Na moim miejscu powinni siedzieć bohaterowie afery z Platformy Obywatelskiej – co jakiś czas powtarzał przesłuchiwany w poniedziałek przez sejmową komisję śledczą Zbigniew Wassermann. Według posła Prawa i Sprawiedliwości jego obecność na sali to absurd, bo lobbyści i politycy PO, od których zaczął się skandal, wciąż nie zostali przesłuchani.
Dalszy ciąg przesłuchania Zbigniewa Wassermanna przed hazardową komisją śledczą wyznaczono na przyszły wtorek - 5 stycznia. Stanie się to na niejawnym posiedzeniu komisji. Tego dnia zostanie też przesłuchana posłanka PiS, Beata Kempa.
Zdaniem posłów Platformy Obywatelskiej przesłuchanie Zbigniewa Wassermanna udowodniło, że poseł PiS-u nie może zasiadać w komisji. Zdaniem posła Jarosława Urbaniaka przede wszystkim dlatego, że Wassermann przyznał, że był u niego szef Casinos Poland, a potem do zarządu tej spółki wszedł jeden z doradców Wassermanna. Prezes spółki hazardowej bywał w gabinecie koordynatora służb specjalnych - podkreślał Urbaniak.
Na sali co jakiś czas dochodziło do ostrych spięć. Posłowie Platformy chcieli udowodnić, że hazard to problem PiS-u, a Wassermann przypominał im co tak naprawdę rozpętało aferę hazardową; że to nie on biegał z lobbystami po cmentarzach; że skoro on jest przesłuchiwany, bo miał kiedyś styczność z ustawą hazardową, to równie dobrze można przesłuchać posłów od ustawy o cmentarzach, bo tam z lobbystą spotykał się Chlebowski… Dziś zajmuję miejsce panów Sobiesiaka, Chlebowskiego, Drzewieckiego i innych - zaznaczał.
Swoje przesłuchanie przed komisją poseł PiS-u nazywał absurdem i poirytowany pytał: Nie macie wstydu, panowie?
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Podczas przesłuchania posłowie nie szczędzili sobie złośliwości i uszczypliwości. I śledczy z PO, i Wassermann próbowali udowadniać, co ważniejsze jest w pracy śledczego – logika czy znajomość prawa lub kto ma jakie prawa przed komisją. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Poniedziałkowe przesłuchanie posła PiS-u zaczęło się od proceduralnego potknięcia. Otóż na sali przesłuchań zabrakło prawników i ekspertów wspomagających zwykle komisję; stół z napisem „Biuro Legislacyjne” stał pusty.
Najpierw zwrócił na to uwagę świadek Wassermann, ale został zignorowany. Potem mówił o tym wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz. W odpowiedzi od przewodniczącego Mirosława Sekuły usłyszał jedynie: Proszę, aby się pan o to postarał. Ja nic więcej nie mogę.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Komisja - jak tłumaczył Sekuła - powinna mieć swoich wynajętych ekspertów. Problem w tym, że nie ma żadnego i nie może nikogo znaleźć. Komisje są na bieżąco obsługiwane przez ekspertów, natomiast Biuro Legislacyjne jest jak gdyby w odwodzie, w drugiej linii - zaznaczył.
Świadek zeznający przed sejmową komisją śledczą nie może potem być jej członkiem - określa ekspertyza, która dotarła do komisji hazardowej. Ta opinia – jak podkreślał szef komisji Mirosław Sekuła – jest istotna, bo wcześniej nie było takich ekspertyz. Poseł PO zaznaczył jednak, że dokument ten nie oznacza, że Wassermann i Kempa nie mogą wrócić do komisji. Opinia jest tylko opinią. Ważna będzie decyzja Sejmu. Czy będzie głosować zgodnie z tą opinią czy będzie głosował wbrew tej opinii:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Zdaniem Zbigniewa Wassermanna wytypowanie posłów Prawa i Sprawiedliwości na świadków komisji hazardowej miało tylko jeden cel – wyeliminowanie ich z prac tego gremium.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio