Dwa pociągi pasażerskie: TLK "Brzechwa" relacji Przemyśl-Warszawa Wschodnia i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia-Kraków Główny zderzyły się w Szczekocinach koło Zawiercia w woj. śląskim. Wszystko wskazuje na to, że w katastrofie zginęło 16 osób, a prawie 60 zostało rannych. Obrażenia ponad 30 z nich określane są jako ciężkie. Do wypadku doszło późnym wieczorem w sobotę. Akcja ratunkowa trwała całą noc. Na miejscu pracowali też śledczy. Nad ranem następnego dnia po wypadku przyczyny katastrofy ciągle nie były znane.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
15 osób zginęło w katastrofie kolejowej pod Szczekocinami. Ranne zostały 54 osoby, w tym ponad 30 ma ciężkie obrażenia. Poszkodowanych przewieziono do szpitali na terenie województwa śląskiego i małopolskiego, między innymi do placówek w Sosnowcu, Częstochowie, Zawierciu, Włoszczowie, Jędrzejowie, Dąbrowie Górniczej, Myszkowie i Miechowie. Lżej poszkodowani trafili do szkół w pobliżu Szczekocin, gdzie zostali opatrzeni, a ci, którzy nie ucierpieli w katastrofie, zostali rozwiezieni do domów autokarami.
Akcja ratunkowa na miejscu katastrofy trwała całą noc. Nad ranem szef MSW Jacek Cichocki poinformował, że psy tropiące nie natrafiły już na ślad żywych ludzi. To przeszukanie nie wykazało, żeby ktokolwiek żywy mógł jeszcze być na miejscu katastrofy. Jest jednak wyraźna przesłanka, że przynajmniej jedno ciało może znajdować się jeszcze w okolicach przodu jednego z pociągów, w okolicach lokomotywy - mówił minister.
Ciała piętnastej i szesnastej ofiary znaleziono w niedzielę tuż po godzinie 12. Były uwięzione pod dwoma wagonami, które leżały na sobie. Jak donosi reporter RMF FM Maciej Grzyb, wraki pociągów to przerażający widok - setki ton zniekształconych blach. Najbardziej uszkodzone są cztery wagony, w które bezpośrednio uderzyły lokomotywy.
Tuż po katastrofie służby ratownicze informowały o zaangażowaniu w akcję ratunkową ogromnych środków. Na miejscu zaangażowanych mamy ponad 20 jednostek straży pożarnej i około 200 strażaków, którzy przez cały czas udzielają pomocy osobom, które jej potrzebują. To nie jest tylko pomoc medyczna, to jest również pomoc psychologiczna - mówił w rozmowie z dziennikarzem RMF FM rzecznik śląskiej straży pożarnej Jarosław Wojtasik. W okolicy wypadku straży rozstawili namioty, udzielają rannym pierwszej pomocy i przekazują ich ratownikom medycznym.
Skierowani na miejsce policjanci zapewniali przejazd ekip ratunkowych z woj. śląskiego, małopolskiego i świętokrzyskiego. Na miejscu pracowali także funkcjonariusze SOK w Krakowa, Kielc, Włoszczowy, Sędziszowa i Częstochowy. W akcji ratunkowej uczestniczyły śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, które przyleciały z Warszawy i Wrocławia. Do Szczekocin ściągnięto również karetki pogotowia z całego województwa.
Nie wiadomo na razie, dlaczego doszło do zderzenia pociągów. Miejsce, w którym doszło do katastrofy, to prosty odcinek torów, niedawno remontowany. Torowisko znajduje się na nasypie. Dwa pociągi powinny się tam minąć, jadąc dwoma równoległymi torami, jednak tym razem znalazły się na jednym torze. W tym miejscu mamy do czynienia z normalnym, dwutorowym szlakiem. Jeden z pociągów był na szlaku właściwym, drugi - na szlaku niewłaściwym, jechał pod prąd. Pociąg Intercity jechał prawidłowo, pociąg Interregio jechał po szlaku nieprawidłowym - poinformował minister transportu Sławomir Nowak. W niedzielę Prokuratura Okręgowa w Częstochowie wszczęła formalne śledztwo w sprawie wypadku. Wiadomo, że dwaj dyżurni ruchu, którzy byli w pracy w chwili katastrofy, byli trzeźwi.
Lokomotywy - to praktycznie jest złom - pogniecione całkowicie...
Pomocy poszkodowanym w katastrofie udzielają mieszkańcy okolicznych miejscowości. Pan Paweł, który jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce wypadku, relacjonuje, że dwa pociągi prawdopodobnie były na jednym torze. Według niego, było to zderzenie czołowe. Jedna lokomotywa leży na boku w rowie, zsunęła się z nasypu, druga lokomotywa praktycznie też leży na niej, są pogniecione - relacjonuje. Według niego, w pociągach zniszczonych jest około trzech pierwszych wagonów. Pozostałe są raczej nietknięte - mówi pan Paweł.
Jak wynika z jego relacji, pociągi znalazły się na jednym torze, próbowały wyhamować, ale nie zdążyły. Lokomotywy - to praktycznie jest złom - pogniecione całkowicie - dodaje.
Pan Paweł przewoził osoby, które były w pociągu, do domów i szkół w okolicy, gdzie zapewniono im ciepłe posiłki i napoje. Jak mówi, w pociągach byli też obcokrajowcy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Przed godziną 3 w nocy na miejsce katastrofy kolejowej w Szczekocinach przyjechał premier Donald Tusk. Wcześniej w Szczekocinach pojawił się również minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki. Prezydent Bronisław Komorowski rozmawiał o katastrofie z ministrem transportu i wojewodą śląskim. Prezydent jest na bieżąco informowany o sprawie - poinformowała dyrektor biura prasowego kancelarii głowy państwa Anna Trzaska-Wieczorek.
To najbardziej tragiczna katastrofa kolejowa w Polsce w ostatnim dwudziestoleciu. W sierpniu 1990 r. w warszawskim Ursusie w wyniku zderzenia dwóch pociągów zginęło 16 osób, a 64 zostały ranne. Największa dotąd katastrofa kolejowa w naszym kraju wydarzyła się w sierpniu 1980 roku w Otłoczynie koło Torunia. Zginęło wówczas 67 osób, a 62 osoby zostały ranne.