Biegli nie stwierdzili na wraku tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem, pozostałości materiałów wybuchowych lub elementów ich rozkładu - poinformował na konferencji prasowej płk Ireneusz Szeląg z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Potwierdziła się natomiast obecność nitrogliceryny. Biegli stwierdzili ją w pojemniku z nazwą leku nasercowego. Jak podkreślił płk Szeląg, wyniki badań próbek pobranych z wraku i miejsca katastrofy nie stanowią opinii ekspertów na temat tego, czy na pokładzie prezydenckiego samolotu doszło do wybuchu, czy też nie.
W 14 próbkach oraz dwóch próbkach kontrolnych biegli stwierdzili obecność śladowych ilości difenyloaminy, a w czterech próbkach - paranitrodifenyloaminy - substancji nieposiadających właściwości wybuchowych. Z kolei na czterech innych próbkach biegli stwierdzili obecność siarki, także nieposiadającej takich właściwości - wyliczał również płk Szeląg. Dodał, że dwa pierwsze związki są "powszechnie używane przy produkcji niektórych tworzyw sztucznych".
Płk Ireneusz Szeląg zapewnił również, że biegli nie mają podstaw, by stwierdzić, że dostarczone z Rosji próbki zostały w jakikolwiek sposób naruszone, i nie mają co do tego wątpliwości. Chodzi o 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Prokuratorom brakuje jeszcze kompleksowej opinii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego - dziś przedstawiono jedynie sprawozdanie z badań próbek, bez oficjalnych wniosków. Nadal nie ma wyników badań próbek pobranych z ubrań i ciał ofiar.
Szeląg dodał również, że na przełomie lipca i sierpnia planowany jest kolejny wyjazd biegłych w celu dokonania kolejnych badań.
Dopytywany, czy istnieje możliwość, by prokuratorzy zamknęli śledztwo ws. okoliczności katastrofy, zanim do Polski wrócą np. wrak tupolewa i czarne skrzynki - płk Szeląg podkreślił, że strona polska dysponuje "w pełni wiarygodnym materiałem dowodowym" w zakresie parametrów lotu. Wydaje się, że taka możliwość istnieje. Oczywistym jest, że lepiej byłoby te materiały mieć - dodał. Tuż po rozpoczęciu konferencji prasowej Naczelny Prokurator Wojskowy płk Jerzy Artymiak poinformował, że dzisiaj rano attache wojskowy polskiej ambasady w Moskwie odebrał od strony rosyjskiej 7 sztuk broni i amunicję należące do polskich funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej.Jak dodał, kwestia przekazania stronie polskiej broni i amunicji stanowiła temat marcowych rozmów prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta z jego rosyjskim odpowiednikiem w Moskwie.
Szef NPW poinformował również, że w maju Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie otrzymała opinię biegłych z zakresu profilowania portretów psychologicznych członków załogi tupolewa. Jak jednak dodał, opinia ta nie będzie ujawniana, bo zawiera tzw. dane wrażliwe. Profile psychologiczne poznali już pełnomocnicy rodzin załogi, a obecnie prokuratura chce ustalić, czy rodziny zgadzają się na przekazanie treści opinii pozostałym stronom postępowania.
Konferencja wojskowych prokuratorów opóźniła się w związku z wnioskiem mec. Stefana Hambury do Naczelnego Prokuratora Wojskowego. Pełnomocnik części rodzin ofiar smoleńskich domagał się we wniosku wyłączenia płk. Ireneusza Szeląga i ppłk. Janusza Wójcika z wszelkich czynności związanych ze śledztwem w sprawie katastrofy, w tym z uczestnictwa w oczekiwanej konferencji prasowej. Szef NPW podjął decyzję, że nie uwzględni wniosku mec. Hambury.
W grudniu zeszłego roku próbki trafiły do kraju, a ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. Czas badania jednej próbki wynosi, zdaniem biegłych, od kilku do kilkudziesięciu godzin. Dlatego też przyjęty przez biegłych termin sześciu miesięcy, jako pozwalający na wykonanie badań 250 próbek, jest w pełni uzasadniony i realny - informowała w styczniu NPW. W maju biegli poinformowali prokuraturę, że zakończenie badań planują na koniec czerwca.
Sprawa badania próbek stała się głośna, gdy w końcu października zeszłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że jesienią 2012 roku śledczy znaleźli na wraku samolotu ślady trotylu i nitrogliceryny.Prokuratura wojskowa wskazywała, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu. Na początku marca NPW poinformowała natomiast, że na ówczesnym etapie badań próbek biegli nie stwierdzili śladów materiałów wybuchowych.