku zginęli dwaj maszyniści, trzeci nie został jeszcze zidentyfikowany. W katastrofie rannych zostało 57 osób, wśród których są również obcokrajowcy. W związku z katastrofą prezydent Bronisław Komorowski zdecydował o wprowadzeniu żałoby narodowej, która potrwa w poniedziałek i we wtorek.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Sposród 57 rannych w katastrofie w szpitalach pozostaje wciąż 51 osób - poinformował w niedzielę wieczorem minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Wsród rannych jest sześciu Ukraińców - czterech z nich zostało przewiezionych do szpitala w Częstochowie, jeden do szpitala urazowego w Piekarach Śląskich, kolejny - do placówki w Jędrzejowie. Obywatel Mołdawii znajduje się w szpitalu w Zawierciu, a ósmy obcokrajowiec - najprawdopodobniej Czech - został przewieziony do placówki we Włoszczowie.
Na niedzielnej konferencji prasowej szef MSW Jacek Cichocki powiedział, że trzy spośród rannych osób są w stanie ciężkim. Mamy nadzieję, że szybko wrócą do zdrowia, a ten tragiczny bilans pozostanie na poziomie 16 osób - powiedział szef MSW.
Mamy potwierdzenie identyfikacji jednego z maszynistów z dwuosobowej załogi maszynistów z PKP Intercity oraz potwierdzenie tożsamości jednego maszynisty z Interregio - poinformował minister transportu Sławomir Nowak. Podkreślił, że wciąż nie ma oficjalnej identyfikacji drugiego maszynisty z PKP Intercity. Wcześniej pojawiało się wiele sprzecznych informacji dotyczących maszynistów obu składów.Przed południem nie powiodła się pierwsza próba rozczepienia rozbitych składów - okazało się, że ponad stutonowa lokomotywa jest zbyt ciężka dla czołgu, który miał ją ściągnąć z leżącego wagonu. Jest to trudna sytuacja, wagony są mocno zespolone z elektrowozem jednym i drugim. Czołg próbował szarpnąć lokomotywę - na razie się nie udało, będą próbować nadal. My swoich ludzi - ratowników, strażaków - wprowadzamy po rozczepieniu tych wraków i ustawieniu ich bezpiecznie, co umożliwi ponowne przeszukanie - powiedział naszemu reporterowi Maciejowi Grzybowi rzecznik straży pożarnej z Zawiercia, st. kpt. Radosław Lendor.
Później na torze, na którym zderzyły się pociągi, pojawiła się towarowa lokomotywa. Strażacy i kolejarze podczepili do niej zniszczone wagony, a lokomotywa starała się delikatnie pociągnąć je za sobą. To się jednak nie udało - przy każdej próbie zrywały się zaczepy i trzeba było podczepiać "spalinówkę" od nowa.
Skuteczne okazały się dopiero mocniejsze szarpnięcia. Dzięki nim udało się odciągnąć kilka fragmentów wagonów - były wprawdzie rozerwane, ale tylko w ten sposób można było zacząć usuwać z torów wraki pociągu.
Wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk poinformował podczas konferencji prasowej, że akcja poszukiwawcza na miejscu katastrofy powinna się zakończyć do poniedziałkowego południa. Zaznaczył, że najpierw trzeba mieć całkowitą pewność, że wszystkie ofiary zostały odnalezione. Myślę, że jest to kwestia jeszcze nocy i do południa przyszłego dnia - powiedział Łukaszczyk. Strażacy i kolejarze cały czas rozcinają zniszczone wagony i lokomotywy, poruszają się krok po kroku.
Ranni w katastrofie przebywają w 15 szpitalach na terenie trzech województw: śląskiego, małopolskiego i świętokrzyskiego.
Dla ich rodzin została uruchomiona specjalna infolinia pod numerami: 32 20 77 201 i 32 20 77 202. Telefony dzwonią bez przerwy, bo wiele osób chce skorzystać z możliwości bezpłatnego transportu do szpitali, w których przebywają ich bliscy. Taki transport jest organizowany przez wojewodę śląskiego.
Również PZU uruchomił specjalny numer telefonu. Poszkodowani w katastrofie i ich bliscy mogą uzyskać pod numerem (22) 322 18 08 informacje dotyczące przysługujących im odszkodowań, sposobu zgłaszania szkód czy niezbędnych do tego dokumentów.
Rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak poinformował, że akcja związana z wydobywaniem rannych z pociągów zakończyła się w niedzielę po godzinie 4 rano. Można powiedzieć, że etap operacji związanych z wydobywaniem, ewakuacją rannych zakończył się o godzinie 4:10. Brało w nim udział ponad 450 strażaków i m.in. 35 samochodów ratowniczych. Teraz na miejscu jest 11 zastępów, będą brały udział w przeszukiwaniu ostatnich zniszczonych wagonów - relacjonował Frątczak około siódmej rano. Jak mówił, rozpoczęło się już rozpinanie i odciąganie wagonów, które nie zostały uszkodzone w katastrofie albo są uszkodzone w mniejszym stopniu.
Rzecznik PSP dodał, że akcja była bardzo trudna - m.in. ze względu na to, że do katastrofy doszło w nocy i w dość odległym miejscu. Jako pierwsze dojechały tam jednostki ochotniczej straży pożarnej. Później ściągniętych zostało także m.in. 12 specjalistycznych kontenerów z podgrzewanymi namiotami. Stworzyliśmy ratownicze miasteczko, w którym udzielana była pierwsza pomoc rannym - relacjonował. Jak wyjaśnił, strażacy wydobywali rannych z pociągu, a następnie dzieli ich na grupy - najciężej rannych, wymagających natychmiastowej pomocy i przewiezienia do szpitala, oraz lżej rannych, którzy trafili do pobliskich szkół i tam byli opatrywani. W akcji brało udział ponad 35 karetek i dwa śmigłowce - dodał Frątczak.
Zobacz filmy dokumentujące akcję ratunkową na miejscu katastrofy
Do katastrofy doszło w sobotę o godzinie 20:57 na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa. W okolicach miejscowości Szczekociny koło Zawiercia zderzyły się czołowo pociągi: TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Główny.
Błąd ludzki lub awaria - to dwa główne, równorzędnie traktowane wątki śledztwa w sprawie okoliczności katastrofy. Postępowanie w tej sprawie wszczęła w niedzielę Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Przesłuchania pierwszych świadków katastrofy zaczęły się już w nocy z soboty na niedzielę. Nie mogę ujawnić kogo przesłuchaliśmy, ani jakie są wyniki tych czynności - poinformował Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury okręgowej.
Miejsce, w którym doszło do katastrofy, to prosty odcinek torów, niedawno remontowany. Torowisko znajduje się na nasypie. Dwa pociągi powinny się tam minąć, jadąc dwoma równoległymi torami, jednak tym razem znalazły się na jednym torze. W tym miejscu mamy do czynienia z normalnym, dwutorowym szlakiem. Jeden z pociągów był na szlaku właściwym, drugi - na szlaku niewłaściwym, jechał pod prąd. Pociąg Intercity jechał prawidłowo, pociąg Interregio jechał po szlaku nieprawidłowym - poinformował minister transportu Sławomir Nowak.
To oznacza, że z jakichś przyczyn pociąg Interregio wjechał na nieprawidłowy tor. Nie wiadomo jednak, czy był to efekt błędu ludzkiego czy też zawiódł sprzęt lub urządzenia kontrolne. Wiadomo, że dwaj dyżurni ruchu, którzy byli w pracy w chwili katastrofy, byli trzeźwi.
Szef resortu transportu przedstawiając pierwsze przypuszczenia dotyczące przyczyn katastrofy stwierdził, że "wszystko wskazuje na to, że sprzęt techniczny w tym wypadku nie miał wpływu na katastrofę". Pojawiło się dużo spekulacji na temat stanu technicznego lokomotywy, wszystko wskazuje na to, że sprzęt techniczny w tym wypadku nie miał wpływu na katastrofę. Lokomotywa EP-09, która kierowała składem PKP Intercity, jest z końca lat 90., natomiast przeszła gruntowaną modernizację w 2009 roku - powiedział Sławomir Nowak. Dodał, że doszło do zderzenia lokomotyw ważących 120 i 90 ton, które poruszały się z średnią prędkością 100 km/h.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Spółki PKP Intercity i Przewozy Regionalne, do których należą pociągi, które zderzyły się w okolicy Szczekocin, zapowiadają odszkodowania dla rannych i rodzin ofiar wypadku. Procedura została już uruchomiona. Jesteśmy ubezpieczeni na wypadek takich sytuacji. Każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie - powiedział Michał Wrzosek z centrali Spółki PKP Intercity S.A..
Odszkodowania dla pasażerów zapowiedziała również rzeczniczka Przewozów Regionalnych Katarzyna Mirowska. Spółka Przewozy Regionalne posiada ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, dlatego osoby poszkodowane i ich rodziny mogą pisemnie zgłaszać się do centrali spółki lub zakładów regionalnych i tam przesłać wniosek o odszkodowanie. Wniosek zostanie przekazany ubezpieczycielowi - powiedziała.
Katastrofa kolejowa pod Szczekocinami to najtragiczniejszy wypadek na torach w ostatnim dwudziestoleciu.
Największa w Polsce katastrofa kolejowa wydarzyła się w sierpniu 1980 roku w Otłoczynie koło Torunia - zginęło wtedy 67 osób, a 62 zostały ranne. Pociąg pasażerski zderzył się tam ze składem złożonym z pustych wagonów towarowych. Maszynista tego ostatniego z nieustalonych do dziś przyczyn ruszył na szlak w kierunku Torunia, zignorował sygnał "Stój!" na semaforze i wjechał na tor przeznaczony do jazdy w przeciwnym kierunku. Służby zabezpieczenia ruchu kolejowego, choć odkryły zagrożenie, z powodu braku łączności radiowej z maszynistami nie były w stanie zatrzymać pociągów.